Robert Kościecha: W życiu sportowca są takie chwile

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Robert Kościecha od kilku tygodni nie może znaleźć optymalnej formy. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl żużlowiec Polonii przyznaje, że przeżywa trudne chwile, ale robi wszystko, żeby wrócić do lepszej formy.

Ostatnie mecze nie są dobre w wykonaniu Roberta Kościechy. Wychowanek Apatora Toruń zagubił gdzieś formę z początku sezonu. - Ostatnie tygodnie są dla mnie trudne. W życiu sportowca są takie chwile, że po prostu nie wiadomo o co chodzi. Próbuję zrobić wszystko, żeby ta forma z początku sezonu wróciła. Gdzieś się pogubiłem, ale myślę że prędzej czy później ona musi wrócić. Cały czas trenuję i nie zamierzam się poddać - deklaruje Kościecha.

"Kostek" wie, że przyczyna słabych startów leży w nim, a nie w motocyklach. - Najłatwiej jest powiedzieć, że to wina motocykli. W moim przypadku tak nie jest. Na treningach i sparingach wygrywam z moimi kolegami z dużą przewagą, a przychodzą mecze i coś się dzieje. W Pile na sparingu byłem naprawdę szybki, a potem w Gnieźnie wyszło jak wyszło. To nie wina motocykli tylko moja. Każdy słaby występ dołuje, powoduje że zaczyna brakować wiary - mówi popularny "Kostek".

Robert Kościecha wie, że kibice oczekują od niego lepszej jazdy i obiecuje, że robi wszystko, żeby tak się stało. - Nie należę do ludzi, którzy po kilku niepowodzeniach kładą się na kanapę, biorą piwko czy drinka i mówią, że to już koniec, że trzeba sobie dać z tym spokój. Nie ma takiej opcji. Zjawiam się na wszystkich treningach i sparingach, wykorzystuję je w 100 proc. Jeżdżę jak najwięcej, dopasowuje każdy sprzęt tak długo, aż to puści, bo ta niemoc w końcu musi się skończyć. To nie jest kwestia tego, że coś źle robię. Tak samo jak przed każdym sezonem, również w tym roku przygotowywałem się kondycyjnie i sprzętowo. Nie wiem, dlaczego dopadł mnie ten kryzys. Wiem z kolei, że teraz jest czas na to, żeby z niego wyjść. Musi być dobrze w przyszłości, jakąś nadzieją trzeba żyć, bo inaczej dalsze ściganie nie miałoby sensu - podsumowuje Kościecha.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)