Jak się okazało, rację, przynajmniej na razie, mieli ci drudzy, a debiut dwudziestodziewięcioletniego Fina można, delikatnie mówiąc, określić jako bardzo przeciętny. O tym, dlaczego Kauko tego występu nie zaliczy do udanych, a także o swoim życiu zawodowym i prywatnym opowiedział nam po zawodach.
Piotr Kmieciak: W końcu, po wielotygodniowych oczekiwaniach miejscowej publiczności, pojawiłeś się na Golęcinie. Jakie są Twoje wrażenia odnośnie do stadionu, zawodów?
Kauko Nieminen: Chyba nie będę oryginalny jeśli powiem, że obiekt położony jest w urokliwej okolicy. I choć trudno to podejrzewać patrząc na mój wynik [dwa punkty na pięć startów, przyp. autora], tor również mi się podobał. Niestety nie zaprezentowałem się na nim najlepiej, mimo iż bardzo się starałem. Nie będę ukrywał, że przed zawodami liczyłem na znacznie większą zdobycz punktową, jednak jak można było zauważyć, nie miałem dziś wystarczającej prędkości w motocyklu. W efekcie cały czas zmieniałem ustawienia sprzętu, lecz bez większych sukcesów. Teraz już wiem, że muszę zupełnie inaczej przygotować silnik na ten tor. Czy czegoś jeszcze zabrakło? Trudno jest mi w tej chwili powiedzieć; na pewno muszę to rozwiązać do następnego występu, jeśli oczywiście zostanę ponownie zaproszony do Poznania. Podsumowując, wszystko, z wyjątkiem mojej marnej zdobyczy punktowej, było bardzo pozytywne.
W Premier League reprezentujesz barwy Workington Comets z większymi sukcesami. Czy mógłbyś porównać tę ligę z polską i jak czujesz się swoim angielskim klubie?
- Prawdę powiedziawszy, nie widzę większej różnicy; może tylko w przygotowaniu motocykli, poza tym wszędzie trzeba się bardzo starać by wypaść dobrze. Ze startów w Workington jestem zadowolony, jeżdżę tam już kilka sezonów i jak dotąd wszystko jest w porządku. Komety to dobrze zorganizowany klub, dowodzi nim poważny businessman i moim zdaniem jest tam coraz lepiej. Jedynym dużym problemem jest tylko odległość od lotniska, co bywa bardzo męczące; np. dziś w nocy musiałem jechać ponad 6 godzin by dostać się do Stansted pod Londynem. Lecz mimo to jazda na Wyspach cały czas sprawia mi dużo radości.
Czy, sądząc po Twoich dotychczasowych wynikach, preferujesz krótsze tory brytyjskie?
- Nie, to nie jest tak do końca, tor w Poznaniu naprawdę mi odpowiada, jest jednym z lepszych na których startowałem. Generalnie tory w Polsce mi pasują, choć jak już wspomniałem wcześniej, podczas dzisiejszego występu niestety nie można było się o tym przekonać.
Speedway w Twojej ojczyźnie nie należy do popularnych dyscyplin sportu. Co spowodowało, że nie wybrałeś np. hokeja czy rajdów samochodowych?
- Mój starszy brat, Harri, startował na torach przez 26 lat, tak więc od dziecka miałem kontakt z żużlem. Kiedy dorosłem, naturalnym było, że pójdę w ślady brata i tak się to wszystko zaczęło i mam nadzieję, że jeszcze parę lat potrwa. Choć niestety speedway w Finlandii przeżywa spory kryzys; ciężko jest być zawodnikiem i się z tego utrzymać. Nic dziwnego, ze młodzież nie garnie się specjalnie do tego sportu.
Czy mimo to możesz wskazać jakichś utalentowanych młodzieżowców?
- Wybija się na pewno Jari Mäkinen, jest już całkiem niezły, a miejmy nadzieję, że w niedługim czasie dołączy do juniorskiej czołówki świata. Wspomnę także o zawodniku, który startuje w Polsce – Juha Hautamäki; on co prawda nie jest już juniorem, ale myślę, że jeszcze dużo dobrego o nim usłyszymy. Jest jeszcze Nico Siltaniemi z Seinäjoki, ale to dopiero melodia przyszłości.
Wydaje się, w Finlandii ice speedway jest popularniejszy od klasycznego. Czy kiedykolwiek próbowałeś startów na lodzie?
- Tak, raz. Jest to zupełnie coś innego niż klasyczny speedway. Jeden trening wystarczył i nie zamierzam już więcej próbować. To już jest jak dla mnie za duże „szaleństwo”.
Którzy zawodnicy byli lub są dla Ciebie wzorem?
- Zdecydowanie Eric Gundersen i Jason Crump; podziwiam ich od początku mojej kariery. Ujęli mnie oni nie tylko znakomitą jazdą, ale profesjonalnym podejściem do sportu. Kiedy ktoś miał okazję oglądać jazdę Erica, to widział, że był to żużlowiec z zupełnie innego świata. Z obecnie startujących zawodników zdecydowanym numerem jeden dla mnie jest Jason Crump.
A najlepszy Fin w historii, Kai Niemi?
- Na pewno wiele zrobił dla naszego żużla, ale moim idolem nigdy nie był. Niestety niezbyt często można go było zobaczyć w telewizji, więc kiedy byłem mały, chciałem iść w ślady obecnych na ekranie najlepszych żużlowców świata; wspomnianego Duńczyka czy Bruce’a Penhalla.
Jakie są Twoje plany na pozostałą część sezonu oraz na przyszły rok?
- Po prostu coraz lepiej jeździć, zdobywać coraz więcej punktów. Nie stawiam sobie jakichś konkretnych celów do zdobycia.
Czy mógłbyś powiedzieć kilka słów o tym, jak wygląda Kauko Nieminem prywatnie?
- Od siedmiu lat mam tę samą dziewczynę; ślubu na razie nie planuję, choć w tych sprawach nigdy nie można być pewnym. Zimą uprawiam narciarstwo klasyczne oraz snowboarding.
Zaprzeczasz powszechnemu stereotypowi Fina, którzy są raczej smutnymi ludźmi.
- Tak, słyszałem o tym. Na szczęście nie jestem typowym obywatelem mojego kraju. Uwielbiam zabawę i często się śmieję; przynajmniej tak mi się wydaje. Dużo moich rodaków słucha smutnej muzyki, takiej jak black metal czy gothic. Ja uwielbiam rock i melodyjnego punka, a moje ulubione zespoły to Linkin Park i Green Day. Oczywiście mam również sporo płyt rodzimych zespołów, takich jak pewnie znani w Polsce: Nightwish czy Apocalyptica.
Kolejnym stereotypem jest to, ze Finowie preferują mocne alkohole a prawie każdy produkuje swój własny trunek…
- Taaak, ale ja nigdy nie próbowałem. Głównym powodem jest to, iż mam słabą głowę i nie mogę wypić za dużo. Dlatego moim ulubionym napojem pozostaje piwo, cięższe alkohole sprawiają, ze niestety nienajlepiej się potem czuję.
Rozmawiał: Piotr Kmieciak