Było to dość śmieszne i niefortunne z mojej strony - komentarze po rzeszowskiej Lidze Juniorów

Zwycięstwem Stelmetu Falubazu Zielona Góra zakończyła się pierwsza runda Ligi Juniorów w Rzeszowie. Podczas zawodów nie zabrakło walki na torze i ciekawych mijanek. Co powiedzieli główni bohaterowie tych zawodów?

Kamil Prokop (PGE Marma Rzeszów): Cieszę się. Nie spodziewałem się tak dobrego pierwszego biegu, w którym w miarę dobrze wyszedłem ze startu i znalazłem się na trzeciej pozycji przed rywalem. Na szczęście dojechałem szczęśliwie do mety. Niestety szkoda mi tego trzeciego biegu. Troszeczkę przegiąłem. Nie wiedziałem do końca co robić. Są to pierwsze moje zawody, w których zdobywam punkty. Nie mam jeszcze dużego doświadczenia. Próbowałem dobrze wejść w łuk, ale znalazłem się w takiej sytuacji, w której nie wiedziałem co robić. Musiałem położyć motocykl, żeby nie wjechać z pełnym impetem w bandę. Było to dość śmieszne i niefortunne z mojej strony. Wstałem i myślałem, że motocykl nie daj Boże uderzył w kolegę. Patrzę i nigdzie go nie ma, pod bandą także. Aż w końcu pomyślałem, że być może wyleciał za płot. Ze zdrowiem wszystko w porządku, gorzej z tym motocyklem. Na obecną chwilę nie nadaje się do jazdy.

Kacper Rogowski (Stelmet Falubaz Zielona Góra): Najważniejsze, że wygraliśmy drużynowo, bo to się liczy. Zawody uważam za dobre. W pierwszych dwóch biegach przyjeżdżałem do mety za Patrykiem (Dudkiem), więc było 5:1 dla nas, a swój trzeci wyścig udało mi się wygrać. Nie wyszedł mi tylko ten ostatni bieg. Złożyło się na to kilka czynników. Ogólnie jednak jestem zadowolony. Tor był twardszy niż na lidze, był równy i nie można na niego narzekać. Motor miałem naprawdę przygotowany super i przy tej okazji chciałem podziękować Przemkowi Didłuchowi, że mi pomaga i że jest tak jak jest.

Dawid Lampart (PGE Marma Rzeszów): Myślę, że nie było najgorzej. Te dwa starty przegrane, ale później na trasie goniłem. Uważam, że w ostatnim biegu minąłem Patryka Dudka, ale sędzia uważał inaczej. To jest sprawa sędziego, jak on to tam interpretuje. Dobrze, że były to zawody o mało ważnej randze, to nic sobie z tego nie robiliśmy. Ten bieg z Emilem Pulczyńskim, to też jeszcze pół okrążenia i nie było daleko, aby go wyprzedzić. Takie zawody są jednak po to, żeby się pościgać, a niekoniecznie wygrywać. Było dzisiaj twardo, odsypywało się, fajnie do ścigania.

Łukasz Lesiak (Tauron Azoty Tarnów): Po raz kolejny mam taką sytuację, że początek zawodów bardzo "cienki" w moim wykonaniu, środek dobry i końcówka też "cienka". Nad tymi pierwszymi i ostatnimi biegami i przede wszystkim nad startami trzeba będzie popracować. Już te starty jakoś wyglądają, choć nie są jeszcze dopracowane, żeby wychodzić spod taśmy na pierwszym, czy drugim miejscu. Tor w Rzeszowie zawsze mi pasuje i bardzo dobrze mi się na nim jeździ. Organizatorzy dzisiaj się postarali, by ten tor fajnie wyglądał i przede wszystkim nadawał się do walki.

Łukasz Kret (PGE Marma Rzeszów): Te pierwsze dwa biegi na pewno były udane. Trzeci bieg mógł być lepszy, a ostatni ja trochę zepsułem. Zawody oceniam dobrze, bo wywalczyliśmy trzecie miejsce, czyli pudło jest. Dziękuję Ryszardowi Pieli za pomoc w dzisiejszych zawodach. Bez jego pomocy nie zdobyłbym tych punktów. Tor był przygotowany okej, było twardo i trochę brakowało walki na torze.

Jarosław Dymek (menadżer Włókniarza Częstochowa): Jak pojechali chłopaki? Kilka błędów się pojawiło i zajęliśmy czwarte miejsce ex aequo z Unią Leszno. Była nawet okazja być na pudle, ale spokojnie, dla niektórych to pierwszy poważny sezon startów. Już przyzwyczailiśmy się, że Artur Czaja jest pewniakiem, ale to jest dla niego pierwszy sezon w lidze. Rafał Malczewski jeszcze w lidze nie wystartował, ale widać, że te częste starty pomagają mu w rozwoju i prezentuje się dobrze. Wprawdzie zdobył cztery punkty, ale nie miał jakichś bardzo słabych wyścigów. W drugim swoim biegu, na czas nie zdążył Marcel Kajzer. Był podział, że będzie dzisiaj jeździł na jednym motorze, a jutro w Tarnowie na drugim. Niestety musiał już dzisiaj z tego drugiego skorzystać, ponieważ kompletnie rozsypało mu się sprzęgło. Regulamin mówi o tym, że można jeździć na jednej oponie, no to tego motocykla przed wyścigiem nie mógł zmienić. Zrezygnowany zjechał do parku maszyn i wiadomo było, że nie może siąść na drugi motocykl, bo by znowu złamał regulamin. Marcel nie chciał powtórzyć swojej przygody z Wrocławia, kiedy ktoś tam mu założył nieoznakowaną oponę i jak to się skończyło, wszyscy pamiętamy. Myślę, że występ Marcela na rzeszowskim torze nie był zły.

Zawodnik Stelmetu Falubaz Zielona Góra - Patryk Dudek oraz trener Unii Leszno - Roman Jankowski po zawodach odmówili komentarza.

Komentarze (0)