Szybkość była tylko przy krawężniku - wypowiedzi po meczu w Rawiczu

Kolejarz Rawicz absolutnie pogrzebał jakiekolwiek szanse na wygranie choćby jednego meczu w rundzie zasadniczej sezonu 2008. Po kolosalnej przegranej z RKM-em Rybnik w Rawiczu nikt nie wierzy już w zwycięstwo w meczu z Intarem Lazur Ostrów Wielkopolski u siebie czy z GTŻ-em Grudziądz na wyjeździe. Goście wyjechali z Wielkopolski zadowoleni i nietrudno im się dziwić, dzięki „zgarnięciu” trzech punktów, mają ich w tabeli już 13 i liczą się w walce o pierwszą czwórkę. Jak na te zawody zapatrują się ich uczestnicy?

Denis Gizatullin (5+1 pkt):

Wygraliśmy te dzisiejsze zawody i z tego się cieszę. Dziękuję kibicom i sponsorom za to, że wszyscy jesteście z nami. Być może rawiczanie myśleli, że zdobędą znacznie więcej punktów niż w meczu u nas, ale my tak nie sądziliśmy. Zawsze staramy się jechać jak najlepiej. Tor był dzisiaj twardy, każdy chciał znaleźć się jak najbliżej krawężnika. Była dziś ostra walka, każdy chciał jak najlepiej wejść w łuk.

Mirosław Korbel (trener RKM-u)

Rozgrywaliśmy te zawody od początku po swojej myśli. Gospodarze w drugiej odsłonie zawodów próbowali nas zaskoczyć ostrą jazdą na wejściu w pierwszy łuk. Tor był dzisiaj tak przygotowany, że liczyła się tylko jazda przy krawężniku, czasem czterech zawodników chciało się znaleźć właśnie w tym miejscu. Właśnie to spowodowało, że było dzisiaj trochę upadków i w pewnym momencie myślałem nawet, że możemy nie skończyć w komplecie tych zawodów. Ostatecznie jednak wszystko skończyło się po naszej myśli, mamy trzy punkty i z tego się cieszymy. Uważam, że Maciek dzisiaj pojechał w jednym z biegów bardzo ostro, ale fair. To, że Jamroży przewrócił się na prostej, to był jego błąd. On po prostu wciąż nakładał się, nakładał się i nakładał się na Maćka. Przy tej szybkości, jaką miał nasz zawodnik, Jamroży nie powinien tego robić. Rawiczanin upadł, sędzia uznał winnym naszego zawodnika. Trudno się mówi. Co do sytuacji z upadkiem Marcela Kajzera, to powiem, że na pewno Maciek startu w tym biegu nie wygrał. Siła odśrodkowa spowodowała to, że musiał trochę od krawężnika odjechać. W tamtym miejscu jak „listek” nakładał się na niego Marcel Kajzer. Spowodowało to, że upadło trzech zawodników.

Piotr Świderski (13+2 pkt)

Wynik nie odzwierciedla przebiegu zawodów, bo były one zacięte. Widać to chociażby po tym, jak długo one trwały, jak wiele było powtórzeń wyścigów. Było dużo walki i stąd te upadki. Tor jest dosyć mały, krótki. To wejście w pierwszy łuk jest dość specyficzne, praktycznie zawsze brakuje tam miejsca. Zbieramy punkty, drużyna się przebudziła, jesteśmy naprawdę zmotywowani, pomagamy sobie w parkingu i na torze. Myślę, że to też widać. Wszystko się zazębiło i jesteśmy teraz drużyną w pełnym tego słowa znaczeniu. Tor na pewno nie był dzisiaj dziurawy, był po prostu bardzo twardy i myślę, że to miało duży wpływ na te częste jego równanie i zraszanie. Dzisiaj była taka gorączka, że kurzyło się po praktycznie już po jednym biegu. Woda, która była nalana na tor już po pięciu minutach wyparowywała. Mogę powiedzieć, że w zasadzie mieszkam w Rawiczu. Jestem ciągle blisko tego miasta. Mam tutaj swoich kolegów i przyjaciół w rawickiej drużynie, także jestem cały czas z Rawiczem. Ale nie mogę się tym sugerować. Mam swoją nową drużynę i muszę dla niej jak najlepiej pracować i wywiązywać się z pracy dla nowego teamu.

Marcel Kajzer (2 pkt):

Dobrze, że zawody te zakończyłem bez żadnych złamań. Dla mnie dobrze też się składa, że w tym tygodniu nie będę miał żadnych zawodów, trochę odpocznę, dojdę do siebie. W przyszłym miesiącu znowu zacznę często jeździć. Wybieram się niedługo do Czech na dwa dni. Miałem dzisiaj problemy z hakiem. W jednym biegu całkowicie mi się zerwał, jechałem można powiedzieć na połowie motocykla, jedną ręką. W związku z tym miałem więc sporego pecha i ten mecz nie potoczył się po mojej mysli.

Marcin Nowaczyk (2 pkt):

Było widać, że kiepsko jechałem w pierwszych biegach. Na ostatni wziąłem inny motocykl, dopasowałem go. W dzisiejszych zawodach wyleciał mi wężyk od paliwa. Ponadto pod koniec przerywał mi motor. Próbowałem nawiązywać jakąś walkę, ale zabrakło mocy w motocyklu. W ostatnim moim biegu podobno wywiozłem Grzegorza (Knappa-przyp.red.). Nie wiem jak to wyglądało z wysokości trybun, ja go po prostu go nie widziałem. Grzegorz ma do mnie jakiś problem, właśnie o to, że go wywiozłem. Na pewno potraktowałem go tak chamsko, jak on traktuje innych zawodników na treningu. Co trening praktycznie walczymy z nim. W związku z tym zdarzają się czasami niemiłe sytuacje. W sobotę kiepsko zaprezentowałem się w Niemczech, ale to po części dlatego, że miałem sporego pecha związanego z defektami na punktowanych pozycjach. Trzykrotnie pękały mi łańcuchy.

Grzegorz Knapp (7 pkt):

To jest tragedia. Oprócz Ronniego, to wszyscy dali ciała. Widać to po wyniku, który jest taki, a nie inny. W trzynastym biegi wyszliśmy na 5:1 z Marcinem (Nowaczykiem – przyp.red.) Wychodzi do przodu, w ogóle nie patrzy na mnie, przycina do płotu i można powiedzieć, że dzięki jego jeździe straciłem pewny punkt. Wczoraj nieźle mi poszło na turnieju w Lublinie. Być może w przyszłym roku będzie tam reaktywacja żużla, jednak niewiadomo, jak to będzie wszystko wyglądać. Na razie nie chcę się wypowiadać na temat przyszłego sezonu.

Ronnie Jamroży (8 pkt):

Dla mnie te zawody ułożyły się fatalnie. Pierwszy bieg troszkę mi nie wyszedł, a to z takiego względu, że motory ustawiłem przygotowane na taki tor, jaki był na treningu. Dziś w meczu był on jednak o 180 stopni inny. Potem wprowadziłem pewne korekty i było już dobrze. Niestety, przydarzył mi się upadek, musiałem zmienić motor. Zostawiłem dzisiaj sporo zdrowia na torze, o moim sprzęcie, też mogę powiedzieć, że jest praktycznie cały do wymiany. Niektórzy zawodnicy trochę chyba dzisiaj przesadzali, jechali na „gnot”. Jeżeli chodzi o bieg, w którym jechałem jako joker, to nie wiem jak to wyglądało z wysokości trybun. Być może Piotrek zapomniał o tym, że jadę jako joker. Ja byłem pewny, że Piotrek mnie przepuści. Wyjechałem do tego biegu tylko po to, żeby go odjechać, bo jechałem na krzywym motocyklu. Nie miałem sprzętu, żeby dalej kontynuować zawody, ponadto byłem trochę rozbity. Obydwa motory mam praktycznie doszczętnie skasowane. O trzecim upadku mogę powiedzieć jedno słowo: masakra. Jestem cały poobijany, nie ma chyba części ciała, która mnie nie boli. Trzy upadki w jednych zawodach to naprawdę sporo, tym bardziej, że za trzecim razem „spotkałem” się z drewnianą bandą, a nie dmuchaną. W nominowanym biegu już nie wystąpiłem, bo nie miałem na czym jechać, a nie było sensu pożyczać od kogoś motocyklu, żebym przywiózł na nim jeden punkt lub zero. Powiedziałem trenerowi, że lepiej niech pojedzie jakiś młody chłopak i się objeżdża. Odnośnie sytuacji, gdzie upadłem, to nie wiem czy był to ferwor walki, w każdym razie pretensji do Maćka nie mam. Rybniczanie generalnie jechali dziś dość ostro. Nie wiem o co oni walczą, może o to, aby nie jechać w barażach? Mogę powiedzieć, że jedynie moja walka z Antonio była naprawdę fair. Ja zostawiłem miejsce jemu, on mi. Ale kilku zawodników w niektórych biegach trochę przesadzało.

Komentarze (0)