Hynek Stichauer: Mam nadzieję na więcej startów dla Piły

Wraz z początkiem czerwca Hynek Stichauer powrócił do ścigania. Półtora miesięczna przerwa była wymuszona bolesną kontuzją barku. W ostatnich dniach Czech zdążył zadebiutować w barwach Stokłosy Polonii Piła, a na Wyspach przeniósł się z Berwick do Plymouth.

W ostatnią niedzielę w ramach dziewiątej kolejki II ligi Czech odjechał swój pierwszy mecz w tym sezonie ligi polskiej. Rywalem pilan była Speedway Wanda Kraków, której barw Stichauer bronił w ubiegłorocznych rozgrywkach. W stolicy Małopolski na dobrze znanym sobie obiekcie zdobył pięć punktów z bonusem jadąc nawet w kończącym mecz piętnastym wyścigu. Zwłaszcza początek zawodów był w wykonaniu pardubiczanina dobry. Potem jednak sporo do powiedzenia miała pogoda, która mniej więcej w połowie meczu skutecznie pokrzyżowała plany zawodnikom, przede wszystkim pod kątem doboru przełożeń. - Ze swojego występu jestem umiarkowanie zadowolony. Mogło być lepiej, ale też gorzej. Początek całkiem dobry, ale potem spadł deszcz i mieliśmy trochę problemów. Jazdy nie ułatwiały też dziury, które potworzyły się na wirażach - komentował swój występ 24-letni zawodnik.

Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem gości 48:42, a to kolejny ważny krok w kontekście awansu Stokłosy Polonii Piła w szeregi pierwszoligowców. - Spokojnie, najważniejsze żebyśmy wygrywali, a sukces wtedy sam przyjdzie. Jest świetna atmosfera w klubie, a do tego już w moim debiucie w barwach Piły odnieśliśmy zwycięstwo na torze rywala. Speedway Wanda to był mój zespół w tamtym sezonie, dlatego szczególnie cieszy mnie ten sukces. Ja jestem szczęśliwy, że tu jestem i mam nadzieję na więcej startów dla tego klubu. Czekam na sygnał od trenera Piotra Szymko - mówi z nadzieją.

Zawodnik podkreśla również, że w porównaniu do poprzedniego sezonu krakowski owal nie różnił się od tego, na jakim miał okazję startować w sezonie 2010 w roli gospodarza. - Krakowski tor nie różni się praktycznie od tego, co było w tamtym roku. Sprawę rozszyfrowania obiektów utrudniają natomiast nowe tłumiki i to jest ten podstawowy problem, że czasem nawet dobrze znana nawierzchnia staje się zagadkowa - tłumaczy.

W ostatnich dniach "Hynkator" podjął ważną decyzję dotyczącą jego przyszłości na Wyspach Brytyjskich. Zmienił bowiem pracodawcą w Premier League. - Powiem szczerze, że po tej kontuzji barku, która wyłączyła mnie z żużla na ponad miesiąc, poważnie zastanawiałem się nad dalszymi startami w Anglii i powrotem do Berwick. Dochodziły do mnie sygnały, że po wyleczeniu mogę nie wrócić w szeregi Bandytów. Pojawiła się jednak propozycja z Plymouth, tamtejsi działacze bardzo o mnie zabiegali i podpisałem tam kontrakt. Ważne było również dla mnie to, że mieszkam w Wolverhampton, a stamtąd jest blisko do Plymouth - wyjaśnia.

Czeski jeździec w Anglii startuje już od kilku lat i zwiedził niemal wszystkie tamtejsze tory, tymczasem ten Diabłów jest dla niego zagadką. - Choć mam za sobą już przejechanych wiele wyścigów, to jednak w Plymouth nigdy nie byłem. Podobno tor jest geometrycznie zbliżony do tego w Wolverhampton. A to by mi bardzo odpowiadało, ponieważ owal Wolves bardzo lubię - kończy.

Komentarze (0)