W pierwszym spotkaniu fazy play-off Betard Sparta Wrocław spotkała się z silnym Unibaksem Toruń. W trakcie spotkania wrocławian nie opuszczał pech, chociażby w postaci groźnie wyglądających upadków Tomasza Jędrzejaka i Piotra Świderskiego. Kolejnym przykładem, że nie był to szczęśliwy dla Betard Sparty dzień, może być defekt motocykla Kennetha Bjerre na prowadzeniu. - Nas na samym początku wybił z rytmu groźny upadek Tomka Jędrzejaka. To szczęście, że się pozbierał. Jest poobijany, ale mógł dalej jechać. Niestety, to już nie była taka jazda, jaka powinna być. Na pewno był oszołomiony. Lepiej się czuł jednak tuż po upadku, niż we wtorek. Stwierdził w rozmowie, że czuje się, jakby przejechał go tramwaj. Dzięki Bogu w jego przypadku skończyło się na siniakach. Gorzej z Piotrem, bo czeka go operacja nogi. Nabawił się dosyć poważnej kontuzji - skomentował niedawne wydarzenia Henryk Jasek w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. Przypominamy, że wrocławianie ulegli torunianom 58:32.
W trakcie spotkania Piotr Baron podczas telewizyjnej transmisji wspomniał, że Wrocław ma lekkie problemy z torem. - Może niektórzy zawodnicy chcieli od nas, aby tor był bardziej przyczepny. Tor był jednak moim zdaniem wystarczająco przyczepny i dobry. Nie można się do niego przyczepić. Nie było dziur, był równy. Tak jak wspomniałem, może niektórzy by po prostu woleli, aby był on przyczepniejszy i to tyle - wyjaśnił Jasek.
W rewanżowym spotkaniu w Toruniu wrocławianie większych szans nie mają, ale i tak są zadowoleni z osiągniętego wyniku. Wszak przed sezonem skazywano ich na walkę w barażach. - Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie jedziemy do Torunia, jako faworyci. Na pewno jednak damy z siebie wszystko, tak jak w każdym meczu w tym roku. Zastosujemy najpewniej zastępstwo zawodnika za Piotra Świderskiego, aby spełnić regulaminowy wymóg i zmieścić się w minimalnym KSM-ie - przekazał trener Betard Sparty.
Kolejnym sukcesem wrocławian jest postęp, jaki wykonali juniorzy w tym zespole. Ostatnio w bardzo dobrej formie znajduje się Patryk Malitowski, który zastąpił w składzie Patryka Kociembę. - Widzę, że Patryk wykorzystał tę szansę. Na początku, po tych pierwszych sprawdzianach, czy też turniejach wydawało się, że będzie jeździć Patryk Kociemba. Nabawił się jednak urazu, dwa miesiące pauzował i to jest bardzo dużo, jak dla takiego młodego chłopaka. Zastąpił go Patryk Malitowski, który rozwinął skrzydła i cały czas idzie do przodu. Nikt jednak nikogo w naszym klubie nie dyskryminuje. Patryk Kociemba zaczyna mieć też dobre biegi i to nas cieszy, bo w drużynie potrzebna jest zdrowa rywalizacja między zawodnikami - ocenił Henryk Jasek.
W czym tkwi tajemnica wrocławskiej szkoły żużla? Wcześniej postępy w karierze prężnie rozwijającego się Macieja Janowskiego na pewno w dużej mierze były zasługą Marka Cieślaka, który przez dekadę był szkoleniowcem we Wrocławiu. Tymczasem podczas Ligi Juniorów w Częstochowie błyszczał nie tylko wspominany Malitowski, ale zwycięstwem biegowym mógł się pochwalić nawet Mateusz Gradka. Nieźle radził sobie także Patryk Kociemba. - Powiem tak. Podstawą dla młodzieżowców jest trening. Bez tego ani rusz. Oni muszą ćwiczyć i szkolić się. Oczywiście w tych chłopakach też musi coś po prostu drzemać. Trzeba mieć odpowiedni "materiał". Ci młodzi chłopcy potrzebują poświęcenia im czasu i uwagi - skromnie zakończył Jasek.