"Być albo nie być"
W ubiegłym roku Roman Jankowski nie kombinował przy ustalaniu meczowego składu. Zawodnicy przystępowali do zawodów prawie każdorazowo z tymi samymi numerami startowymi. Trener konsekwentnie stawiał na Troya Batchelora kosztem Adama Shieldsa. Młody Australijczyk mimo kilku wpadek wkomponował się w zespół. Jego postawa w perspektywie całego sezonu była więcej niż przyzwoita, co potwierdziło słuszność przyjętej przez "Jankesa" koncepcji budowania drużyny.
Wewnętrzna rywalizacja o miejsce seniora w składzie Unii od lat nie była tak emocjonująca jak to ma miejsce w tym roku. Zarówno Adam Skórnicki jak i Jurica Pavlic są silnie związani z Lesznem i wiążą z miejscowym klubem swoją przyszłość. Obaj postąpili też w śmiały sposób decydując się na rywalizację o miejsce w składzie. Przegrany w tym pojedynku może być zmuszony do porzucenia sportowych marzeń i szukania swojej szansy w innym klubie czy nawet klasie rozgrywkowej. Niewykluczone, że Roman Jankowski będzie musiał pogrzebać nadzieje swojego dobrego kolegi - Adama Skórnickiego.
Wybranie zawodników do składu na mecz inauguracyjny w Częstochowie nie będzie oznaczało zakończenia rywalizacji o miejsce w zespole. Rotacja w szeregach drużyny będzie nadal możliwa, ale wydaje się bardzo prawdopodobnym, że trener Jankowski podobnie jak przed rokiem będzie chciał szukać trwałego rozwiązania.
Batchelor poprowadzi parę?
Młody Australijczyk zdaje się być pewny miejsca w składzie. Trudno definitywnie oceniać jego formę w oparciu o jeden mecz sparingowy, ale trzeba przyznać, że jego występ w Gnieźnie wypadł imponująco. Dyspozycję Troya Batchelora mogła zweryfikować rywalizacja w mocno obsadzonym Memoriale Alfreda Smoczyka. Zawody te zostały jednak odwołane przez co Roman Jankowski stracił jedną z szans na porównanie dyspozycji w jakiej u progu sezonu znajdują się Batchelor, Skórnicki i Pavlic. Potwierdzenie dobrej formy przez Australijczyka mogłoby rozwiać wątpliwości szkoleniowca Byków w kwestii ustawienia par.
Gdyby Australijczyk był na siłach poprowadzić jeden z duetów, wówczas nie byłoby konieczności rozdzielania Janusza Kołodzieja i Damiana Balińskiego.
Pavlic i Skórnicki mają świadomość, że to właśnie między nimi rozegra się walka o miejsce w składzie. Mimo to w publicznych wypowiedziach starają się sprawić wrażenie jakby ta kwestia ich nie dotyczyła. Wymijająco stawia sprawę Pavlic, który uważa, że jeśli będzie w dobrej formie to trener na pewno na niego postawi. Skórnicki stwierdza z kolei, że myśli wyłącznie o tym aby "drzeć do przodu". Wypowiadane banały nie zmieniają faktu, że ich los uzależniony jest nie tylko od własnej postawy, ale także tego co będzie miał do zaoferowania drużynie konkurent.
Remis ze wskazaniem
W ubiegły wtorek przed meczem sparingowym ze Stelmet Falubazem Zielona Góra Byki trenowały "spod taśmy". Zdecydowanie lepsze wrażenie od Skórnickiego robił wówczas Pavlic. Zgodnie z oczekiwaniami Chorwat zdobył więcej punktów w środowym spotkaniu kontrolnym. Warto jednak zauważyć, że to właśnie w jeździe Skórnickiego było widać postęp w stosunku do poprzedzającego mecz treningu.
Słaba postawa Pavlica w spotkaniu sparingowym w Gnieźnie z pewnością nie przechyla jeszcze szali zwycięstwa na korzyść jego konkurenta, ale sprawia, że rywalizacja nabiera rumieńców. W tej chwili możemy mówić o remisie ze wskazaniem na Chorwata. W czwartek i piątek Byki zmierzą się w meczach kontrolnych z Unibaksem Toruń. Zarówno dla Skórnickiego jak i Pavlica stawką tych pojedynków jest "być albo nie być" w sezonie 2011.