Przemysław Sierakowski - Z przekąsem: Na zapleczu kipi

Zaczęło się od awantury w Grudziądzu, którymi to wydarzeniami – całe szczęście – zajęła się Policja i Prokuratura, zatem można mieć nadzieję, że fakty zostaną fachowo i należycie ocenione, a winni ukarani stosownie do „zasług”. To jednak nie koniec wątku, albowiem Rybnik, ustami swego Prezesa, nie omieszkał był dorzucić do pieca.

Tym razem okazuje się, że biednych rybniczan okradziono w Grudziądzu kolejny raz, podobnie jak w ubiegłym

roku. Jak tak dalej pójdzie, to postawiony pod ścianą Prezes RKM, zmuszony będzie budować budżet na dwa kluby, a GTŻ zamiast dbać o swoje interesy w cywilizowany sposób, wyspecjalizuje się w okradaniu Rybnika. Zalecam powściągliwość, obserwacje dorosłych i ich reakcji na problemy oraz kurs samokontroli, a do PR proponuję zatrudnienie fachowca, nie trzeba będzie tyle „prostować”.

Nie mniej nerwowo zrobiło się po spotkaniu, nomen omen, w Rybniku – na Wybrzeżu. Gdańszczanie bardzo chcą awansować, a że nie poszło jak im się wydawało, na Śląsku, postanowili wrócić do „sprawdzonych” metod zawieszania i dyskwalifikowania. Skąd u Macieja Polnego takie przeświadczenie o własnej sile i potędze? To już nie mnie oceniać, ale

odbieranie innym szans wygranej i traktowanie rywala jak ubogiego krewnego z prowincji, póki ten nie ośmieli się podskoczyć „Potentatowi” – to już kiepsko świadczy o Panu Prezesie, a jeśli dodać do tego wcześniejsze, publiczne, pseudo dowcipne wypowiedzi na temat rywali z Ostrowa, to zaczyna ta postawa przypominać opętanie manią wielkości, co zwykle prowadzi do oderwania od świata realnego i ostatecznej porażki, czego można uniknąć, jedynie przez natychmiastowe otrzeźwienie. Osobiście nie cenię zadufanych w sobie, napompowanych do granic absurdu, a przy tym aroganckich buców i to bez względu na to, z jakich powodów

owo przekonanie w nich urosło. Jeśli nie są odporni, to znaczy, że sami się nie nadają do pełnienia swych funkcji, a szaleństwo z zawieszaniem zawodników świadczy jedynie o bardzo niepewnej pozycji Prezesa wobec Sponsorów, którą to próbuje rozpaczliwie „wzmocnić”, pokazując swą „siłę”.

Mniej nerwowo i znacznie bardziej powściągliwie w Ostrowie, choć powodów do awantur znalazłoby się więcej niż w Gdańsku. Tymczasem Stefański i jego ekipa spokojnie robią swoje i systematycznie odrabiają dystans do prowadzącego tandemu. A przecież mogliby pomstować i na GKSŻ i na niektórych „liderów” ( vide: Harris, Dryml ), ale po co? Czy to coś zmieni w tabeli? Ostrów robi swoje, problemy rozwiązuje od ręki i skutecznie, a dzięki temu w rankingu jest coraz bliżej chaotycznego Gdańska. Nawet więc jeśli w tym roku nie awansują, to robotę robią przednią i szkoda, że cierpią za grzechy, których sprawcą był

importowany „specjalista od awansów”, tyle, że drogą na skróty jak się okazało.

Na dole też ciekawie. I znowu w głównej roli Rybnik. Wydawało się, że już po nich, a tymczasem wygrali w Grudziądzu, spychając „czarnego konia” zdaniem niektórych, na pozycję barażową, poprawili mu siebie z Gdańskiem i jest jak powinno, znaczy do końca ekscytująco. Nie wydaje mi się by RKM dał radę w Bydgoszczy i awansował do czwórki, ale o dodatkowe emocje na dole zadbał skutecznie, co akurat w Grudziądzu nie musi się

podobać, ale wystarczyło powtórzyć ubiegłoroczną drogę, tym razem zamiast „Hefe”, wziąć z Częstochowy Lindbaecka i kłopotów udałoby się uniknąć. A swoją drogą, przykład GTŻ pokazuje dobitnie, że ilość i jakość, to dwa skrajnie różne pojęcia. Grudziądz może wystawić dwie drużyny, ale ani jednej silnej. To trochę tak jak z połączeniem „Amiki”

i „Lecha”. Tam też niektórzy sądzili, że z dwóch byle jakich zespołów uda się zmontować jeden wielki. Nie tędy droga, o czym grudziądzanie przekonują się w tym sezonie dość boleśnie. Kto więc oprócz Rawicza do odstrzału ? Trudno wyrokować i całe szczęście, przynajmniej do końca będzie „o coś”.

Na koniec słówko o futbolu. Po Andrzeju Rusko, mamy drugiego człowieka na salonach. Prezesem „nowej” - po połączeniu z Grodziskiem – warszawskiej „Polonii” został Grzegorz Ślak, dodam, ten G.Ślak. W Tarnowie pewnie zakłopotanie, bo ich pupilom ostatnio nie farci, ale widać są ludzie potrzebni żużlowi i ci którym to żużel jest potrzebny, jako swoista odskocznia. Mam tylko nadzieję, iż „Jaskółki” nawet w przypadku degradacji, nie złożą skrzydeł i w kolejnym sezonie powalczą o powrót do elity, bo szkoda byłoby kolejnego, tak cennego i zasłużonego ośrodka, tym bardziej iż zostało ich bardzo niewiele.

Do sprawy Lindbaecka nie będę wracał, gdyż jak wspomniałem wyżej, zajęły się nią Policja i Prokuratura, zatem można mieć nadzieję na rzetelne wyświetlenie wydarzeń i mądry, wyważony werdykt stosownie do „zasług” poszczególnych uczestników. Podobną wstrzemięźliwość zalecałbym również innym gremiom „orzekającym”, szczególnie GKSŻ, choć to w kontekście podjętych decyzji już się nie udało. Oby tylko Komisja nie musiała się za kilka tygodni wycofywać rakiem z obecnej nadgorliwości.

Przemysław Sierakowski

Komentarze (0)