Teraz pracujemy na większych obrotach - rozmowa z Piotrem Szymko, trenerem Speedway Polonii Piła

W ostatnich tygodniach wyszły na jaw problemy finansowe pilskiego klubu. Trener Piotr Szymko uważa, że ich rozwiązanie to kwestia czasu. Szkoleniowiec zwraca także problem zawyżania żądań zawodników przed kolejnym sezonem.

Robert Szłapak: Pilski klub przeżywa obecnie dość burzliwy okres. Udało się poprawić sytuację w ostatnim czasie?

Piotr Szymko: Cały czas nad tym pracujemy. Odbyło się kolejne spotkanie z panem Stokłosą, który pomagał nam w trakcie sezonu i teraz też nie zostawia nas samych. Szukamy rozwiązań, żeby zamknąć ten rok i przygotowujemy się do następnego. Spływa bardzo wiele ofert, ale nie chcemy obiecywać zawodnikom ogromnych kwot. Nie jesteśmy w stanie spełnić ich żądań, dopóki wszystko nie będzie poukładane. Jak będziemy mieli zapięty budżet, to rozpoczniemy budowę zespołu. Myślę, że nie będzie nas stać na walkę o ekstraligę i takiego celu też nie było. Chcemy jechać dobry żużel i zaatakować pierwszą czwórkę. Oczywiście cele sportowe trzeba sobie stawiać jak najwyższe, ale nasz budżet nie będzie taki, aby walczyć z tymi najmocniejszymi zespołami, które są w I lidze przez kilka lat.

Są już prowadzone konkretne rozmowy z nowymi zawodnikami?

- Przede wszystkim musimy porozmawiać z zawodnikami, którzy u nas jeździli. Rozmawiałem w poniedziałek z Daniłem Iwanowem, chciałbym mieć tego zawodnika w drużynie, ale jego oczekiwania finansowe w porównaniu z poprzednim rokiem znacznie wzrosły. Nie wiem jaką decyzję podejmie zarząd, ale dla mnie jego oferta jest zbyt wysoka. Rzeczywiście pojechał kilka dobrych spotkań, szczególnie na naszym torze, ale teraz musimy jego propozycję dokładnie skalkulować.

Wygląda na to, że zawyżanie żądań stało się w tym sezonie normą.

- Oczekiwania zawodników są zdecydowanie przesadzone. Większość ofert składają zawodnicy, którzy ścigają się kilka - kilkanaście lat. Gwarantują oni duże zdobycze punktowe jeżeli będą mieli nowy sprzęt. Za każdym razem, przed każdym sezonem są nieprzygotowani... Jak ktoś jeździ piętnaście lat i uważa się za zawodowca, to jak może przed sezonem być kompletnie bez sprzętu. Inna sytuacja jest z zawodnikami zagranicznymi, chociaż tu też bywają wyjątki, ale np. Jason Doyle przyjechał do Piły, całkowicie gotowy do jazdy. Miał dwa kompletne motocykle i do tego w zapasie jeden dodatkowy stał przez cały sezon u nas w boksie. Jego podejście do uprawiania sportu było dużo bardziej profesjonalne niż wielu naszych zawodników, a przecież on jeździ głównie w Anglii, gdzie ponoć takich pieniędzy się nie zarabia.

Z czego to może wynikać?

- U nas zrobiło się eldorado i przeciętny polski zawodnik oczekuje dużych kwot na tzw. "przygotowanie". Moim zdaniem nie do końca tak się dzieje, bo rozumiem sytuację, gdzie zawodnik chce więcej za punkty. To znaczy, że na swoją pensję chce zapracować na torze. Częściej jest jednak tak, że za punkty może być mniej, ale na przygotowanie do sezonu musi być duża kwota. Wtedy jak pojedzie trzy mecze fatalnie i zostanie odstawiony od składu, to pieniądze nadal ma w kieszeni. Pensja powinna być zarabiana na torze i tak zresztą z prezesami ustaliliśmy, że będziemy płacić głównie za punkty, ale nie do końca się to przekłada na rzeczywistość.

Jakie to wszystko ma odniesienie do regulaminu finansowego?

- Została wniesiona poprawka, w myśl której można łącznie na cały zespół przeznaczyć 500 tys. zł na przygotowanie i milion zł. za punkty. To da możliwość przeznaczenia odpowiednio różnych kwot na poszczególnych zawodników, chociaż dla mnie punkt Nickiego Pedersena i Patryka Dolnego ma taką samą wartość. Z jednej strony dobrze, że kluby mogą przeznaczyć 1,5 mln. zł. na cele sportowe, a z drugiej nie chce mi się wierzyć, że to wystarczy zespołom bijącym się o awans do ekstraligi. My będziemy tego przestrzegać. Zarobki poszczególnych zawodników będą porównywalne i dzięki temu łatwiej będzie ocenić ich klasę sportową. Oczywiście nie wyobrażam sobie też takiej sytuacji, że spadniemy do drugiej ligi, bo byłaby to dla całego środowiska żużlowego w Pile katastrofa.

Wspomniał pan o Nickim Pedersenie. Przypadek, czy jest coś na rzeczy w krążących plotkach?

- Też mogę powiedzieć, że takie informacje słyszałem i czytałem. To, że o nim wspomniałem to absolutnie przypadek. Jestem przekonany, że środków jakie potrzeba przeznaczyć na trzykrotnego mistrza świata nie mamy i nie będziemy mieli. Nie chcę też wyprzedzać działań zarządu, ale wiem co się dzieje w klubie na bieżąco i mogę śmiało powiedzieć, że z Nickim musimy jeszcze poczekać.

Powołuje się pan na działania zarządu, a w lokalnej prasie pojawiają się informacje, że Henryk Stokłosa właśnie pana obdarza największym zaufaniem.

- Cieszę się, że istnieje zaufanie senatora w stosunku do mojej osoby. Rzeczywiście jako pierwszy umówiłem się z panem senatorem na spotkanie poprzedniej zimy i prosiłem o wsparcie w sezonie 2011. Potem splot wydarzeń spowodował, że pomoc była bardzo duża, nie tylko dla żużla. To co teraz ktoś zauważył, że dużo z nim rozmawiam to prawda. Senator także znalazł nieprawidłowości w naszym działaniu i potrafiłem się do swoich i nie tylko swoich błędów przyznać. Mieliśmy zapewnione pieniądze, ale nie były one zawsze wydawane tak jak powinny. Nie oznacza to jednak, że były jakiekolwiek przywłaszczenia, bo nic takiego nie miało miejsca.

Można powiedzieć, że obecne zaległości to tylko kwestia czasu?

- Tak. Do spełnienia wymogów licencji dużo nie zostało, ale myślę, że powinniśmy się w tym czasie zmieścić. Działacze już rozprowadzają karty wejścia i karty VIP na przyszły sezon, z czego spływają środki i to też pomoże w budowaniu zespołu do nowych rozgrywek. W poprzednich latach było zdecydowanie trudniej niż jest teraz. Będziemy prowadzili rozmowy z firmami, które zapewniały, że po awansie rozpoczną współpracę z naszym klubem.

Na naszym portalu około dwa tygodnie temu pojawiły się wypowiedzi zawodników, którzy mówili, że pilski klub ma nadal wobec nich zaległości. Przed tamtą informacją w klubie nie działo się praktycznie nic. Po tych wiadomościach coś się zmieniło?

- Tamte wypowiedzi pokazały, że z klubu wypływało mało informacji, bo nie było o czym mówić. Teraz pracujemy na większych obrotach i osobiście liczę na doświadczenie Andrzeja Małeckiego, że nada odpowiedni ton i przyspieszy prace. Od wielu lat jest w klubie, pracował także w ekstralidze, co prawda nie w zarządzie, jednak wiem, że podoła wyzwaniu jakim jest pierwsza liga.

Komentarze (0)