Wiceprezes Stilonu Gorzów: Niech Stal przeznaczy zyski z Grand Prix na gorzowski sport

 / Na zdjęciu: Tomasz Gollob
/ Na zdjęciu: Tomasz Gollob

Wiele kontrowersji w Gorzowie Wielkopolskim wywołuje organizacja turnieju Grand Prix. Nad tą sprawą w ostatnim czasie debatowali miejscy radni. Zgodnie z umową Gorzów płaci firmie BSI za organizację zawodów, a zyski trafiają do klubowej kasy Stali Gorzów.

- To jest ukryta dotacja. Stal powinna przeznaczyć zyski z Grand Prix na inne gorzowskie kluby. Albo nie ubiegać się o miejską dotację. Jeżeli Stal jest tak dobroduszna, jak to ciągle głosi prezes Komarnicki, to niech przeznaczy zyski z Grand Prix na gorzowski sport. Zyski z ostatniego GP w Gorzowie, według naszych wyliczeń wyniosły ok. miliona złotych - powiedział Jacek Ziemecki, wiceprezes Stilonu Gorzów dla portalu gorzow24.pl.

- Dlaczego mam zrezygnować z ubiegania się o dotację? Mam być ukarany za to, że nie "skręcałem pieniędzy na lewo"? W środowisku sportowym jest działacz i "działacz". Ja do klubu przyszedłem z potrzeby woli mojego serca i sumienia. A niektórzy idą po to, aby zarobić. W związku z tym oni walczą o tą dotacje nie dla klubu, ale dla własnej kasy - odpowiada Władysław Komarnicki, prezes Stali Gorzów.

- Jak Władysław Komarnicki był w dramatycznej sytuacji, to przez sześć lat nikt nie chciał mu pomóc. Tadeusz Jędrzejczak namówił mnie jedenaście lat temu, abym uratował klub. Nie dał mi przy tym ani złotówki. Dzisiaj, jak ktoś mówi, że Stal jest rozpieszczana, to moja odpowiedź jest prosta. Tak nie jest. Klub jest po prostu profesjonalnie zorganizowany. W naszym klubie miejska dotacja nigdy nie przekroczyła 25 proc. całego budżetu klubu. Najsmutniejsze jest to, że poszczególni klubowi działacze patrzą tylko na Stal Gorzów, a nie biorą się do roboty. Nie mają też pomysłu na funkcjonowanie bez miejskich pieniędzy. Dopóki kluby nie będą profesjonalne, to nigdy nie będzie normalnie - stwierdził Komarnicki.

Źródło: gorzow24.pl

Źródło artykułu: