Na krótkich, dziurawych, przyczepnych torach nasi zawodnicy sobie nie radzą - rozmowa z Markiem Cieślakiem

W minioną niedzielę młodzieżowcy z Wrocławia nie zdołali wywalczyć awansu do finału Młodzieżowych Mistrzostw Polski Park Klubowych. W rozegranej na torze w Ostrowie Wielkopolskim rundzie eliminacyjnej podopieczni Marka Cieślaka zajęli trzecie miejsce. Po zakończeniu niedzielnych zawodów szkoleniowiec wrocławskiego zespołu zgodził się na rozmowę z naszym portalem.

Jarosław Galewski: Jak oceni pan postawę wrocławskich młodzieżowców podczas rundy eliminacyjnej MMPPK w Ostrowie Wielkopolskim?

Marek Cieślak: Niestety, zabrakło nam jednego punktu, żeby awansować. Należy jednak pamiętać, że reprezentowała nas bardzo młoda para. Maciej Janowski zdobył 13 punktów, a Grzegorz Stróżyk, którego pozyskaliśmy ze Świętochłowic, dorzucił trzy "oczka". Od tego chłopaka nie można jednak wymagać cudu, ponieważ jechał może piąte zawody w życiu. Można powiedzieć, że zaprezentował się przyzwoicie. Na torze w Ostrowie startowało wiele drużyn, które dysponowały bardziej wyrównanym składem.

Na pewno śledził pan sobotnie Grand Prix w Cardiff. Jak ocenia pan występ Polaków w tych zawodach?

- Tor, który został przygotowany na sobotnie zawody, sprawiał naszym zawodnikom wiele problemów. Podobnie było w roku ubiegłym. Kłopoty naszych reprezentantów były bardzo widoczne. Niestety, na krótkich, dziurawych, przyczepnych torach nasi zawodnicy sobie nie radzą.

Wiele kontrowersji podczas sobotniego Grand Prix wzbudziły decyzje Marka Wojaczka. Sędzia klasy międzynarodowej nie powinien popełniać takich błędów podczas tak ważnej imprezy...

- Nie wiem, kto przyznał temu panu klasę międzynarodową. Ja na pewno bym tego nie zrobił. Myślę, że nie ma sensu do tego wracać. Sędzia podjął takie a nie inne decyzje. Gdybym ja rozstrzygał te sytuacje, to na pewno werdykt byłby inny. Na pewno nie wykluczyłbym ani Adamsa, ani Pedersena. Co do lotnych startów Andreasa, to uważam, że sędzia czasami powinien się przyznać, że zawodnik nie puścił sprzęgła zanim taśma poszła w górę. Arbiter powinien stwierdzić, że żużlowiec go po prostu wyczuł. Myślę, że w takiej sytuacji należy się do tego przyznać i nie przerywać biegu. Oczywiście, sprawa przedstawia się zupełnie inaczej, gdy zawodnik wystartuje z lotnego startu. Powiem panu szczerze, że dla mnie bardzo dobrym sędzią jest taki człowiek, o którym po zakończeniu zawodów się w ogóle nie mówi. Jeżeli nikt nie pamięta, kto sędziował, to znaczy, że wszystko było w porządku. Kiedy natomiast pamiętamy nazwisko arbitra, to prawdopodobnie ta osoba grała główne skrzypce.

Rozmawiamy przy okazji zawodów młodzieżowych, więc chciałbym zapytać o polskich juniorów. Na co stać naszych młodych zawodników w rozgrywkach rangi mistrzowskiej?

- Na pewno mamy szanse. Myślę, że w zawodach indywidualnych sporo osiągnąć może Adrian Gomólski. Na straconej pozycji nie stoi także Grzegorz Zengota. W turnieju drużynowym mamy naprawdę duże szanse na zwycięstwo. Wiele osób może w to nie wierzy, ale tor w Holsted wcale nie należy do trudnych. Mamy jeszcze dużo czasu do tej imprezy i na pewno będę cały czas uważnie obserwował wszystkich zawodników. Być może zrobimy jakieś zgrupowanie w Gdańsku, a jeśli nie tam, to na pewno gdzieś na twardym torze, ponieważ taki jest w Holsted. Zobaczymy, jak będą spisywać się nasi zawodnicy. Jestem przekonany, że mamy duże szanse, żeby zawalczyć.

Jeszcze niedawno polscy juniorzy byli murowanymi faworytami w zawodach o IMŚJ i DMŚJ. W tym roku ta sytuacja uległa zmianie. Czy nie martwi pana ten fakt?

- Smucimy się, bo trzy razy z rzędu notowaliśmy sukcesy w imprezach rangi juniorskiej. Zawody w tej kategorii wiekowej należały do nas, ale co z tego, skoro to w ogóle nie przekładało się na sukcesy w dorosłym żużlu. Nadal nie mamy seniora, który walczy o miano najlepszego zawodnika świata.

No właśnie, dlaczego?

- To chyba temat na szerszą dyskusję. Co do kategorii juniorskiej, to mamy przecież grupę młodych zawodników, którzy mają po szesnaście, siedemnaście lat i rokują duże nadzieje. Mam na myśli Lamparta, Janowskiego, Pawlickiego, Dudka i jeszcze kilku innych. Te nazwiska mogą niedługo notować bardzo dobre wyniki.

Rusza Liga Juniorów. To dobry pomysł?

- Niech nasi młodzi zawodnicy jeżdżą jak najwięcej. Taka impreza jest zawsze lepsza od zwykłego treningu. Teraz nawarstwia się wiele zawodów. W tym tygodniu odbędą się eliminacje do IMEJ w Krsko a także dwa turnieje Ligi Juniorów. Nie chciałbym oceniać niczego przed czasem. Zobaczymy, czy ta impreza się przyjmie.

Porozmawiajmy o rozgrywkach ligowych. Będziecie walczyć tylko o utrzymanie, czy stać was na coś więcej?

- Wszystko się okaże. Warto jednak powiedzieć, że mamy teraz decydujące mecze na własnym torze. Przyjeżdża Rzeszów, Gorzów. Jedziemy także do Zielonej Góry. We wszystkich tych spotkaniach mamy duże szanse na zdobycie punktów. Dobra jazda w tych pojedynkach może nam dać miejsce w szóstce. Jeśli się w niej znajdziemy, to później wszystko jest możliwe. Nie mamy już takiego składu jak kiedyś. Można powiedzieć, że czterech czołowych zawodników odeszło. Przyszli nowi zawodnicy z Ostrowa i Jeleniewski. Na pewno jest nam ciężko, ale uważam, że nasi żużlowcy naprawdę się rozwinęli i jadą dużo lepiej niż w zeszłym roku. Problem w tym, że przeciwnicy są bardzo wymagający. Chłopacy ścigają się teraz z Hancockiem, Pedersenem i ten przeskok jest dla nich olbrzymi. Najważniejsze, że idą w przód.

Źródło artykułu: