- Uważam że nasz wynik nie był najgorszy. Stać nas było na to, aby wyrwać kilka punktów gospodarzom. Niestety, tak się nie stało, ale nie załamujemy się. Wiemy, że jesteśmy w stanie w Lesznie pojechać bardzo skutecznie i wywalczyć punkt bonusowy. Na razie musimy jednak skoncentrować się na najbliższych meczach, aby nieco poprawić swoją jazdę i wygrywać z rywalami - stwierdził Damian Baliński w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Zawodnik Unii Leszno po dwóch indywidualnych zwycięstwach kompletnie nie radził sobie z nawierzchnią toruńskiego toru. - Trudno powiedzieć, co się ze mną stało. Po dwóch wygranych biegach nie robiłem w sprzęcie nic. Wydawało się, że wszystkie ustawienia są poprawne, dlatego nie widziałem konieczności wprowadzania poprawek. Kiedy pojechałem swój trzeci bieg stwierdziłem, że zmieniły się warunki na torze i przyznaję trochę zmieniłem przełożenia w motocyklu, ale to nie przyniosło żadnego skutku. Myślałem po dwóch pierwszych biegach, że wreszcie odczarowałem MotoArenę i będzie już tylko dobrze. Zwykle miałem problem ze zdobywaniem punktów w Toruniu. Nadal zastanawiam się jak najlepiej ustawić swój sprzęt.
Leszczynianin przywiózł do Torunia silniki, na których ściga się na swoim torze. - Miałem mieć przygotowane silniki specjalnie na tor w Toruniu. Gdy byliśmy tutaj na sparingu, nie spisywały się najlepiej, dlatego z nich zrezygnowałem i korzystałem z motocykli, na których jeżdżę w Lesznie. Muszę spokojnie przeanalizować, co poszło nie tak, ponieważ dwa pierwsze biegi były bardzo dobre, a później było fatalnie - zakończył.
Damian Baliński nadal nie czuje się pewnie na MotoArenie