Na awans trzeba się mocno napracować - rozmowa z Mariuszem Węgrzykiem, żużlowcem Lubawy Litexu Ostrów

W dwóch ostatnich meczach ligowych żużlowcy Lubawy Litexu Ostrów musieli sobie radzić bez chorego Mariusza Węgrzyka. "Mario" wrócił już do zdrowia, a w poniedziałek po ponad miesięcznej przerwie kręcił pierwsze kółka na ostrowskim torze. - Chcę jak najlepiej przygotować się do najważniejszych spotkań sezonu - podkreśla jeden z najbardziej doświadczonych żużlowców ostrowskiej drużyny.

Maciej Kmiecik: W poniedziałek po dłużej przerwie odbyłeś pierwszy trening w Ostrowie. Jak długo nie siedziałeś na motocyklu?

Mariusz Węgrzyk: Bodajże ponad miesiąc. Rzeczywiście, była to duża przerwa. Pochorowałem się trochę i nie mogłem trenować i startować. Teraz muszę nadrobić stracony czas.

Jak się czujesz? Wróciłeś już do pełni zdrowia?

- Już jest w porządku, ale organizm jest osłabiony. Kondycja na pewno nie jest taka jak na początku sezonu. Po takiej przerwie nie jest łatwo wrócić od razu na tor. Przygotowuję się także pod względem ogólnorozwojowym, żeby być w jak najlepszej formie przed decydującymi meczami sezonu.

Jakie wrażenia po pierwszym treningu po tak długiej przerwie?

- Bardzo dobrze się jeździło. Nie czuć było braków kondycyjnych. Jestem bardzo zadowolony. Miałem mało jazdy i najbliższe dni przed meczem z Lublinem będę chciał wykorzystać na treningi. Tak jak wspomniałem, po pierwszym treningu na torze było bardzo dobrze, więc nie obawiam się o swoją dyspozycję. W meczu ligowym powinno być dobrze.

Koledzy bez Ciebie poradzili sobie ze Speedway Wandą u siebie, a przede wszystkim na wyjeździe z Kaskadem. Mocno się denerwowałeś, śledząc wyniki tych spotkań?

- Oczywiście. Najważniejsze jednak, że udało się wygrać i wszystko poszło po naszej myśli. Cieszyłem się bardzo, że koledzy dali radę. W Równem nie było łatwo, ale na szczęście wywieźli stamtąd trzy punkty.

Przed Lubawą Litexem trzy ostatnie mecze w sezonie, które zadecydują o tym, czy awansujecie do pierwszej ligi. Najprościej chyba nie bawić się w kalkulacje i wygrać trzy mecze...

- (głębokie westchnienie) Od początku sezonu mówiłem, że będzie dobrze i będziemy wygrywać, ale niestety noga nam się powinęła w środku sezonu. Oczywiście, że najlepiej byłoby wygrać trzy ostatnie mecze i udowodnić, że awans nam się należy. Bardzo bym chciał, żeby się tak stało, ale musimy się na to mocno napracować.

Wszystko co złe dla Twojej drużyny rozpoczęło się w nieszczęsnym meczu w Lublinie. Tam miał miejsce karambol z Twoim udziałem, ucierpiałeś trochę i później przełożyło się na wynik w Krośnie, gdzie chciałeś jechać pewnie aż za bardzo, ale organizmu nie da się oszukać...

- Rzeczywiście, mecz z Lublinem sprawił, że praktycznie przegraliśmy za kilka dni następny w Krośnie. Być może, gdyby w składzie na mecz w Krośnie mógł być Adrian Gomólski, zrezygnowałbym z tego występu, bo nie czułem się najlepiej. Wiedziałem jednak, że muszę jakoś tę lukę w naszym składzie uzupełnić, a wiadomo, że w Krośnie tor nie jest równy jak stół. Dziury "pomogły" mi w tym, że występ był taki, a nie inny i mecz zakończył się naszą porażką. Cóż, trzeba o tym zapomnieć. To już było. Fakt, że gdyby nie tamte mecze, moglibyśmy z większym spokojem podchodzić do trzech ostatnich pojedynków. Trzeba się jednak namęczyć, by awansować do pierwszej ligi.

Zgodzisz się z opinią, że najbliższy mecz z Lubelskim Węglem będzie kluczowym w walce o awans?

- Na pewno. Trzeba wygrać i to najlepiej odrabiając jeszcze straty z pierwszego meczu, by zdobyć bonus. Nie będzie to jednak proste zadanie. Będzie robić wszystko, by trzy punkty zostały w Ostrowie. Będziemy na swoim torze i mam nadzieję, że nie tylko wygramy, ale i zgarniemy punkt bonusowy. Jak będzie, zobaczymy 11 września.

Zapytam jeszcze o ten sezon, który jest trochę dziwny dla Ciebie. Startów masz tyle, że można je chyba zliczyć na palcach dwóch rąk?

- Faktycznie, ale co zrobić. Taki jest w tym sezonie kalendarz, że mamy w całym roku tylko 14 spotkań ligowych. To jest bardzo mała liczba. Z uwagi na chorobę nie odjechałem dwóch spotkań, więc mam ich jeszcze mniej. Nie ma co jednak rozpaczać, że miałem mało spotkań. Obyśmy wygrali te trzy ostatnie i awansowali do pierwszej ligi. To jest dla mnie najważniejsze.

Źródło artykułu: