- Złożyłem rezygnację. Nie są łatwe takie decyzje, ale uważam, że trzeba wiedzieć, kiedy odejść. Te osiem lat poza domem odbiły się na stanie mojego zdrowia. Może mniej fizycznego, a bardziej psychicznego. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ile wysiłku kosztuje harówka w klubie żużlowym, dopinanie wszystkich formalności, pilnowanie terminów. Śledzenie komunikatów, przesyłanie wyników. Zabieganie o sponsorów, kiedy człowiek czuje się jak żebrak, choć przecież prosi nie dla siebie, tylko dla klubu. Czas odpocząć, zadbać o zdrowie. Nie odchodzę skonfliktowany, ale w normalnych relacjach z obecnym zarządem. Rozpoczynam urlop - poinformował Nagel na łamach Gazety Pomorskiej.
Pokusił się też o porównanie GTŻ, z okresem kiedy w lidze występował jeszcze GKM Grudziądz. - Z sentymentem wspominam sezon GKM , kiedy to po spadku wracaliśmy do I ligi, a skład był bardziej polski. Mieliśmy w większości zawodników krajowych i drużynę na miejscu. Co prawda, znakomity żużlowiec Billy Hamill dojeżdżał na mecze, ale wówczas można było zorganizować w tygodniu trening dla większości drużyny. Dziś w Grudziądzu jest tylko dwóch polskich liderów i młodzież. Trener inaczej prowadzi drużynę, która scala się głównie przed meczami. Nastały inne czasy, ale uważam, że obecny skład GTŻ, jak na możliwości finansowe klubu, jest bardzo dobry - przyznał.
Źródło: Gazeta Pomorska.