Jan Grabowski (trener Intaru Lazur Ostrów): Nie oczekiwaliśmy za dużo, jeśli chodzi o występ Emila Idziorka, dla niego to był taki debiut w seniorskim składzie. Nasi juniorzy nie mogli narzekać, że nie dostali szans na zaprezentowanie się w tym meczu. Z jednej strony zwycięstwo cieszy, ale nie nadrobiliśmy dużo punktów do Lotosu Gdańsk, który wygrał na własnym torze z Polonią Bydgoszcz. Jedziemy jednak dalej i walczymy. Do Rawicza pojedziemy już w optymalnym składzie.
Adrian Gomólski (Intar Lazur Ostrów): Nie było łatwo, każdy mecz ma swoją specyfikę. Poznański zespół na pewno do łatwych przeciwników nie należy. Z dobrej strony zaprezentowali się Adam Skórnicki i Daniel Pytel, od połowy zawodów dopasowali się do toru i pokazali lwi pazur. Walczyli z nami jak równy z równym. Jeśli chodzi o mój występ to nie był najgorszy, trochę defekt mi pokrzyżował plany. Był to mój pierwszy defekt w tym sezonie w lidze i taki nietypowy, którzy zdarza się raz na dłuższy czas wszystkim zawodnikom - pękł mi tylni łańcuch, na którym praktycznie można przejeździć cały sezon. Złośliwość rzeczy martwych i nic na to nie poradzę. W kolejnym starcie musiałem szybko przesiąść się na drugi motocykl i przyjechałem drugi. Czułem się znakomicie na tym torze, gdybym jechał całe zawody na jednym motocyklu to myślę, że bym biegu nie przegrał.
Adam Skórnicki (PSŻ Milion Team Poznań): Drużyna z Ostrowa kandyduje do awansu do ekstraligi, co dzisiaj też pokazała. Po ostatnim słabszym meczu w Daugavpils sprawdzałem dwa motocykle, chciałem być pewnym, że wszystko jest w porządku. Teraz już musimy skupić się na wygraniu z Grudziądzem i znalezieniu się w pierwszej czwórce.
Zbigniew Suchecki (PSŻ Milion Team Poznań): Jako drużyna uzbieraliśmy całkiem dużo punktów. Natomiast moja postawa była fatalna. Nie bardzo mi wyszły roszady ze sprzętem, zanotowałem też defekt. Nic mi nie szło jak powinno. Wszyscy jechaliśmy na podobnych ustawieniach w motocyklach, natomiast sama charakterystyka silników się różni.
Piotr Dziatkowiak (PSŻ Milion Team Poznań): Szkoda, że wystartowałem tylko w dwóch startach. Na początek przyjechałem na drugiej pozycji. Później byłem ostatni, ale miałem ciężki bieg z Harrisem i Ruudem. Ciężko się było też zabrać z czwartego pola. Chłopaki razem ze mną walczyli, robiliśmy wszystko żeby było jak najlepiej na naszą korzyść. Na pewno gdyby Norbert Kościuch jechał byłby to zupełnie inny mecz. Każdy z zawodników go zastępujących musiał jechać szósty bieg i jest to uciążliwe – czasami trochę może zabraknąć sił. Na pewno jego brak był odczuwalny. Jednak na Grudziądz już powinien był pełen sił. Musimy teraz jak najwyżej wygrać na własnym torze z GTŻ-em. Będzie to dla nas w sumie najważniejszy mecz w tym sezonie.