Awans do pierwszej czwórki byłby czymś niesamowitym - rozmowa z Adamem Skórnickim, zawodnikiem PSŻ-u Milion Team Poznań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Intar Lazur Ostrów pokonał w niedzielnych derbach Wielkopolski PSŻ Milion Team Poznań 54:39. Jednym z liderów poznańskiej ekipy w tym spotkaniu był Adam Skórnicki, który wywalczył na ostrowskim torze 14 punktów. Po zawodach lider poznańskich Skorpionów zgodził się na rozmowę z naszym portalem.

Jarosław Galewski: Świetne zawody w twoim wykonaniu, a także niesamowita jazda Daniela. Niestety, we dwójkę meczu nie da się wygrać...

Adam Skórnicki: Zgadza się, ale myślę, że postawiliśmy wysoko poprzeczkę naszym rywalom. Zabrakło nam w tym spotkaniu Norberta Kościucha. Nie da się także ukryć, że przydałyby się punkty Grzesia Kłopota i Rafała Trojanowskiego. Nie należeliśmy jednak do faworytów. Teraz przed nami ważny mecz w niedzielę i trzeba koncentrować się tylko na tym pojedynku. W ostatnim czasie Rafał miał trochę problemów ze sprzętem. Mam nadzieję, że przez ten tydzień uda się wszystko dopracować.

Z jakim nastawieniem jechaliście na spotkanie do Ostrowa?

- Wiadomo, że faworytem tego pojedynku byli gospodarze, którzy wygrali także na naszym torze. My chcieliśmy po prostu dobrze wypaść. Należy pamiętać, że na naszym torze zostaliśmy "rozjechani". Można powiedzieć, że na ostrowskim owalu udało nam się trochę powalczyć.

Jak ocenisz swoją postawę w tym spotkaniu?

- Myślę, że pokazałem się z dobrej strony. Przez całe zawody sprawdzałem motocykle. W sobotę i niedzielę czekają mnie ważne zawody i dlatego przetestowałem oba swoje silniki. Jestem zadowolony z jednego z nich. Nad drugim będę musiał jeszcze delikatnie popracować. Nie jest najgorzej.

Macie wielkie szanse na awans do pierwszej czwórki. Strata z Grudziądza nie jest duża, a w dodatku będziecie posiadać atut własnego toru...

- Przed nami jeszcze jeden niesłychanie ważny mecz. Po jego zakończeniu będziemy wiedzieć, czy znajdziemy się a najlepszej czwórce. Na pewno bardzo bym chciał, żeby tak się stało. Byłby to niesamowity wynik dla naszego klubu. Awans do pierwszej czwórki w drugim sezonie spędzonym w pierwszej lidze byłby czymś niesamowitym.

Trener Jąder powiedział, że nie wyobraża sobie innego scenariusza jak wasze zwycięstwo i awans do pierwszej czwórki...

- Zdziwiłbym się, gdyby trener Jąder powiedział inaczej (śmiech). Należy pamiętać, że jest to ostatnia kolejka. W sporcie wszystko może się zdarzyć. Jak już jednak powiedziałem, na pewno zrobimy wszystko, żeby znaleźć się w najlepszej czwórce. Jeśli nam się to uda, to z pewnością będziemy chcieli odbierać później punkty faworytom do awansu.

Daniel Pytel powiedział mi, że w Poznaniu atmosfera jest wyjątkowa, ponieważ zespół składa się głównie z polskich zawodników. Czy podzielasz jego zdanie?

- Myślę, że nie ma znaczenia, z jakiego kraju pochodzą zawodnicy, którzy startują w danym zespole. Najbardziej liczy się, jak przebiega współpraca w drużynie. W naszym przypadku jest akurat polski zespół. Dogadujemy się bardzo dobrze i należy się tylko z tego cieszyć.

Jakie wrażenia po Grand Prix w Pradze?

- Nicki Pedersen wyprowadził w sobotę świetny lewy prosty. Reszta stawki będzie musiała po ostatnim turnieju trochę odetchnąć.

Jak czujesz się w roli komentatora żużlowego?

- Bez przygotowania jest to na pewno ciężki kawałek chleba. Cały czas szukam jeszcze swojego miejsca i zobaczymy, jak to się skończy. Zdecydowanie lepiej czuję się w parkingu, kiedy muszę zdać relację, co się w nim dzieje. Łatwiej przychodzi mi mówienie o tym, co kto zmienił przed kolejnymi wyścigami. Solowe komentowanie jest na pewno bardzo ciężkie, ponieważ trzeba znać olbrzymi zasób słów. Jeśli chce się to robić dobrze, to na pewno należy poświęcić na to więcej czasu, a powiem szczerze, że u mnie z tym czasem nie jest najlepiej.

Może gdybyś nie jeździł na żużlu, zostałbyś komentatorem?

- Prędzej kucharzem (śmiech).

Źródło artykułu: