Buczkowski podobnie zresztą jak i cały zespół gości, nie krył pretensji do arbitra zawodów Marka Wojaczka, który zdecydował się na powtórkę biegu dwunastego, w którym jadący na ostatnich pozycjach gdańszczanie zderzyli się ze sobą na ostatnim okrążeniu. Z powtórki wykluczony został Magnus Zetterstroem, a osamotniony Dawid Stachyra zdołał przywieźć 2 punkty.- Cieszymy się z punktu bonusowego, ale pomyślmy co by było, gdyby ten bieg sędzia zaliczył na 5:1 - wygralibyśmy to spotkanie. Takie jest sędziowanie w Polsce. W Anglii czy Szwecji ten bieg zostałby zaliczony. To było ostatnie okrążenie. Tomek Chrzanowski i David Ruud jechali na podwójnym prowadzeniu i byli już w wirażu. W powtórce dobrze pojechał Dawid Stachyra, zgarnął nam te dwa oczka i stało się tak, jak się stało - mówił po meczu nieco rozżalony "Buczek".
To właśnie wychowanek grudziądzkiego klubu do spółki z Davey’em Wattem uratował bonus dla GTŻ-u w biegu piętnastym, kiedy udało im się podwójnie pokonać Thomasa Jonassona i Dawida Stachyrę. - Jechaliśmy w tym meczu po bonus i nam się udało. W ostatnim biegu widziałem, że robi się ciasno i przyciąłem w krawężnik. Zakotłowało się, ale ja i Davey Watt wyskoczyliśmy na podwójne prowadzenie. Mamy bonusa i nie jesteśmy na straconej pozycji w play-off. Myślę, że będzie dobrze. W Gdańsku zawsze było nam ciężko, ale pokazaliśmy, że tor nam pasuje. Na przygotowanie nawierzchni nie mogliśmy narzekać ani my, ani gospodarze. Tor sprzyjał walce i myślę, że kibice obejrzeli dobre zawody.
Krzysztof Buczkowski przed gdańszczanami w wyścigu piętnastym.