Eks-gdańszczanin nie jest w pełni usatysfakcjonowany liczbą punktów, jaką zdobył przeciwko swojej byłej drużynie. - Jestem średnio zadowolony, z bonusami zdobyłem 8 punktów. To nie jest zbyt dobry rezultat, jeśli chodzi o mecze u siebie. Cieszę się jednak, że udało nam się wygrać za 3 punkty. Zawaliłem trochę ostatni bieg i to mnie martwi. Może byłem trochę rozbity po upadku i nie do końca dobrze się czułem. No ale cóż, tak to jest, trzeba jechać dalej.
Robert Kościecha twierdzi, że jego upadek był zdarzeniem jak najbardziej typowym dla żużla i nie było w nim złośliwości ze strony przeciwnika. -To było normalne, żużlowe starcie. W tym sporcie upadki są rzeczą częstą i powszednią, więc może się to zdarzyć w każdym momencie. Rozpychamy się łokciami, jeden drugiego trąci i już jest problem. Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni. Tak po prostu bywa, ktoś kogoś zaczepi, czy popchnie, ale nie robimy z tego żadnej afery.
Żużlowiec Polonii jest zdania, że to głównie dzięki świetnym startom gdańszczanie zaczęli błyskawicznie odrabiać straty po 10 biegu. - Dobrze się dopasowali i po tak wielu słabych wyścigach zaczęli przede wszystkim lepiej wychodzić spod taśmy. Już od startu w zasadzie nam uciekali i musieliśmy próbować ratować wynik na dystansie. Dla kibiców to jednak było chyba lepiej, spotkanie zrobiło się bowiem wyrównane i bardziej zacięte. Co za tym idzie, były większe emocje i od razu lepsze widowisko.
Kościecha jest pełen optymizmu przed potyczką w Łodzi, która czeka bydgoszczan już w najbliższej kolejce. - Osobiście lubię jeździć w Łodzi, a tamtejszy tor nie sprawia mi absolutnie żadnych problemów. Mam nadzieję, że będzie wszystko ok i wywieziemy stamtąd 3 punkty. Taki jest nasz cel na to spotkanie.