- Drogi Władysławie, dzisiaj wspólnie chcielibyśmy Tobie podziękować - rozpoczął prezydent miasta Gorzowa Wielkopolskiego Tadeusz Jędrzejczak. - Odchodzisz z tej aktywnej działalności jako człowiek uśmiechnięty, człowiek sukcesu, człowiek, który może z dumą popatrzeć na te lata związane z naszym miastem - kontynuował włodarz miasta.
Prezes Władysław Komarnicki, który ustępuje z funkcji, został poproszony o wpis do księgi pamiątkowej Gorzowa. Na stronie, na której wpisał się prezes gorzowskiego klubu znajdował się herb miasta, a także herb z okazji 65-lecia Stali Gorzów.
Obok prezydenta miasta, podczas pożegnania, znaleźli się także miejscy radni, przedstawiciele biznesu, a także przyjaciele prezesa Komarnickiego. Nie zabrakło również Marka Lewandowskiego, dyrektora gorzowskiego Hospicjum Św. Kamila. - Miałem to szczęście, że poznałem Ciebie w kontekście dobroczynności, w który się wpisałeś organizując m. in. Bale Charytatywne - mówił dyrektor placówki. Od kilku lat Stal Gorzów słynie z organizacji Balu Charytatywnego, który zazwyczaj odbywa się na początku roku, a z którego dochód przekazywany jest dla Hospicjum. - Działaczem sportowym się bywa, natomiast człowiekiem jest się zawsze - dodał Lewandowski.
Po podziękowaniach i prezentach przyszedł czas, aby to najważniejsza osoba tego dnia doszła do mikrofonu. - Przede wszystkim chciałem podziękować za taką miłą niespodziankę. Nie spodziewałem się, że w takim gronie ludzi będę się żegnał. Jest to pewna klasyka, za którą bardzo serdecznie dziękuję - rozpoczął ustępujący Władysław Komarnicki. - Kończę pewien etap wysiłku, który włożyłem żeby ratować dumę tego miasta, jaką jest Stal Gorzów - dodał prezes żółto-niebieskich.
Władysław Komarnicki wspominał także jak to on przychodził na stadion, jako młody kibic. - Jako dziecko miałem marzenia o czymś wielkim. Jak przyjechał do mnie prezydent miasta to podjąłem decyzję emocjonalnie. Podjąłem tę decyzję emocjonalnie, ponieważ jako biedne dziecko byłem często wprowadzany na stadion przez dorosłych. Nie zawsze było mnie wtedy stać na bilet - wspominał swoje dzieciństwo oraz moment, kiedy podjął się wyzwania, aby ratować gorzowski żużel.
W sali obecni byli także Maciej Ireneusz Zmora oraz Maciej Mularski. To właśnie na ich barkach spoczywać będzie kontynuacja pracy Władysława Komarnickiego. - Myślę, że nie powinien tego zepsuć, bo to jest zbyt dobrze poukładane - powiedział ustępujący prezes na temat swojego następcy, którym będzie Zmora. - Odchodzę z poczuciem spełnionego obowiązku - dodał Komarnicki.
Jednak gdyby nie radni, szczególnie poprzedniej kadencji, nie byłoby obecnie Stali na miejscu, w którym się znajduje. - Radnym chcę podziękować za jedną rzecz. Za to, że głosowała za tym, co teraz mamy - wyjaśnił włodarz gorzowskiego klubu. - Mogłem odejść w październiku ubiegłego roku, ale chciałem pokazać, że w Gorzowie można odejść z fotela prezesa bez wstydu, bez prokuratora, bez sensacji i bez gruzowiska w klubie. Uważam, że w polskim sporcie jest za dużo przypadkowych ludzi - kontynuował Władysław Komarnicki.
Prezes Komarnicki podczas pożegnania miał przy sobie dwa medale, brąz z poprzedniego sezonu oraz złoto z 1983 roku. - Pożyczyłem ten medal od Mirosława Daniszewskiego, to ostatnie złoto Stali - zdradził włodarz klubu żużlowego. - W Gorzowie od czterech lat stwarzamy warunki, żeby był złoty medal. Ale sport jest nieprzewidywalny i za to go kochamy. W poprzednim roku osiągnęliśmy brąz - dodał. Po chwili Władysław Komarnicki spojrzał w kierunku swoich następców i powiedział: - Myślę, że ci dwaj młodzi ludzie z zespołem będą chcieli podziękować miastu, prezydentowi i staremu prezesowi właśnie takim medalem - mówił trzymając w ręku złoto z 1983 roku.
- Jestem bardzo dumny, że jesteście dzisiaj razem ze mną. To jest chyba największe wyróżnienie, jakiego mogłem się doczekać - zakończył Władysław Komarnicki. Oficjalnie, z kibicami, ustępujący prezes żółto-niebieskich pożegna się w Wielkanocny Poniedziałek, podczas inauguracyjnego meczu nowego sezonu.
Pozdrawiam serdecznie StGforever