Gospodarze zaskoczeni własnym torem - komentarze po meczu Kolejarz Opole - Lubelski Węgiel KMŻ

Kolejarz Opole przegrał na własnym stadionie z Lubelskim Węglem 42:47. Po meczu gospodarze bili się w pierś, a także narzekali na swój tor. Goście nie ukrywali radości z wygranej i podkreślali dobrą atmosferę w zespole.

Andrzej Maroszek (Kolejarz Opole): Nie jechaliśmy z byle kim. Lublinianie to silny zespół, a po ostatnich niepowodzeniach byli szczególnie zmobilizowani. To nas jednak nie tłumaczy, gdyż wygrana była w zasięgu. Kto by się jednak spodziewał tak słabego występu Adama Czechowicza? Dotąd nie zawodził, a dzisiaj z trudem wywalczył jeden punkt. Dodatkowo w jednym biegu trzykrotnie leżał na torze. To też o czymś świadczy. Kompletnie rozczarował Igor Kononow. Gdzieś zatracił swoją waleczność. W tym roku jest po prostu bardzo słaby. Nie możemy jednak skreślać Kolejarza. Liga jest bardzo wyrównana, a czołowa trójka wciąż w naszym zasięgu. 22 maja czeka nas mecz w Równem. Zmiany są potrzebne, ale dużego pola manewru nie mamy. Kontuzjowany jest McGowan, a w słabej formie znajduje się Kling. Musimy się zmobilizować i walczyć.

Adam Czechowicz (Kolejarz Opole): Przyczyn porażki upatrywałbym w słabej postawie mojej i Igora. Tak dużego pecha jak dzisiaj chyba nigdy nie miałem. Borykałem się z problemami. Jeden z silników się przytarł, a drugim awarii uległa rama. Wkradła się duża nerwowość. Wjeżdżałem nawet tam, gdzie nie byłem powinien i stąd wynikały upadki. Robiłem to jednak po to, by zdobywać punkty, niestety skończyło się dwoma wykluczeniami. Zastrzeżenia mam również do toru, który został przygotowany inaczej niż na treningach. Tak się nie powinno zdarzać. To mnie jednak zupełnie nie tłumaczy. Jeżdżę tu tyle lat, że tor powinienem rozszyfrować jako pierwszy.

Łukasz Bojarski (Kolejarz Opole): Nawierzchnia trochę różniła się od tej, na której trenowaliśmy, w czasie zawodów się zmieniała i nie potrafiłem jej rozgryźć. W pierwszym biegu byłem dobrze spasowany. Wygrałem start i dowiozłem dwa punkty do mety. Później tor stał się twardy. Wprowadziłem pewne poprawki, ale okazały się niepotrzebne. Jestem jednak bogatszy o kolejne doświadczenia i mam nadzieję, że to zaprocentuje w niedalekiej przyszłości.

Rafał Fleger (Kolejarz Opole): Porażka bardzo boli, tym bardziej że jechaliśmy u siebie. Trzeba jednak podkreślić, że rywale byli dobrze dysponowani. Choć startuję w Opolu od początku sezonu, to nie potrafiłem się dopasować do toru. Te ustawienia, których zawsze używałem tym razem zawiodły. Dopiero po zmianie przełożeń zacząłem walczyć i wygrywać. Pech dopadł mnie w czwartym starcie, gdy upadłem z powodu pęknięcia kierownicy. Trochę jestem potłuczony. Doskwiera mi kolano, ale zmagam się z nim od dawna, więc myślę, że ból szybko przejdzie.

Dariusz Sprawka (Lubelski Węgiel): Przed meczem przeżyliśmy horror z Tyronem Proctorem, który utkwił na lotnisku w Anglii, ponieważ sprzedano podróżnym zbyt wiele biletów. Lot przesuwano, w końcu Tyron o 14.40 wylądował w Katowicach. By zdążył na mecz, opóźnialiśmy prezentację, prosiliśmy o pamiątkowe zdjęcia. Udało się. Australijczyk dotarł w ostatniej chwili na stadion, wskoczył w kombinezon i swój pierwszy bieg wygrał. Ukłony przed nim. To prawdziwy profesjonalista. Wiele osób mówiło, że w zespół nie stanowi monolitu, a między zawodnikami iskrzy. Dzisiejszy mecz jakby temu zaprzeczył. Mam też apel do kibiców - nie bądźcie jak chorągiewki. Fala krytyki, która przetoczyła się przez klub była nieadekwatna do panującej sytuacji. Domagano się zmiany trenera, działaczy, zawodników. Brakowało w tych słowach zdrowego rozsądku i trzeźwego myślenia. Po zwycięstwie wszyscy noszą nas na rękach i klepią po ramieniu. To oczywiście cieszy i buduje, ale sztuką jest być z drużyną także w złych momentach.

Zbigniew Suchecki (Lubelski Węgiel): Tylko w pierwszym biegu spisałem się słabo, w kolejnych było naprawdę dobrze. W ostatnim wyścigu nie nawiązałem walki, ponieważ uciekło mi powietrze z opony. Moja dyspozycja rośnie i mam nadzieję, że będzie równie dobra lub jeszcze lepsza. Już w sobotę zanotowałem udany występ w Niemczech, gdzie zwyciężyłem we wszystkich swoich biegach. Myślę, że wyniki przyszły wraz ze zmianą silników. Dzisiaj jechaliśmy pod presją, ale nie wytworzyli jej działacze, a my sami. Wiedzieliśmy, że nie spełniamy oczekiwań i chcieliśmy sobie udowodnić, że potrafimy wygrywać. Porażki z początku sezonu trochę nas dołowały, lecz to zwycięstwo zapewne podbuduje morale.

Paweł Miesiąc (Lubelski Węgiel): Każdy pojechał na swoim poziomie i dołożył cenne punkty. Mimo że przegrywaliśmy na początku, w zespole była mobilizacja. Pogubiliśmy parę punktów. Upadłem na punktowanej pozycji, a Proctorowi zdefektował motocykl. Kibice skreślili nas zbyt szybko. Jedna wpadka nie może o niczym świadczyć. Teraz nadzieje powinny odżyć. Wygraliśmy na trudnym terenie i zrehabilitowaliśmy się z porażkę w Krakowie.

Komentarze (0)