Dyrektor MOSiR w Zielonej Górze: Ktoś uprawia politykę tam gdzie nie powinien

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pod koniec ubiegłego tygodnia trybuna K zielonogórskiego stadionu przy ulicy Wrocławskiej 69 została zamknięta dla publiczności. Widzowie nie mogli na nią wejść już podczas niedzielnego meczu Stelmet Falubazu z Włókniarzem Częstochowa.

Wszystko przez to, że wykonana w ostatnim czasie ekspertyza wykazała, że taniec "Labado", który wykonują kibice z Zielonej Góry grozi katastrofą budowlaną na tej trybunie. Zdaniem dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji to nie jego organizacja ponosi winę za takie zaprojektowanie obiektu. - Ja mam przed sobą pismo, z którego jasno i rzetelnie wynika, że po moim zapytaniu do projektanta "czy zostały uwzględnione obciążenia dynamiczne trybuny" otrzymałem odpowiedź w roku 2010. Mam odpowiedź, że tak, że projektant przy założeniach takie obciążenia uwzględnił - poinformował Robert Jagiełowicz na antenie Radia Zachód.

Dyrektor MOSiR odniósł się także do zachowania Roberta Dowhana. - Ferowanie wyroków w takiej sytuacji jest najłatwiejsze. Szczególnie, że podkręca to osoba, która powinna być zainteresowana i powinna uczestniczyć w budowaniu tej trybuny, a miał to wszystko mówiąc delikatnie w nosie. Teraz podburza i próbuje znaleźć rozwiązania, moim zdaniem, nieeleganckie, wiedząc jak sytuacja wygląda, to jest takie przykre. Uważam, że trzeba problem rozwiązać, ale nie ja jestem winien temu problemowi, a przede wszystkim nie pan prezydent, którego się w jakiś sposób wyciąga na to. To jest nieeleganckie, ale się już przyzwyczailiśmy, że ktoś uprawia politykę tam gdzie nie powinien i próbuje dyskredytować działania prezydenta i moje, a sam nie próbuje w tym temacie niczego mądrego zrobić. To jest przykre, ale jak już powiedziałem - ja się do tego przyzwyczaiłem, idą wybory i będzie to po raz kolejny podkreślane - stwierdził Jagiełowicz.

Źródło: Radio Zachód

Źródło artykułu:
Komentarze (0)