Mateusz Kędzierski: Jak rozpoczęła się pana początkowo nieformalna współpraca z Januszem Kołodziejem?
Krzysztof Cegielski: To się już zaczęło kilka dobrych lat temu. Z Januszem zaczęliśmy się kumplować i zawsze gdzieś tam byłem obok niego. Dużo rozmawialiśmy ze sobą, w ostatnich latach coraz częściej. W ubiegłym roku bardzo dużo czasu poświęcaliśmy jego karierze i siłą rzeczy, w momencie kiedy awansował do Grand Prix, stałem się oficjalną postacią w jego ekipie.
Skąd ta decyzja o podjęciu roli menadżera Janusza?
- To było naturalne. Janusz awansował do Grand Prix i potrzebował osoby, która pomoże mu w organizacji wielu rzeczy. Ja byłem naturalnym kandydatem i praktycznie to wszystko było jasne i klarowne, bez wielkich rozmów i dyskusji na ten temat. Czułem, że powinienem się tego podjąć, a Janusz czuł, że powinien mi to zaproponować i tak naturalnie się to złożyło.
Czy po tych kilku miesiącach jest pan zadowolony ze swojej nowej pracy? Czy jest to wymagająca praca?
- Na pewno jest to praca czasochłonna. Chcąc profesjonalnie prowadzić taki team i chcąc zadowolić, pozyskiwać sponsorów, jest to ogrom pracy wokół choćby firm sponsorujących. To nie jest tylko kwestia podpisania umowy i przelania pieniędzy przez sponsorów. Tym sponsorom przecież też trzeba oddać wiele z powrotem. Janusz jako zawodnik, który jeździ praktycznie codziennie w zawodach, nie ma na to czasu, żeby zadbać o takie kwestie. Wymagania od sponsorów są coraz większe i chciałoby się im dać coraz więcej, tak ażeby też czuli się wyróżnieni spośród innych. Więc tu, i nie tylko tu jest moja rola.
Wielu ludzi związanych ze speedway'em uważa, że jeśli Janusz Kołodziej w ubiegłym roku startował by ze stałą dziką kartą, to końcowe podium cyklu Grand Prix byłoby "biało-czerwone".
- Nie wiemy co by było, gdyby startował ze stałą dziką kartą. Być może to, że nie startował ze stałą dziką kartą było dla niego motywacją do tego, by w tej stawce Grand Prix się znaleźć. Jak było, tak było dobrze. Teraz na szczęście ma kolejny cel i motywację. Gdyby nie startował w Grand Prix, to musiałby szukać innych powodów do motywacji. Przed nim wielkie wyzwanie - Grand Prix, więc idealnie to się dla niego składa. Na pewno będziemy się starali to wykorzystać, tak aby ten pierwszy rok w cyklu, był dobrym rokiem.
Czy celem Janusza w sezonie 2011 jest zdobycie medalu Grand Prix?
- Nie ma takiego celu żeby zdobyć medal. Janusz ma po prostu dobrze jeździć, dawać z siebie wszystko w każdym wyścigu. Z drugiej strony musi mieć jednak w głowie fakt, że sezon jest bardzo długi i wymagający. Ten zdobędzie wszystko, kto przez cały sezon będzie utrzymywał bardzo równą formę. My sobie tego życzymy i robimy wszystko, żeby tak było w przypadku Janusza. Jest on przygotowany lepiej pod każdym względem, niż w ubiegłym roku. Czy to się przeniesie na wynik? Niekoniecznie, ale trzeba robić wszystko, aby być w pełni przygotowanym. Dobre przygotowanie powinno teoretycznie pozytywnie przenieść się na wynik sportowy. Po za tym Janusz potrzebuje szczęścia i jeśli będzie mu ono dopisywało, to po prostu będziemy zdobywać to, co będzie nam dane do zdobycia.
Czy był pan zaskoczony tak dobrymi wynikami Janusza w ubiegłym sezonie?
- Nie byłem zaskoczony. Janusz ma ogromny talent i ogromne możliwości, które przez wiele lat nie były wykorzystane. Zawsze był doskonałym zawodnikiem, ale gdzieś tam brakowało mu kolejnego kroku, żeby wejść do tej ścisłej światowej czołówki, żeby te wyniki były potwierdzone w międzynarodowych zawodach.
Janusz Kołodziej zawsze może liczyć na wskazówki i sugestie ze strony Krzysztofa Cegielskiego
Czy odejście z tarnowskiego klubu, zmiana barw klubowych miała wpływ na poprawę rezultatów Janusza?
- Myślę, że sama zmiana w sobie nie miała decydującego wpływu. Decydujący wpływ miało to, że Janusz zmienił praktycznie wszystko. On zmienił klub, ale zmienił również siebie, swoje podejście mentalne i fizyczne, swoje przygotowania i po prostu stał się innym człowiekiem.
Skąd ta zmiana?
- Po prostu to była jedyna szansa na to żeby Janusz odzyskał świeżość.
Czy Janusz Kołodziej zmienił się dzięki panu?
- Nie wiem czy do końca ta zmiana nastąpiła dzięki mnie. Myślę, że w tym uczestniczyłem, to na pewno. Wiem, że podrzucałem różnego rodzaju pomysły Januszowi, przekazywałem sugestie, mówiłem o wielu rzeczach, ale tak naprawdę to nie ja Janusza zmieniłem. To nikt nie zmienił Janusza, żaden nowy klub, to Janusz po prostu w końcu zmienił się sam. O Januszu zawsze można było mówić bardzo wiele, ale to on musiał podjąć decyzję o tym, że chce się zmienić, to był pierwszy podstawowy krok. W tej chwili wystarczy już, że podłapuje jakiś temat, daną sugestię, skądkolwiek ona jest, a ma wielu przyjaciół, którzy dobrze mu życzą, ma wiele osób które mu pomagają i on teraz jest świadomy na to, że musi się zmieniać, łapie to w mig, idzie za tym i korzysta z różnych podpowiedzi. To był pewien przełom, że on mentalnie w głowie się zmienił na korzystanie z dobrych rzeczy, które przyjaciele mu podsuwali.