Krzysztof Buczkowski: Polacy uciekają od odpowiedzialności

Zespół GTŻ-u ma za sobą pierwszy sparing w zbliżającym się sezonie. Grudziądzanie pokonali Betard Spartę Wrocław 50:40. Fenomenalnie jeździł Krzysztof Buczkowski, który nie znalazł pogromcy. Buczkowski ostro wypowiedział się także o "aferze tłumikowej".

- Wrocław przyjechał w trochę okrojonym składzie, ale byli Maciek Janowski, bracia Pawliccy, więc myślę, że było z kim się pościgać. Chłopacy z ekstraklasy, więc mogliśmy się trochę sprawdzić. Po tych treningach, które odjechaliśmy dotychczas myślę, że jest wszystko w porządku. Trochę trzeba dopasować ten sprzęt i myślę, że będzie dobrze - mówił tuż po zawodach Buczkowski.

W trzecim wyścigu doszło do groźnie wyglądającego upadku Kamila Brzozowskiego i Simona Steada. Polak opuścił tor w karetce, jak się jednak okazało, nic poważnego się nie stało.- Kamil jest trochę poobijany. Dostał motocyklem, ale myślę, że będzie wszystko w porządku. W niedzielę na pewno nie jedzie, ale do ligi na pewno spokojnie się wykuruje - powiedział "Buczek".

Najbliższe dni to czas ciężkiej pracy i treningów, gdyż już 3 kwietnia nastąpi inauguracja sezonu. - W niedzielę jedziemy rewanż we Wrocławiu. Później mam nadzieję, że pojedziemy we wtorek w Zielonej Górze i na końcu Włókniarz. Przed nami jeszcze trochę sparingów i zobaczymy jak to będzie. Myślę, że min. nasz wielki problem odnośnie tłumików wyjaśni się na początku tygodnia, żebyśmy mogli skupić się już tylko na jeździe - stwierdził Buczkowski.

Kapitan GTŻ-u miał startować także w Anglii w zespole Peterborough Panters. Jednak ze względu na to, że Polacy zdecydowali się jeździć na starych tłumikach, Polaka najprawdopodobniej zabraknie w ekipie "Panter". - Zrobię wszystko, żeby tam jeździć. Już sobie ten temat jakby odpuściłem, ale sobotę sobie przemyślałem, że nie wyobrażam sobie jazdy w jednej lidze. Wiadomo, że dla Polaka Polska jest najważniejsza, ale nie może tak być, że trójka zawodników, wielkie ukłony dla nich bo są najlepsi, ale nie mogą decydować za wszystkich. Mnie to w sumie najgorzej boli, że oni po prostu nie poszli za ciosem i nie zrezygnowali z Grand Prix. Trzeba powiedzieć krótko, ci słabsi od nich zawodnicy na tym stracili, tak jak ja i gro innych. Oni będą jeździli sobie na starych tłumikach w Polsce, a w Grand Prix i tak będą sobie jeździć. Czy tam jest bezpiecznie? Chyba nie! Chyba nie o to chodziło i ktoś się w zagubił w tym całym sporze tak mi się wydaje - powiedział oburzony zawodnik GTŻ-u.

Krzysztof Buczkowski twierdzi, że jest już gotowy na inaugurację sezonu. - Myślę, że jestem już gotowy do sezonu. Do Poznania mógłbym już jechać w tym tygodniu. Chociaż jeszcze jeden silnik muszę sprawdzić. Tego sprzętu się trochę natłoczyło, bo miałem jechać w Anglii. Na razie wszystko wstrzymane, miejmy nadzieję, że to wszystko pojedzie do Anglii i będę tam jeździł, bo jest to dla mnie nauka. Nie chodzi o żadne pieniądze tylko o naukę, atmosferę, która tam jest i daje mi spokój tu w Polsce, jestem lepszym zawodnikiem tutaj, więc myślę, że dla mnie i innych zawodników będzie to strata jak odpuszczę sobie rok we wszystkich ligach - dodał grudziądzanin.

Były zawodnik bydgoskiej Polonii uważa, że Polacy popełnili błąd decydując się na starego typu tłumiki, gdyż ten temat powróci w przyszłym roku, wtedy jednak światowa czołówka może zrobić krok w przód, Polacy natomiast zostaną w miejscu. - Rozumiem tych zawodników, którzy nie jeżdżą w innych ligach . Jest im łatwiej podjąć decyzję, że chcą startować w Polsce na starym tłumiku. Tylko nie jest to dobre dla mnie i kilku innych zawodników, którzy jeżdżą w Szwecji czy w Anglii. Nie rozumiem tej ucieczki, prędzej czy później ten nowy tłumik nastąpi, a za rok możemy być bardzo w tyle. Inni obcokrajowcy będą daleko z przodu i tu jeszcze raz podkreślę, że naprawdę nie chodzi o pieniądze. Trzeba po prostu coś znaleźć, żeby było dobrze. Polacy uciekają od odpowiedzialności, ja naprawdę tego nie rozumiem. Wszyscy chcą jechać, wiedzą, że to jest zły produkt, ale po prostu są takie przepisy, podpisali taki dokument i trzeba jechać. Tego najbardziej nie rozumiem, że tacy doświadczeni zawodnicy podpisują jakiś papier, a później go ignorują i wysyłają jakieś pismo - zakończył Krzysztof Buczkowski.

Źródło artykułu: