W czwartek Gomólski wystartował w rundzie eliminacyjnej MDMP. Niestety, jego Intar Lazur nie zdołał pokonać leszczyńskiej Unii i tym samym nie wywalczył awansu do finału. Warto jednak podkreślić, że Gomólski na torze w Gnieźnie spisywał się bardzo dobrze. Wychowanek Startu zdobył w czwartkowych zawodach 11 punktów. - Nie ukrywam, że liczyłem na awans do finału. Z takim nastawieniem przyjechałem na dzisiejsze zawody. Wierzyłem, ale z drugiej strony spodziewałem się, jak będzie. Walkę próbował nawiązywać jedynie Marcin Liberski. Niestety, Emil Idziorek i Maciej Piaszczyński odstawali - powiedział Gomólski, który dodał, że o sukcesie leszczyńskiej Unii zadecydował wyrównany skład. - Myślę, że kluczem do wygranej żużlowców z Leszna był wyrównany skład. Już przed zawodami podkreślałem, że Unia jest bardzo silną ekipą. Spodziewałem się, że będzie ciężko z nimi wygrać i niestety moje obawy się potwierdziły - powiedział lider Intaru Lazur Ostrów.
Czwartkowa impreza nie była ostatnim przetarciem Gomólskiego przed finałem IMP, który odbędzie się w najbliższą sobotę. - Powiem szczerze, że nie jestem jeszcze myślami przy finale w Lesznie. Jutro jadę do Czech, a dokładniej na zawody do Mseno. W sobotę startuję w finale IMP, a w niedzielę czekają mnie zawody ligowe w Rawiczu. Wszystko wskazuje na to, że czeka mnie czterodniowy maraton - wyjaśnił reprezentant ostrowskiego klubu.