Andrzej Witkowski: Dając kartę Wardowi, pomagamy Australii

Wszystko wskazuje na to, że 27 sierpnia z dziką kartą na MotoArenie wystartuje Darcy Ward, a nie jak zakładano wcześniej Adrian Miedziński. Byłby to precedens w historii turniejów Grand Prix rozgrywanych w Polsce.

- Po ubiegłorocznym GP Challenge w Vojens, w którym Janusz Kołodziej pechowo zajął czwarte miejsce, powiedziałem kolegom z FIM, że nie wyobrażam sobie, by zabrakło go w tegorocznym cyklu Grand Prix. Oni odparli, że jest trzech Polaków w gronie stałych uczestników, a Kołodzieja możemy zgłaszać do turniejów u nas w kraju. Po konsultacji uznałem, że lepiej mieć jedną stałą kartę niż trzy pojedyncze, bo jest w interesie polskiego żużla, by zdolny Kołodziej się rozwijał. Miedzińskiego mi szkoda, dlatego powalczymy, by pojechał z dziką kartą w Gorzowie. Poza tym musimy myśleć o tym, by w innych częściach świata żużel nie zniknął. Dając kartę Wardowi, pomagamy Australii - powiedział na łamach Przeglądu Sportowego Andrzej Witkowski, prezes Polskiego Związku Motorowego.

Jeśli dzika karta dla Warda zostanie zatwierdzona, to po raz kolejny potwierdzi się, że Polacy nie mają za wiele do powiedzenia w światowym żużlu, choć to właśnie nasz kraj napędza cykl Grand Prix i gwarantuje największe zarobki.

Źródło: Przegląd Sportowy.

Źródło artykułu: