Kierownictwo bydgoskiej Polonii zdecydowało się w obecnej przerwie zimowej wyjść szeroką ławą do swoich obecnych i przyszłych kibiców. W poniedziałek delegacja klubowa udała się na spotkanie w Szkole Podstawowej nr 3 w Nakle nad Notecią, a we wtorek Krzysztof Buczkowski oraz dyrektor sportowy klubu Jerzy Kanclerz przybyli na pierwszy w obecnej przerwie między sezonami Żużlowy Wieczór, organizowany wspólnie przez bydgoski klub oraz Polonia Bydgoszcz Net Fans.
Przed spotkaniem organizatorzy zapowiadali swoiste "nowe otwarcie" tych tradycyjnych spotkań i tak też się stało. Pierwszą ze zmian było nowe miejsce imprezy, gościnne progi hotelu Holiday Inn. Również wejście głównych bohaterów na spotkanie przybrało nową formę - pojawili się oni w sali wchodząc po czerwonym dywanie, przy dźwiękach muzyki. Już na początku Żużlowego Wieczoru doszło do symbolicznego wydarzenia. Jerzy Kanclerz przekazał Krzysztofowi Buczkowskiemu klubowy plastron z numerem 1. Tuż po tej ceremonii zgromadzeni kibice przystąpili do zadawania pytań gościom.
Na "rozgrzewkę" Krzysztof Buczkowski był pytany o powody powrotu do Polonii po dwuletnim pobycie w macierzystym klubie z Grudziądza. - O moim powrocie do Polonii zadecydowało zapewne to samo, co siedem lat temu, kiedy pierwszy raz przychodziłem do bydgoskiego klubu - rozpoczął popularny "Buczek". - Przede wszystkim była to chęć jazdy w Ekstralidze. Polonia jako pierwsza złożyła mi propozycję, która była bardzo konkretna, więc bardzo szybko się porozumieliśmy i dlatego tutaj jestem. Cieszę się z tego bardzo i myślę, że w sezonie też będzie się z czego cieszyć! - wyraził swoje nadzieje Krzysztof Buczkowski.
Właśnie sprawy kadrowe najbardziej interesowały przybyłych na Żużlowy Wieczór kibiców. - Od początku było wiadomo, że ja optuję za wariantem sześciu seniorów plus trójka juniorów - opowiadał o kulisach budowania zespołu Jerzy Kanclerz. - Taką drużynę chciałem stworzyć, natomiast środki finansowe zmusiły mnie do tego, że w końcowym etapie budowania drużyny na sezon 2012 podjęliśmy wspólnie z prezesem Deringiem decyzję, że będzie jednak pięciu seniorów - wyjaśnił dyrektor sportowy Polonii. Kibice dociekali, dlaczego piątym seniorem został właśnie Robert Kościecha. - Mogę powiedzieć, że Robert do końca nie był pewien, czy będzie startował w Polonii - przekazał Jerzy Kanclerz. - On taką wolę wyraził już pod koniec sezonu, jednak w kręgu mojego zainteresowania było jeszcze kilku zawodników. Rozmawiałem z Griszą Łagutą, Rune Holtą, bardzo długo z Robertem Miśkowiakiem, czy z Piotrkiem Świderskim, to są właśnie nazwiska, wokół których nasze rozmowy były prowadzone. Natomiast trzeba sobie jasno powiedzieć, że patrząc na składy pozostałych drużyn i specyfikę bydgoskiego toru, w większości meczów u siebie jesteśmy faworytem. Optowałem za drużyną, która będzie zwyciężała i mam taką nadzieję, że w 2012 roku w większości spotkań na własnym torze odniesiemy sukces. Robert Kościecha jest startowcem, a do bydgoskiego toru jest bardzo dobrze dopasowany. Oczekuję również od niego, że w meczach wyjazdowych będzie zdobywał przynajmniej 70 procent tego, co na torze w Bydgoszczy - zaznaczył Jerzy Kanclerz.
Przy okazji dyrektor sportowy Polonii wyjaśnił, w jaki sposób zostali dobrani zawodnicy, którzy tworzyć będą bydgoską ekipę w przyszłym sezonie. - Zawodnicy w naszej drużynie tak są dobrani, żebyśmy tworzyli team także poza torem. Chcemy, żeby między zawodnikami była spójność, i żebyśmy mówili tym samym językiem. Właśnie po to jest wyjazd do Kołobrzegu, gdzie w dniach od 19 do 22 stycznia odbędziemy zgrupowanie integracyjne - poinformował Jerzy Kanclerz.
Kiedy Krzysztof Buczkowski odchodził dwa lata temu z Polonii, mecze w Bydgoszczy rozgrywane były na bardzo twardej nawierzchni. W ostatnim sezonie to się jednak diametralnie zmieniło, a kibice dociekali, czy taka nawierzchnia odpowiada "Buczkowi". - W ostatnim sezonie bydgoski tor nas nie zaskoczył. Zarówno w rundzie zasadniczej, jak i finałowej, kiedy przyjechaliśmy do Bydgoszczy tor był praktycznie taki sam. Może troszkę nas zaskoczyło to, że był aż tak mocno przyczepny, przez co porobiło się parę dziurek. Jednak widać było, że taka nawierzchnia mi pasowała. Trochę musiałem sobie przypomnieć charakterystykę bydgoskiego toru, ale z biegiem meczu było coraz lepiej. Przed kolejnym sezonem będę musiał sobie jeszcze lepiej ten tor przypomnieć, ale myślę, że od początku rozgrywek będzie w tym względzie optymalnie - zapewnił nowy - stary nabytek Polonii.
W ostatnim czasie bydgoski klub mógł poszczycić się szeroką ławą juniorów. Część z nich zostanie wypożyczona do innych klubów, jednak wszyscy przygotowują się wspólnie do nowego sezonu. - 1 grudnia rozpoczęliśmy treningi ogólnorozwojowe - poinformował Jerzy Kanclerz. - Trenujemy cztery razy w tygodniu, trzy razy na sali gimnastycznej, a raz wybieramy się na basen do Solca Kujawskiego. Z naszymi najmłodszymi zawodnikami trenuje Jacek Woźniak, ja czasami uczestniczę w wyjazdach do aquaparku. Dyrektor sportowy Polonii wyjaśnił również sprawę ewentualnego wystawienia wspólnej bydgosko - toruńskiej drużyny do rozgrywek drugiej ligi. - Podczas meczu Polska - Reszta Świata w Toruniu podszedł do mnie Janek Ząbik i przedstawił propozycję wystawienia wspólnej drużyny juniorów w rozgrywkach drugiej ligi. Byliśmy skłonni wyrazić na to zgodę, trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że utrzymanie drugiej drużyny, nawet takiej łączonej z Unibaksem Toruń, nadszarpnie finansowo budżety obu klubów. Ten pomysł od około miesiąca jest już nieaktualny - poinformował kibiców Jerzy Kanclerz.
Włodarze Polonii zakończyli już budowanie podstawowego składu zespołu, jednak suma KSM sześciu najlepszych zawodników niewiele przewyższa minimalny KSM drużyny przewidywany przez regulamin. Dlatego też Poloniści zamierzają wzmocnić ekipę obcokrajowcami na kontraktach "warszawskich". - Poza Denisem Sajfutdinowem, z którym już podpisaliśmy kontrakt "warszawski", chcemy jeszcze podpisać podobne umowy z dwójką zawodników zagranicznych - Rosjaninem Wiktorem Kułakowem i Australijczykiem Nickiem Morrisem, żeby mieć zabezpieczenie jeśli chodzi o KSM - przekazał Jerzy Kanclerz. - Przypomnę, że nasza drużyna w optymalnym składzie ma KSM równy 36,78, a wiadomo, że minimum to 34 punkty, a maksimum to 41 punktów. Polscy juniorzy nie zabezpieczają nas na wypadek kontuzji któregoś z piątki seniorów, stąd decyzja o pozyskaniu zagranicznych zawodników, których KSM wynosi po 6,50 - wyjaśnił kibicom dyrektor sportowy bydgoskiego klubu.
W sezonie 2011 Krzysztof Buczkowski regularnie występował w lidze brytyjskiej, jednak nie znalazł zatrudnienia na kolejny sezon w swoim klubie. O powody takiej sytuacji dopytywali kibice zgromadzeni na Żużlowym Wieczorze. - Dla mnie podstawą było pozostanie w Peterborough, niestety po początkowych rozmowach i zainteresowaniu z obu stron, ostatecznie nic z tego nie wyszło - przekazał zawodnik. - Anglicy również zmienili limit KSM i między innymi z tego powodu nie udało mi się pozostać w Peterborough. Druga sprawa jest taka, że nie byłem w koncepcji szefostwa klubu i nie zostałem tam zatrudniony. Mam jeszcze jedną propozycję z Anglii, ale w przyszłym sezonie chcę się nastawić na Polskę i Szwecję, żeby tutaj przypilnować spraw. Wiadomo, że starty w Anglii wiążą się z dużą ilością wyrzeczeń, małą liczbą treningów w kraju. Doświadczyłem tego startując w Grudziądzu, gdzie musiałem później brak treningów nadrabiać podczas meczów. W Anglii dużo się nauczyłem, troszkę życia, trochę pokory, i przede wszystkim, jak to wszystko poukładać, żeby było dobrze, żeby zdążyć wszędzie na zawody. Trochę spotkań odjechałem w poprzednim sezonie i myślę, że to zaprocentuje. W tej chwili jeszcze nie mówię Anglii ostatecznie nie, i jeśli przed sezonem otrzymam jakąś propozycję, to nie wykluczone, że będę dalej tam startował - zaznaczył Krzysztof Buczkowski.
Na początku sezonu wiele zamieszania wywołało wprowadzenie nowych tłumików. Kibice dopytywali, jak całą sytuację ocenia Krzysztof Buczkowski. - Wyszliśmy trochę na głupków, trochę się ośmieszyliśmy jako polscy zawodnicy - zdecydowanie ocenił "Buczek". - Wiadomo kto najgłośniej protestował, a kiedy przyszło do Grand Prix, to ci sami zawodnicy podpisali zgodę na starty na nowych tłumikach. Pozostali zawodnicy, którzy chcieli jeździć w ligach zagranicznych, nie mogli tego robić, bo początkowo nie dostali zgody naszej federacji. Później nastąpiło wielkie zamieszanie, pisanie odwołań przez zawodników, którzy jednak chcieli jeździć, bo niektórzy nagle dowiedzieli się, że te nowe tłumiki są jednak bezpieczne. Mogę powiedzieć, że przejście z jednego typu tłumików na drugi nie było żadnym problemem. Mówiło się co prawda o dużym niebezpieczeństwie, dużej ilości zatartych silników, a tego praktycznie nie było. Ja nie miałem w związku z nowymi tłumikami żadnej awarii silnika. Musieliśmy na tych tłumikach jeździć i znowu wyszło tak, że obcokrajowcy od dawna się przygotowywali na nowych typach tłumików, całą zimę i wiosnę spędzili na testach, a Polacy jeździli na starych tłumikach. Pojechaliśmy pięć kolejek ligowych na starych tłumikach, a dwa dni przed kolejnym meczem przyszła decyzja, że będziemy jednak jeździć na nowych tłumikach. Cała ta sytuacja była moim zdaniem bez sensu. Nowy produkt, więc trzeba go było po prostu dobrze przetestować i jechać! - wyjaśnił Krzysztof.
Dyrektor sportowy Polonii jest jedną z niewielu osób, które uczestniczyły we wszystkich dotychczasowych turniejach z cyklu Grand Prix. Kibice dopytywali, jak podchodzi do tej swoistej rywalizacji z Gregiem Hancockiem, który jako jedyny z zawodników startował we wszystkich imprezach. - 20 maja 1995 roku rozpoczęła się moja rywalizacja z Gregiem Hancockiem, jednak mogę dodać, że po raz pierwszy na finał światowy IMŚ pojechałem w 1991 roku do Goeteborga - rozpoczął swoją opowieść Jerzy Kanclerz. - Od 1991 roku jeżdżę na wielkie imprezy sportowe, głównie za Tomaszem Gollobem. Kiedy się spotykamy, zawsze się śmiejemy, że Tomek odstaje ode mnie o 4 turnieje Grand Prix. Do Auckland oczywiście również się wybieram, organizuję także wyjazd kibiców na te zawody. W 2002 roku byłem w Sydney, gdzie pojechało ze mną 29 osób z całej Polski, również działacze z Częstochowy. W tej chwili zgłosiło się do mnie 56 osób, z czego 16 jest pewnych. Wyjeżdżamy przez Dubaj, tam spędzimy 6 dni, stamtąd lecimy do Sydney i dalej do Auckland. Grega Hancocka darzę taką samą sympatią, jak Tomasza Golloba. Jest to dla mnie sportowiec, który również poza torem jest wzorem do naśladowania. Myślę, że spełniłby się w wielu dyscyplinach sportu. Podczas wyjazdów na turnieje Grand Prix mogę obserwować tych ludzi z bliska i daje mi to wiele satysfakcji. To są ogromne przeżycia, notuję każdy wyjazd, z każdego mam statystykę - jak dotąd na turniejach Grand Prix było ze mną 1124 uczestników. 4 osoby już nie żyją, byłem na 3 weselach, jest to z jednej strony wyzwanie, a z drugiej ogromna frajda. Gdyby mnie ktoś teraz zapytał, co mam wybrać, na pewno chciałbym dotrwać do 150 turniejów na koncie, a do tego brakuje mi 6 turniejów Grand Prix. Z tego, co obliczyłem, sto pięćdziesiąte będzie w przyszłym roku w Gorzowie. Czy będę dalej jeździł? Trudno powiedzieć. Przede wszystkim musi być zdrowie, a do tego składa się jeszcze wiele elementów, żeby temu wyzwaniu sprostać - zaznaczył dyrektor sportowy Polonii.
Sezon żużlowy tradycyjnie otwiera bydgoskie Kryterium Asów. W przyszłym roku jednak termin imprezy koliduje z pierwszym turniejem Grand Prix, który odbędzie się w nowozelandzkim Auckland. Kibice dociekali, czy nie będzie to jakąś przeszkodą dla bydgoskiej imprezy. - Kryterium Asów w 2012 odbędzie się tradycyjnie. Zaplanowaliśmy je na 1 kwietnia, na razie trudno powiedzieć, o której godzinie. Wiadomo, że uczestnicy Grand Prix nie przemieszczą się z Auckland, ale w Kryterium Asów wystartują ci zawodnicy, którzy będą na miejscu. Stawka będzie na pewno ciekawa. Myślę, że w styczniu - lutym będziemy wysyłać zaproszenia do zawodników - uspokoił kibiców Jerzy Kanclerz.
W ostatnim czasie przedstawiciele bydgoskiej Polonii uczestniczyli w licznych spotkaniach z kibicami. Jerzy Kanclerz wytłumaczył przyczyny coraz większego otwarcia się klubu na obecnych i przyszłych kibiców. - W poniedziałek odwiedziliśmy Szkołę Podstawową w Nakle nad Notecią, we wtorek spotykamy się podczas Żużlowego Wieczoru. Chcemy się zbliżyć do kibiców, przede wszystkim młodych - przekazał dyrektor sportowy Polonii. - To, co zauważyłem już wtedy, kiedy byłem małym chłopcem, że kiedy rodzice przyprowadzają dzieci na stadiony, nie tylko żużlowe, to jest tylko początek, jakby zachęta dla dziecka do dalszego poznawania tego sportu. Wielu kolegów w moim wieku podkreśla często, że to właśnie rodzice po raz pierwszy zaprowadzili ich na stadion żużlowy, to się im spodobało i trwa do dzisiaj. W ostatnim czasie to przekazywanie zainteresowania sportem przez rodziców zostało trochę zaniedbane, dlatego tego typu spotkania mają na celu wyjście do kibica, żeby on poczuł się uczestnikiem tego spektaklu. Bardzo się cieszę z zadawanych pytań, bo jestem człowiekiem, który stara się odpowiadać nawet na te najtrudniejsze. Rozumiem również Państwa punkt widzenia, bo kibic przecież oczekuje czegoś od działaczy. Dlatego wręcz oczekuję od Państwa, żebyście przez takie rozmowy zachęcali nas do działania. Optuję za tym, żeby tego typu spotkania odbywały się jak najczęściej, żebyśmy razem mogli podyskutować nad polepszeniem wizerunku klubu, i żeby w ślad za tym poszedł wynik sportowy - wyjaśnił kibicom Jerzy Kanclerz.
Dla urozmaicenia spotkania, organizatorzy przygotowali dla kibiców m. in. konkursy zdjęciowe, w których tym razem do wygrania były fotografie głównego bohatera imprezy w dużym formacie. Prezentowane fotografie nie przysparzały obecnym na sali większych trudności, jednak uczestników konkursu wyraźnie paraliżowała trema. Na zakończenie spotkania Jerzy Kanclerz i Krzysztof Buczkowski wśród uczestników imprezy rozlosowali szereg niespodzianek. Przede wszystkim bluzę reprezentacji Polski, przekazaną przez "Buczka", a także plastron Polonii z numerem 1, czy klubowe szale, ofiarowane przez bydgoską Polonię. Do kibiców trafiło również kilkadziesiąt kalendarzy na rok 2012 z wizerunkiem Krzysztofa Buczkowskiego. Większość uczestników spotkania wychodziło z sali hotelu Holiday Inn z upominkami, dopytując się o termin kolejnej imprezy. Dodatkową zachętą dla regularnie uczestniczących w Żużlowych Wieczorach jest fakt, że wśród obecnych na wszystkich spotkaniach kibiców rozlosowany zostanie karnet na zawody organizowane w Bydgoszczy w sezonie 2012, ufundowany przez Polonię.
GALERIA: Żużlowy Wieczór w Bydgoszczy