W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Wojciech Żabiałowicz z sentymentem wspomina czasy, w których wygrywał Kryterium Asów. - Kryterium Asów traktowałem prestiżowo. Zawsze chciałem się pokazać z jak najlepszej strony. Bo tak jest nie tylko w żużlu, że zwycięstwo w zawodach otwierających sezon przynosi duży handicap na jego dalszą część. Zwycięstwo w Kryterium sprawiało, że sezon żużlowy zaczynało się od mocnego uderzenia i dzięki temu czułem się mocniejszy przed kolejnymi występami - wspomina Żabiałowicz.
Żabiałowicz uważa, że tegoroczne, jubileuszowe XXX Kryterium zapowiada się bardzo ciekawie. - W tym sezonie widzę, że organizatorzy przygotowali bardzo silną obsadę. Nie wiem, czy zawodnicy chcą mocno wejść w sezon, czy ranga Kryterium powraca. Kiedyś było tak, że do udziału w tych zawodach byli zapraszani zawodnicy, którzy osiągnęli najwyższą średnią biegopunktową w poprzednim sezonie. Potem różnie z tym bywało.
A jak sam zawodnik traktował zaproszenie do udziału w tych zawodach? - Nie wiem, czy to była jakaś szczególna nobilitacja. Ja zawsze starałem się jeździć dobrze, dzięki czemu moja średnia biegopunktowa była wysoka. Dzięki temu z kolei otrzymywałem zaproszenia do udziału w Kryterium Asów.
Popularny "Żaba" wspomina również, że czasami udział w Kryterium był zarazem pierwszym startem na torze. - Czasami nie mieliśmy możliwości trenować przed zawodami. Jedyny trening na motocyklu to był cross. I potem wręcz "z marszu" z toru crossowego jechało się do Bydgoszczy na pierwsze zawody otwierające sezon żużlowy w Polsce. W lepszej sytuacji byli żużlowcy, którzy znajdowali się w kadrze. Wyjeżdżaliśmy na wschód i razem z zawodnikami z ZSRR mogliśmy się przygotowywać do sezonu - podsumowuje Żabiałowicz.