Rozmawiamy po Turnieju o Łańcuchu Herbowym, który kończysz pewnie z poczuciem niedosytu po wykluczeniu z biegu półfinałowego. Zgadzasz się z decyzją sędziego?
- Nie chcę komentować decyzji sędziego. Jest to dla mnie trochę śmieszne, bo finał miałem już na wyciągnięcie ręki, a sędzia podjął taką, a nie inną decyzję. Nikt z moich kolegów po fachu w parkingu nie stwierdził, że to ja byłem winny upadku Kacpra Gomólskiego. Szkoda, że spotkała mnie taka kara. Przyjechałem do Ostrowa z nadzieją na miejsce na "pudle" w silnej stawce żużlowców.
I byłeś faktycznie na dobrej drodze do realizacji tego celu...
- Owszem. Finał był na wyciągniecie ręki. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale czułem, iż stać mnie na udział w wielkim finale. Jechałem po miejsce w czołowej czwórce. Wychodziłem już na drugą pozycję i nie wiem, dlaczego zostałem wykluczony. Szkoda, ale cóż, czasami tak bywa. Mimo wszystko, jestem zadowolony ze swojej postawy. Popełniłem tylko jeden błąd. Po wygranym wyścigu, zmieniłem zębatkę na niższą, co okazało się złym wyborem. Później przytrafił mi się jeszcze defekt praktycznie na samej mecie. Urwał się łańcuszek. Dobrze, że w tym nieszczęściu miałem tyle farta, że tylko jeden z rywali mnie wyprzedził. Ogólnie zawody, uważam za udane.
To już drugi w ostatnim czasie Twój dobry występ w Ostrowie. Stałeś na podium turnieju jubileuszowego Mariusza Staszewskiego, w Łańcuchu Herbowym też było blisko "pudła". Tor chyba Ci pasuje?
- Faktycznie, na ostrowskim torze czuję się bardzo dobrze. Pod względem długości i geometrii, ten tor jest podobny to rzeszowskiego. Lubię jeździć na takich torach. Można się na nich wykazać, trzeba robić odważne wejścia, pokazać, kto trzyma gaz. Jest także możliwość ataków po zewnętrznej części toru. Jest dużo ścieżek do ścigania. Trzeba myśleć na takim torze, czy zaatakować szerzej czy też przy krawężniku. Nie ukrywam, że takie obiekty mi pasują.
Turniejem w Ostrowie kończysz starty w tym sezonie?
- Tak. To były moje ostatnie zawody w tym sezonie. Myślałem, że zakończę je miejscem na podium, bo do tej pory wszystkie turnieje indywidualne w tym roku kończyłem "pudłem". Niestety, zabrakło trochę szczęścia. Ogólnie jednak były to dobre zawody. Sezon kończę udanie.
Co teraz? Odpoczynek?
- Przerwa będzie bardzo krótka. Faktycznie, planuję trochę odpocząć, zrelaksować się gdzieś w ciepłych krajach. Wkrótce jednak trzeba będzie już myśleć o budowaniu bazy sprzętowej na nowy sezon, który niby zaczyna się dopiero w marcu przyszłego roku, ale żużlowcy przygotowują się do niego znacznie wcześniej.
A kwestie przynależności klubowej?
- Sprawy kontraktowe też są ważne. Przede wszystkim chciałbym wrócić do Anglii. Poczyniłem już pewne starania w tym kierunku. Pracy jest więc sporo. Zarówno w kwestiach budowy bazy sprzętowej jak i dopinania spraw kontraktowych. Tak naprawdę można powiedzieć, że dla mnie nowy sezon zaczyna się już dzień po Łańcuchu Herbowym.
Gdzie będziesz startował w Polsce w przyszłym roku?
- Przyznam się szczerze, że pojawiło się już kilka opcji na przyszły sezon. Będę chciał wybrać najlepszą pod każdym kątem. Nie jestem co prawda zwolennikiem tego, by domagać się nie wiadomo jakich kokosów, ale chciałbym podpisać taki kontrakt, by móc godnie przygotować się do sezonu, a później dobrze reprezentować dany klub. Trzeba także pomyśleć o kwestiach logistycznych, choć z tym większych problemów nie mam. Do tej pory startowałem w Gdańsku, który oddalony jest od Rzeszowa o 700 kilometrów, a przecież dawałem radę pod względem logistycznym. Myślę, że ten kto pojawi się z najkonkretniejszą propozycją i będę widział, że danemu klubowi zależy na tym, bym reprezentował jego barwy, tę ofertę wybiorę.
Beniaminek z Lublina już też złożył ofertę? Po awansie lubelskiej drużyny mówi się o Twoim powrocie do tego klubu. Potwierdzasz te spekulacje?
- Faktycznie, pojawiły się spekulacje póki co, tylko medialne. Bezpośredniego kontraktu z działaczami z Lublina nie miałem jeszcze w kwestii moich ewentualnych startów w tym klubie. Sami działacze wypowiadali się, że widzieliby mnie w swoim klubie. Sprawa jest otwarta. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość. Myślę, że najbliższe dni pokażą, gdzie będę startował. Najpóźniej w listopadzie powinno się wszystko wyjaśnić. Nie chcę długo zwlekać z decyzją.
A może skoro tak dobrze radzisz sobie na torze w Ostrowie wybierzesz innego beniaminka pierwszej ligi?
- Sprawa jest otwarta. Faktycznie w Ostrowie jeździ mi się dobrze. Krzyżyka na tym temacie nie stawiam. Tak jak wspomniałem, jeśli rozmowy będą konkretne, jestem gotowy rozważyć także taką opcję.