Niespełna 17-letni Przemysław Pawlicki był jednym z najlepszych zawodników gnieźnieńskiego turnieju. Na swoim koncie zgromadził 9 punktów. - Chyba nie było źle - zastanawia się młody żużlowiec. - W pierwszym swoim biegu źle wystartowałem, a na drugim łuku niestety upadłem. Przyznam się, że troszkę się pogubiłem. Wyszedł mój brak doświadczenia.
W kolejnych swoich startach Pawlicki był już jednak bezbłędny. W pokonanym polu, dość niespodziewanie, pozostawił także wychowanka gnieźnieńskiego klubu - Adriana Gomólskiego, z którym stoczył pasjonujący bój. - Kolejne biegi były dość dobre. Sporo problemów miałem natomiast w ostatnim wyścigu, w którym przyszło mi rywalizować z Adrianem - dodaje.
Zresztą ostatni bieg utkwił mu mocno w pamięci. - To były ogromne emocje! - opowiada. - Prowadziłem z Adrianem, a więc zawodnikiem, który tor w Gnieźnie zna doskonale. Nie miałem chwili wytchnienia, że aż zaschło mi w gardle. Adrian cały czas naciskał, słyszałem jego motocykl za mną i uciekałem ile tylko miałem sił. Ogromnie się cieszę, że udało mi się z nim wygrać. Przecież on jest świetny!
Czwartkowe zawody były potwierdzeniem, że niedawny upadek Pawlickiego w Ostrowie Wlkp. był tylko wypadkiem przy pracy. - Rzeczywiście upadłem i musiałem wycofać się z dalszej rywalizacji. Dość mocno uderzyłem się w głowę i nie było sensu ryzykować. Zresztą ból towarzyszył mi dość długo, ale na szczęście podczas gnieźnieńskich zawodów wszystko było już w jak najlepszym porządku - dodaje.
Na koniec zawodnik podziękował wszystkim osobom, które go wspierają. - To dla mnie bardzo ważne, gdyż wiele im zawdzięczam. Dziękuję mojemu tacie, Łukaszowi Jankowskiemu, którego serdecznie pozdrawiam i życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia. Dziękuję też moim mechanikom i wszystkim sponsorom! - kończy Przemysław Pawlicki.