- Do derbów przygotowywaliśmy się jak do każdego innego meczu. Może trochę więcej czasu poświęciliśmy na treningi. Praktycznie rzecz biorąc nasze przygotowania przebiegają spokojnie, bez histerii. Myślę, że będzie dobrze - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki.
Pierwszy mecz odbędzie się w Gorzowie, do rewanżu dojdzie w Zielonej Górze. Czy ma to jakieś znaczenie? - Powiem panu, że nauczyłem się pewnej rzeczy. Cały czas mówili mi, że lepiej jechać pierwszy mecz u siebie, a dopiero potem do przeciwnika. A okazuje się, że nie ma to najmniejszego znaczenia. Przykładem może być chociażby Unia Leszno w pierwszej rundzie play-offów z nami - podkreślił prezes Caelum Stali.
Trochę szkoda, że do lubuskich derbów nie dojdzie w finale Speedway Ekstraligi. To byłaby prawdziwa uczta dla fanów żużla. - Niestety, pewnych rzeczy nie można wyrzeźbić i wyreżyserować, bo to są zawody sportowe. Rzeczywiście, finał to byłoby coś wspaniałego. Zawsze marzyłem o tym, żeby w wielkim finale były lubuskie derby. Ale jest jak jest i z pokorą trzeba do tego podchodzić - zaznaczył włodarz.
Derbom Ziemi Lubuskiej towarzyszy bardzo duże ciśnienie na wynik. Czy według szefa gorzowskiej Stali ta atmosfera udziela się również zawodnikom? - Może trochę bardziej czują adrenalinę niż w normalnym meczu, ale bez przesady. Derby nie elektryzują zawodników tak bardzo jak kibiców. Żużlowcy z reguły traktują te nasze lokalne święto jak derby pomiędzy ekipami z Torunia i Bydgoszczy, Tarnowa i Rzeszowa, czy też derby w Szwecji, Anglii, czy gdzieś w Danii. Według mnie dla większość z nich nie ma to aż takiego znaczenia - zakończył Komarnicki.
Czy w tym roku Caleum Stali Gorzów uda się wreszcie wyeliminować w play-offach ekipę z Zielonej Góry?