- Na razie planuję po prostu iść do szkoły (śmiech). Dawno mnie tam nie było i nauczyciele chyba już nie pamiętają jak wyglądam. Ten sezon na pewno zaliczę do udanych. Teraz przez miesiąc odpocznę od jakiegokolwiek sportu. Po prostu na spokojnie posiedzę w domu. W grudniu zaczniemy treningi siłowe, będą mnie czekały wyjazdy i obozy. Wraz z paroma kolegami ze szkółki i Kacprem Rogowskim będziemy się przygotowywać pod okiem Andrzeja Huszczy i Tomasza Paska, podobnie jak w zeszłym roku. Myślę, że wszystko będzie dobrze. Jeśli chodzi o sprzęt, na pewno będę musiał kupić jeszcze parę rzeczy. Wiadomo, przede wszystkim silniki. Jeśli chodzi o resztę, to zobaczymy w trakcie - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Adam Strzelec.
Junior Stelmet Falubazu uczestniczył w tym roku w kilku bardzo groźnych upadkach. - Nie ma już po tym śladu. Już wszystko mi przeszło. Teraz jakbym pojechał tam, gdzie miałem upadki, w ogóle bym się tym nie przejmował. W Bydgoszczy jechałem wtedy pierwszy raz w życiu. Przejechałem półtora kółka i przewróciłem się dosyć poważnie. Miałem mroczki przed oczami, dlatego nie kontynuowałem wtedy zawodów. To były pierwsze kółka i nie do końca mi to wyszło. Mam nadzieję, że jak będę tam następnym razem, w ogóle nie będę się tym przejmował, tylko postaram się poprawić swoje błędy i normalnie jeździć - zapewnił "Joker".
Strzelec w lidze dostawał sporo szans od Marka Cieślaka, ale w indywidualnych imprezach zawsze młodemu zielonogórzaninowi brakowało trochę szczęścia. - Ten sezon tak się ułożył, że zawsze czegoś zabrakło. W eliminacjach było wszystko okej, ale przychodziło do finału i albo troszeczkę spalałem się psychicznie, albo brakowało sprzętu. Koledzy mieli po prostu jakieś lepsze silniki. W tym roku indywidualnie mi nie szło, może w przyszłym będzie lepiej - zakończył utalentowany junior.
Młody Adam Strzelec ma za sobą dość udany sezon