Daniel Jeleniewski (Orzeł Łódź): Cieszę się bardziej ze zwycięstwa w meczu niż ze swojego występu, który też był udany. Właściwie tylko raz zrobiłem błąd, nie zareagowałem odpowiednio z przełożeniami i przegrałem, inne biegi wygrałem podwójnie. Przed meczem dziwiłem się trochę, bo poznaniacy protestowali w Gdańsku, a teraz zrobili taki sam tor. Wydaje mi się, że był trudny - powinno się robić nawierzchnię pod siebie, a nie przeciw komuś. A mi wydaje się, że gospodarze chcieli nam zrobić na złość.
Janusz Ślączka (trener Orła Łódź): Chcieliśmy pojechać dobry mecz. Wiadomo, że gdyby szło ciężko - cieszylibyśmy się z bonusa. No ale nie poszło źle na trudnym, przyczepnym torze. Dziwie się trochę gospodarzom, że taki przygotowali, bo np. Norbert Magosi lubi gdy jest twardo, nie wiem więc pod kogo był ten tor przygotowany. U nas start też jest przyczepny i nam taki pasuje, także moim zawodnikom było to na rękę. Wejścia w łuk też były przyczepne, wyjścia też, środek był twardy i przed meczem nienajlepiej to wyglądało. Sędzia nakazał prace i później było już OK.
Rafał Trojanowski (Orzeł Łódź): Myślę, że mecz udany, tym bardziej, że po czwartkowym spotkaniu nie doszedłem jeszcze do siebie i na pewno nie jestem w jakiejś rewelacyjnej formie. Miałem trochę pecha, bo dwa biegi, które prowadziłem, przerywano. Miałem więc więcej okrążeń i z każdym czułem się coraz gorzej. Szkoda, bo była szansa wygrać jeden czy dwa biegi więcej. W 15. biegu ewidentnie odpuściłem. Troszkę tor był inny niż gdy ja startowałem, ale myślę, że było OK. Satysfakcja ze zwycięstwa jest, przyjechałem się dobrze zaprezentować. Jako drużyna chcieliśmy wywalczyć o zwycięstwo, bo ostatnie mecze jechaliśmy dobrze.
Mirosław Kowalik (trener Lechma Poznań): Mam trochę żalu do siebie, że Magosi nie pojechał w rezerwie taktycznej, miałem go już nawet wpisanego za Szewczykowskiego, ale Miśkowiak podstawił mu sprzęt i liczyliśmy, że coś pojedzie, ale guzik pojechał. Znowu mieliśmy tylko trzech zawodników. Jest dramat i boję się, że możemy wet nie dotrwać do baraży. Jestem sportowcem i przed meczem wierzyłem w zwycięstwo, co było jednak mało prawdopodobne. Nie załamuję się jednak, zrobimy wszystko, aby ten klub dotrwał do końca sezonu, a później przeprawić go przez baraże. To są dla nas teraz najgorsze momenty.
Robert Miśkowiak (Lechma Poznań): Przegraliśmy, bo w dwóch i pół zawodnika nie da się wygrać, jakby nie liczyć punktów, to nie jest możliwe. Chociaż trzeba przyznać, że jesteśmy lepszą drużyną niż Łódź, tylko że dziś nie jechaliśmy w pełnym składzie, a rywale tak, a i tak nie mogli nam odskoczyć. Gdyby jechał z nami chociaż Krzysiu Słaboń... Było widać, że Adrian ma coś z motocyklami i próbowałem mu pomóc. Nie jest jednak łatwo tak wsiąść na cudzy motocykl i od razu pojechać, no ale trzeba było próbować, bo już gorzej być nie mogło.
Norbert Kościuch (Lechma Poznań): Mój występ niezły, oprócz ostatniego biegu, w którym popełniłem błąd z ustawieniami silnika, do tego stanąłem w złej koleince. Reszta biegów dobra, poza tym, w którym ledwo uchroniłem się od upadku. Nie wiem czy wolno mi cokolwiek komentować, ale myślę, że każdy kto to widział, odpowie sobie na pytanie czy to było fair. Co do toru - był lepszy niż w zeszłym tygodniu, gdy się rozerwał. Dziś też się rozerwał, ale tylko w dwóch miejscach i dodatkowo doskonale już przed meczem było widać gdzie. Dla mnie ten tor nie był niebezpieczny i chyba dla innych też. Może na początku tak wyglądał, ale do zawodów był przygotowany odpowiednio.