Jankowski dla SportoweFakty.pl: MOSiR nie jest biurem wynajmu nieruchomości

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Bez cienia wątpliwości najgłośniejszym tematem ostatnich dni były zawirowania wokół zielonogórskiego stadionu. Działacze Stelmet Falubazu nie doszli do porozumienia z władzami miasta. W rezultacie umowa na użytkowanie obiektu przy Wrocławskiej nie została podpisana, klub nie przesłał wymaganych dokumentów do centrali i nie wiadomo, czy mistrzowie Polski będą mogli jeździć w Zielonej Górze.

Przedstawiciele miasta utrzymują, że kością niezgody pomiędzy MOSiR-em, a klubem są opłaty za prąd, których Falubaz nie chce ponosić. Działacze mistrzów Polski przekonują natomiast, że sprawa opłat jest tu najmniej istotna. Chodzi o statutowy obowiązek Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, który ma dbać o miejski stadion, na którym swoje mecze rozgrywa zespół spod znaku Myszki Miki. Nie oznacza to jednak, że kwestia mediów jest całkowicie bagatelizowana. - Opłaty za światło, które porusza dyrektor Jagiełowicz, to z całą pewnością temat zastępczy, bo tu jesteśmy w stanie się dogadać. Proponowaliśmy, żeby MOSiR wziął na siebie koszty z oświetleniem stadionu i jego infrastrukturą, a my pokryjemy wszystkie koszty związane z użytkowaniem budynków klubowych, biur. Tematem do dyskusji jest to, czy płacilibyśmy ryczałtem za każdy trening, czy za każdy mecz. To tak naprawdę w tym wszystkim jest nieistotne. Pamiętajmy jednak o zapisie statutowym MOSiRu, że to ośrodek utrzymuje ten obiekt. Znajduje się to w statucie Miejskiego Ośrodka Sportu. Proszę się w to wczytać, bo to jest najważniejszy dokument dla MOSiR, bo tłumaczy do czego ta instytucja jest powołana. MOSiR nie ma zajmować się wynajmem, tylko użyczeniem stadionu klubowi, a to duża różnica. Ktoś kiedyś pisząc statut uwzględnił fakt, że MOSiR nie jest biurem wynajmu nieruchomości - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl członek zarządu ZKŻ SSA Marek Jankowski. - W statucie tej instytucji jasno jest napisane, że to MOSiR, z publicznych środków opłaca koszty funkcjonowania określonych obiektów, w tym stadionu przy W69, a obiekty udostępnia klubom sportowym. My uznaliśmy, że koszty mediów związane z biurami, z funkcjonowaniem klubu bierzemy na siebie, ale dlaczego mamy wyręczać Ośrodek w wykonywaniu zadań ich własnego statutu? Nie chcemy płacić za światło bezpieczeństwa, które w nocy oświetla trybunę K od tyłu. Są to wydatki związane z bezpieczeństwem, a nie rozgrywaniem meczów żużlowych. Nie możemy za to płacić, bo równie dobrze powinniśmy być obciążeni fakturą za oświetlenie ulicy Wrocławskiej i parkingów wokół stadionu, bo przecież korzystają z nich kibice - dodał Jankowski. Prąd to, abstrahując od statutu MOSiR-u, niejedyne zastrzeżenie Falubazu odnośnie kształtu umowy o użytkowanie stadionu. - Kolejna kwestia to woda. Wiemy jaką fuszerką jest trybuna "K" i czasem pęknie tam rura. To się zdarza od czasu do czasu. Woda cieknie i kto ma za nią płacić? Klub, MOSiR, czy wykonawca trybuny? Według tej umowy, tego co chciałby dyrektor Jagiełowicz, za wszystko ma płacić klub. A tak nie ma w żadnym innym mieście. Nigdzie nikt nie płaci za rzeczy związane z miejską infrastrukturą. Rozdzielmy, to porozmawiajmy spokojnie i podpiszmy umowę. To jednak nadal nie będzie oznaczało, że możemy startować w Ekstralidze, bo przypomnę, że zdaniem policji, stadion nie spełnia wymogów do rozgrywania imprez masowych - podkreślił członek zarządu. Marek Jankowski i Piotr Kula to osoby wyznaczone przez ZKŻ SSA do podpisania umowy na użytkowanie stadionu. Wcześniej zielonogórski klub nie musiał zawierać tego typu umowy z miastem. - Do tej pory dla potrzeb Ekstraligi dostawaliśmy jednozdaniową zgodę na udostępnienie stadionu dla klubu żużlowego dla rozgrywania meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej i to całkowicie wystarczało. Umowy z miastem nie mieliśmy. Miało je Stowarzyszenie ZKŻ - zakończył Jankowski.

Źródło artykułu: