Zawodnik beniaminka ENEA Ekstraligi był typowany jako kandydat do walki o zwycięstwo w niedzielnych zawodach. Po triumfie w pierwszym wyścigu, później jeździł już jednak słabiej i ostatecznie uzbierał 7 punktów. - Niedosyt? Nie sądzę. Jechali dobrzy żużlowcy, ktoś przecież musiał wygrywać, a inny przegrywać. W sumie niedosyt mogą mieć wszyscy ci, którzy nie stanęli na podium. Na pewno chciałem wypaść lepiej, ale pod koniec zawodów popełniliśmy trochę błędów z przełożeniami i nie mogłem tak dobrze wystartować, jak miało to miejsce w dwóch pierwszych występach. Mam za to nauczkę - powiedział Tomasz Gapiński w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
W ostatnim swoim starcie "Gapa" zanotował upadek, który na chwilę uciszył bydgoski stadion. Po zahaczeniu o motocykl Rafała Okoniewskiego, wychowanek Polonii Piła wraz z rzeszowskim zawodnikiem z impetem uderzyli w bandę i przez dłuższą chwilę nie podnosili się z toru. - Po prostu zaczepiliśmy się motocyklami, ja trochę przesadziłem, Rafał z kolei za mocno wykontrował. Co prawda zamknąłem już gaz, ale prędkość była tak duża, że nie zdążyłem wyhamować. Tak doszło do naszego upadku. Na pewno tego nie chciałem i z pewnością on również tego nie chciał. Tak wyszło i już tego nie zmienimy.
Gapiński przyznał, że nie stanowi dla niego różnicy, czy tor w Bydgoszczy będzie twardy, czy przyczepny. - Jak się wygrywa, to każdy tor pasuje. W niedzielę, poza małymi błędami, nie było źle na twardym, także nie ma co prorokować. Ligę zaczynami z Falubazem, który zawsze jest mocny. To aktualny mistrz Polski, zespół, który co roku kończy ligę na podium. Są silni i pod tym względem nic się u nich nie zmieniło. Ale my się dobrze przygotujemy i będziemy walczyć o zwycięstwo. Zrobimy wszystko, by wygrać ten pierwszy pojedynek - zakończył.