- Wielka szkoda, że stało się jak się stało, bo na początku sezonu szło mi całkiem dobrze. W niedzielnym sparingu próbowaliśmy kilku nowych rzeczy, których jeszcze nie mieliśmy okazji sprawdzić. W tym meczu raz szło mi lepiej, a raz gorzej, ale dzięki temu dowiedzieliśmy się, co działa, a co niekoniecznie. To na pewno był pożyteczny sparing, bo sprawdziliśmy kilka motocykli i silników. Ogólnie było w porządku. Szkoda tylko tego upadku - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Jonas Davidsson.
Szwed dość dobrze ocenił przygotowanie toru na niedzielny trening punktowany. - Nawierzchnia była przygotowana całkiem nieźle. Było wprawdzie kilka nierówności, ale jak na tak wczesny etap robienia toru, to całkowicie normalne. Wszyscy starali się jak najlepiej dopasować do warunków torowych, ale do startu ligi i tak jeszcze dwa tygodnie. Nawierzchnia się jeszcze zmieni i będzie idealna na pierwsze spotkanie - stwierdził.
Do czasu bardzo pechowego upadku Davidsson zdążył w dużej mierze przetestować swój sprzęt. - Jak na razie jeśli o to chodzi, jest dość dobrze, ale wciąż czekam na jeszcze parę silników. Niemniej jednak te, którymi dysponuję w tej chwili spisują się przyzwoicie. Jestem zadowolony z tego powodu. Czeka mnie teraz jakiś czas odpoczynku, ale mam nadzieję, że po powrocie mój sprzęt będzie równie szybki, co teraz - zakończył.