Lisiecki show w Częstochowie

Wojciech Lisiecki dopiero uczy się jazdy na lodzie, ale już w drugim swoim starcie w zimowej odmianie żużla otarł się o podium! Podczas gali lodowej w Częstochowie zajął czwarte miejsce, pokonując wielu dużo bardziej doświadczonych zawodników.

W tym artykule dowiesz się o:

Niesamowity progres formy zaliczył Wojciech Lisiecki, który dwa tygodnie temu był tylko statystą podczas gali lodowej w Opolu, a w sobotę otarł się o podium w turnieju w Częstochowie! - Wygląda na to, że w końcu złapałem o co w tym wszystkim chodzi - śmieje się wychowanek Startu Gniezno. - Dwa tygodnie temu na lodzie rywalizowałem pierwszy raz w karierze, nie licząc epizodu na zamarzniętym jeziorze pod Trzemesznem, stąd moja jazda pozostawiała wiele do życzenia. Do Częstochowy zabrałem nowy silnik i przede wszystkim wiedzę zdobytą podczas zawodów w Opolu. Wszystko złożyło się na świetny wynik, bo faktycznie otarłem się o podium.

Jednak treningi przed zawodami wcale nie napawały optymizmem. - Miałem problem, żeby się wyłamać - przyznaje. - Na szczęście w czasie zawodów uniknąłem błędów z jazd treningowych.

W pierwszym swoim biegu Lisiecki zdołał przebić się z trzeciej pozycji na pierwszą, czym wzbudził aplauz częstochowskiej publiczności. W kolejnym wyścigu - po wygranym starcie - zgasł mu motor, i zaliczył uślizg. Jednak kolejne jego biegi były na tyle udane, że z ośmioma punktami i zwycięstwem w barażu awansował do finału! - Co tu dużo mówić, świetnie się bawiłem, a zawody stały na bardzo wysokim poziomie. Organizatorom, w szczególności Sławomirowi Drabikowi, należą się ukłony.

W finale zawodnik Lechmy Startu Gniezno był bliski sprawienia sensacji, bo długo znajdował się na drugim miejscu, tuż za przedstawicielem gospodarzy - Sławomirem Drabikiem. - Jechałem drugi, ale czułem, że ktoś się do mnie zbliża i wchodzi mi pod lewy łokieć. Mogłem spróbować go zablokować, ale uznałem, że sezon jest ważniejszy i nie ma sensu szarżować. Dałem się wypchnąć, przez co nie opanowałem motocykla i upadłem. Oczywiście nic mi się nie stało, ale szkoda straconej szansy na podium - dodaje Lisiecki.

Niewykluczone, że za tydzień zawodnik Lechmy Startu wystąpi na gali lodowej w Toruniu. - Rozmawiałem na ten temat z Mirosławem Kowalikiem, i jeśli tylko zwolni się jedno miejsce, to da mi znać - zdradza. Co ciekawe, w Toruniu ma wystąpić jeszcze dwóch innych reprezentantów klubu z Gniezna, Maciej i Oskar Fajferowie.

Lisiecki uważa, że gale lodowe są świetnym przerywnikiem treningów ogólnofizycznych, którym żużlowcy poświęcają całą zimę: - W ten sposób cały czas mam kontakt z motocyklem i rywalami, co jest bardzo ważne. Oczywiście nie zaniedbuję treningów ogólnofizycznych, żeby być jak najlepiej przygotowanym do sezonu. Trenujemy codziennie, w sposób bardzo urozmaicony.

Wygląda na to, że dzięki istotnemu wsparciu sponsorów, Lisiecki w końcu nie będzie musiał narzekać na park maszyn, bo przed sezonem zaplanował porządne zakupy. - Wkrótce odbieram dwa nowe silniki, a oprócz tego mój najlepszy silnik z ubiegłego sezonu przejdzie kapitalny remont. Na silniki w warsztacie czekają już nowe ramy. Dlatego jestem niesamowicie zmotywowany do walki. Mam w głowie wiele planów i celów, i uparcie będę dążył do tego, żeby je wszystkie zrealizować - kończy Lisiecki.

Źródło artykułu: