Podczas dwóch ostatnich edycji Grand Prix Europy leszczyński stadion nie pękał w szwach. Maciej Janowski, który sam był wymieniany w gronie kandydatów do otrzymania dzikiej karty twierdzi, że szansę rywalizacji z najlepszymi powinien otrzymać ulubieniec miejscowej publiczności - Damian Baliński. - Damianowi należy się dzika karta na te zawody. On jest przecież z Leszna i połowa kibiców, przychodzi na stadion właśnie po to, żeby oglądać jego występy i go dopingować. Często miewałem w Lesznie wrażenie, że on jest ulubieńcem publiczności. Wcale się nie obrażę jeśli to nie ja dostanę dziką kartę. Nie myślałem nawet o możliwości udziału w tej imprezie.
Obok Damiana Balińskiego w gronie kandydatów do dzikiej karty wymienia się także Krzysztofa Kasprzaka i Adriana Miedzińskiego. Zawodnik Unii Leszno zdaje sobie sprawę, że konkurencja jest mocna i chce udowodnić na torze, że zasługuje na udział w Grand Prix Europy. - To jest moje wielkie marzenie, żeby dostać tę dziką kartę. Bardzo chciałbym ją w końcu otrzymać. Wiem, że przede mną dużo ciężkiej pracy, żeby tą nominację sobie wywalczyć. To nie jest tak, że jeżdżę w Unii tyle lat i dostanę "z urzędu" tę dziką kartę. Na to trzeba sobie zapracować. Będę skupiał się na tym, żeby dobrze zacząć sezon. Nie chcę jechać na siłę, ale będę chciał się jak najlepiej zaprezentować. Wierzę, że wszystko pójdzie tak jak sobie zakładam i uda mi się w sportowy sposób tę kartę wywalczyć - mówi Baliński.
Zdaniem Macieja Janowskiego Baliński zasługuje na dziką kartę nie tylko ze względu na osiągane w ubiegłym roku wyniki sportowe, ale także widowiskową jazdę. - Mam nadzieję, że w tych zawodach wystąpi właśnie Damian, bo on zagwarantuje kapitalne widowisko. W poprzednim sezonie zaprezentował się naprawdę znakomicie. Uważam więc, że swoimi osiągnięciami zapracował na takie wyróżnienie. Jestem przekonany, że takiemu zawodnikowi jak Baliński należy się nagroda w postaci startu w tej imprezie.