- W tej chwili prowadzimy internetową sprzedaż biletów na Grand Prix. Na dzień dzisiejszy rozeszło się około 8 tysięcy wejściówek. To jest połowa tego co na dzień dzisiejszy może pomieścić ten stadion. Pamiętajmy, że poza pierwszym łukiem wszędzie są plastikowe siedziska przez co pojemność stadionu się zmniejsza. Jesteśmy przygotowani na przyjęcie 18 tysięcy kibiców. Wliczam w tę liczbę miejsca stojące. Samych miejsc siedzących jest około 16 tysięcy - mówi Józef Dworakowski.
Prezes Unii Leszno tłumaczy dlaczego organizatorzy nie przewidują wypełnienia stadionu w takim stopniu jak to miało miejsce choćby w przypadku ubiegłorocznego spotkania finałowego Unii Leszno z zielonogórskim Falubazem. - Kilka miesięcy temu w czasie finału ligi było blisko 22 tysiące ludzi na meczu i wtedy nasz stadion nieładnie wyglądał. Nie chcemy sprzedać więcej biletów niż 18 tysięcy, bo to nie wygląda dobrze jak na stadionie przejścia między sektorami zapełnione są kibicami. Coś takiego jest źle odbierane w telewizji. W tym momencie mamy sprzedane 50 procent miejsc na stadionie.
Józef Dworakowski jest przekonany, że w sobotę, 30 kwietnia kibice obejrzą porywające widowisko. - Spodziewam się, że to będą fascynujące zawody, ze względu na to, że nie wiadomo w tej chwili, którzy z zawodników ze światowej czołówki są w najlepszej formie. Leszczyński tor nadaje się do walki więc można spodziewać się wielu mijanek i pasjonującego widowiska. Samego 30 kwietnia nie będziemy co prawda mieli wiele wpływu na przygotowanie tego toru, ale proszę mi wierzyć, kibice, którzy zdecydują się obejrzeć te zawody będą mieli bardzo interesujący wieczór.