Paweł Miesiąc: Nie wiem, czy teraz nie jest już za późno

W przegranym na własnym torze 43:47 meczu Lubelskiego Węgla KMŻ ze Stokłosa Polonią Piła Paweł Miesiąc zdobył 10 punktów i obok Tyrona Proctora był liderem swojej drużyny. Wychowanek Stali Rzeszów nie był jednak zadowolony po zakończeniu spotkania.

Lubelscy kibice od czasu reaktywacji żużla w Lublina w 2009 roku nie przywykli do porażek na własnym torze. Do czasu spotkania ze Stokłosa Polonią Piła zdarzyło się to tylko raz, w meczu z Orłem Łódź 5 kwietnia 2009 roku, kiedy Koziołki uległy przyjezdnym 38:52. Dlatego też podczas niedzielnego meczu wielu kibiców było niezwykle rozczarowanych, co ukazywali, kierując niepochlebne okrzyki do przebywających w parku maszyn zawodników, trenera i działaczy Lubelskiego Węgla KMŻ. Postawę fanów potępił Paweł Miesiąc, który uważa, że takie reakcje kibiców bardzo szkodzą zawodnikom.

- Na pewno kibice nie zachowali się zbyt ładnie, my chcemy być skoncentrowani na jeździe, myślimy o torze, a oni do nas wołają, rozpraszają nas, pojawiły się nawet okrzyki w stylu "wypier...". To jest naprawdę niemiłe, kiedy my chcemy jechać jak najlepiej - ocenił postawę sfrustrowanych lubelskich kibiców Miesiąc.

Mimo, że w niedzielnym meczu po dwóch biegach gospodarze mieli przewagę sześciu punktów, nie udało im się pokonać doskonale dysponowanych tego dnia żużlowców z Piły, których do zwycięstwa poprowadzili bracia Przemysław i Piotr Pawliccy. Paweł Miesiąc nie może być zatem zadowolony po meczu ze Stokłosa Polonią, jednak jego dorobek - 10 punktów - nie przynosi wstydu.

- Niestety nie udało się wygrać. Ja w jednym z biegów na prowadzeniu miałem "kapcia" i spadłem na drugą pozycję. Później zdobyłem tylko jeden punkt, ale jechałem z bardzo niekorzystnego trzeciego pola i zostałem na starcie. W ostatnim, piętnastym wyścigu byłem szybki i chciałem kontrolować bieg, ale Tyron Proctor mnie zablokował i musiałem zamknąć gaz, co wytrąciło mnie z jazdy. Przy tych tłumikach przy minimalnym odjęciu gazu motor "zdycha" i Przemkowi Pawlickiemu znów udało się mnie wyprzedzić - zanalizował swój występ popularny "Łełek".

Porażka z pilską drużyną stawia lublinian w bardzo trudnej sytuacji w kontekście walki o awans do I ligi. Żużlowiec LW KMŻ uważa, że zespół powinien wrócić do zwycięskiego składu z meczu w Opolu, wygranym przez Koziołki 47:43. Miesiąc obawia się jednak, że fatalna postawa jego i kolegów na początku sezonu może nie pozwolić ekipie z Koziego Grodu na skuteczną walkę o I ligę.

- Ostatnio w Krośnie źle dobrałem silnik i to była pomyłka, dziś było z mojej strony w miarę okej, ale drużynowo jest bardzo źle, przegraliśmy mecz u siebie, a w ogóle nie przypuszczaliśmy, że w tym sezonie się coś takiego zdarzy. To pokazuje, jak wyrównana i mocna jest druga liga. Myślę że trzeba wrócić do zwycięskiego składu z Opola, tak trzeba było jechać od samego początku, żeby "Puzon" był z nami, tak będzie lepiej. Przecież wygraliśmy w Opolu, gdzie chyba nikt już nie wygra i to pokazało, że jesteśmy mocną drużyną, a wprowadzono zmiany w składzie, kombinacje... To wszystko działa na psychikę zawodników, nie mogliśmy się spokojnie przygotowywać. Myślę, że spokój i ustabilizowanie tego wszystkiego są najważniejsze i będzie okej, ale nie wiem, czy teraz nie jest już za późno - martwi się Paweł Miesiąc.

Komentarze (0)