Wojciech Lisiecki: Trzeba nadal trenować

Wojciech Lisiecki w rozegranym w niedzielę na torze w Gnieźnie turnieju par, wspólnie z Antonio Lindbaeckiem, zajął trzecią pozycję. Wychowanek Lechmy Startu nie mógł jednak zaliczyć indywidualnego występu do udanych, bowiem zgromadził na swoim koncie zaledwie 2 punkty.

Zawodnik przyznał, że nie najlepiej spisywał się tego dnia jego sprzęt. - Już podczas grzania motocykli awarii uległ jeden z moich silników - powiedział. - Musiałem jechać na nowym silniku. Ten już wcześniej był dopasowany do toru, jednak dzisiaj nawierzchnia się zmieniła, na co w porę nie zareagowaliśmy. Była też nowa opona, co również wymusza drobne zmiany. Sprzęt nie był więc tak dopasowany, jakbym chciał. Trzeba nadal trenować - dodał.

Czerwono-czarni rozpoczęli treningi na torze niemal dwa tygodnie temu. Od tego czasu "Lisek" przejechał sporo okrążeń gnieźnieńskiego owalu. - Ręce nie bolą, kondycyjnie jestem przygotowany dobrze - ocenił pierwsze jazdy żużlowiec. - Jeśli tylko uda się dograć motocykle, to wszystko będzie w porządku.

Po ostatnim swoim starcie młody zawodnik wprowadził nieco niepokoju w szeregi zgromadzonych na trybunach kibiców, bowiem już za linią mety osunął się z motocykla i usiadł na murawie, trzymając się równocześnie za nogę. - Łańcuszek sprzęgłowy mi pękł i dostałem nim troszkę po nodze. Boli, będzie pewnie spory siniak, ale poza tym nic się nie stało. Do następnych jazd się zagoi - zakończył z uśmiechem na ustach żużlowiec.

Źródło artykułu: