- Nie wiem, co powiedzieć. To był gów..... mecz. Rzeszowianie byli dobrze dysponowani, my mieliśmy trochę pecha i skończyło się tak, jak się skończyło. Zawsze jest ciężko. Jeśli chodzi o mnie, to muszę powiedzieć, że tor w Zielonej Górze za każdym razem jest inny i mam problem ze znalezieniem odpowiednich przełożeń. Nie można jednak na to narzekać, bo nawierzchnia jest taka sama dla wszystkich. Jechaliśmy u siebie i powinniśmy wygrać ten mecz, ale niestety zaledwie zremisowaliśmy - powiedział po środowym meczu Jonas Davidsson.
Czy problem zielonogórskiego Szweda, który nie pozwala mu ostatnimi czasy na dobrą jazdę w polskiej lidze, tkwi w jego głowie czy sprzęcie? - Szczerze mówiąc nie wiem. We wtorek w Szwecji zdobyłem 10 punktów, a w środę w Polsce tylko 3. Mam wzloty i upadki. Nie jest fajnie, kiedy akurat notuję upadek, ale tak to wygląda. Staram się walczyć. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. Musimy jednak poczekać i dopiero wtedy zobaczymy, jak będzie - stwierdził.
Bardzo prawdopodobna jest sytuacja, w której w pierwszej rundzie fazy play-off naprzeciw siebie staną ekipy z Rzeszowa i Zielonej Góry. - Runda zasadnicza się jeszcze nie skończyła, więc nie ma jeszcze sensu wybiegać w przyszłość i zastanawiać się nad rywalem w fazie finałowej. Każdy zespół w play-offach będzie mocny. Dla nas nie ma większego znaczenia z kim pojedziemy. Recepta na takie dwumecze jest prosta. Musimy dobrze zaprezentować się na swoim torze i uzyskać wysoką przewagę przed rewanżem. Niemniej jednak przed nami jeszcze dwa mecze i musimy się teraz skupić na nich, a nie na play-offach. Wciąż walczymy - zakończył 27-letni żużlowiec.
Jonas Davidsson (kask niebieski) z tyłu stawki to częsty widok w sezonie 2011