"Davidoff", który w pojedynku z drużyną z Grudziądza pokazał się z dobrej strony, po upadku narzekał na ból i opuchliznę lewej dłoni. Prześwietlenie potwierdziło podejrzenia samego zawodnika - Stachyra doznał pęknięcia piątej kości śródręcza.
- Muszę odpocząć przez kilka dni, żeby wykurować rękę. Po niedzieli mam zamiar wrócić do treningów. Będzie dobrze, musi być. Nie z takimi kontuzjami dawałem już sobie radę - powiedział Dawid Stachyra.
Różne opinie wzbudziła jednak wśród fanów sytuacja z ostatniego biegu pojedynku przeciwko grudziądzanom, w którym Stachyra startował w pierwszego pola. Spora część osób obecnych na stadionie i trener Chomski twierdzą, że "Davidoff" popełnił błąd nie wychodząc z pierwszego wirażu przy krawężniku, lecz spychając do bandy Davey Watta i jadącego po szerokiej Thomasa H. Jonassona. Jak na tą sytuację zapatruje się sam zawodnik? - Pewnie jest w tym trochę racji. Chciałem dobrze, a wyszło jak wyszło. Gdybym zdecydowanie wygrał start na pewno nie poszerzałbym toru jazdy. Jednak Watt jechał równo ze mną, więc "ciągnąłem" go do końca, sądząc, że obok Australijczyka będzie Buczkowski, dzięki czemu w tyle zostaliby obaj rywale - wytłumaczył Dawid Stachyra.