Juniorzy w natarciu, gwiazdy do domu - podsumowanie I kolejki ENEA Ekstraligi

Kibice na ten moment czekali przez całą zimę. Tradycyjnie w Lany Poniedziałek ruszyły rozgrywki ENEA Ekstraligi. We wszystkich meczach inauguracji wygrywali gospodarze, a wielu juniorów potrafiło wygrywać z zawodnikami, którzy od lat dominowali na polskich torach.

Lanie w Tarnowie

Pierwszym liderem ENEA Ekstraligi została drużyna Azotów Tauronu Tarnów. Prowadzeni przez Marka Cieślaka zawodnicy bez najmniejszych problemów uporali się z Betardem Spartą Wrocław. Nie była to jednak niespodzianka. Drużyna z Małopolski ma dużo większy potencjał od swoich poniedziałkowych rywali. Dodatkowo słabo pojechali ci, na których we Wrocławiu bardzo liczono. Tarnowianie wygrali aż 61:29. Z dobrej strony pokazali się liderzy w postaci Grega Hancocka i Janusza Kołodzieja, bardzo dobrze pojechała druga linia oraz mocni juniorzy. W teamie prowadzonym przez Piotra Barona żaden zawodnik nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Wygląda na to, że ze swojej szansy nie skorzystał Fredrik Lindgren, który nie pokonał ani jednego rywala. Można się więc spodziewać, że w najbliższym meczu zastąpi go oczekujący na swoją szansę wrocławski syn marnotrawny Kenneth Bjerre.

Gorzowski pokaz sił

Wygląda na to, że Stal Gorzów jest na ten moment głównym kandydatem przynajmniej do jazdy w finale ENEA Ekstraligi. Żużlowcy prowadzeni przez Piotra Palucha obnażyli wszystkie braki Unibaxu Toruń. Tomasz Gollob i spółka potwierdzili to, co pokazywali już podczas meczów sparingowych. Stal to drużyna kompletna. Są w niej znakomici polscy żużlowcy, solidni obcokrajowcy i miejscowi juniorzy, wśród których szczególnie Bartosz Zmarzlik jest już teraz postrachem ekstraligowych torów. W Toruniu postawiono na cztery "żądła" i gdy nawet jeden z liderów ma słabszy dzień, a juniorzy nie zaskakują, trudno o korzystny rezultat. Tym razem na całej linii zawiódł Ryan Sullivan, który nie pokonał żadnego rywala. Dopiero pod koniec obudził się Adrian Miedziński. Sama para Chris Holder - Darcy Ward nie jest w stanie wygrać meczu.

Beniaminkowie nie tacy słabi jak się to mogło wydawać

Polonia Bydgoszcz awansowała w cuglach do ENEA Ekstraligi, jednak bez wyraźnych wzmocnień niewiele osób dawało jej szanse na korzystny wynik w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bydgoszczanie bez problemów poradzili sobie jednak z aktualnym Mistrzem Polski, drużyną Stelmet Falubazu Zielona Góra. Stały postęp notują bydgoscy juniorzy, wśród których bryluje Szymon Woźniak, a świetny powrót do najlepszej ligi świata zanotował Emil Sajfutdinow. W Falubazie doszło do wielu zmian personalnych i jest to na ten moment spory problem tego klubu. Beznadziejnie w Bydgoszczy pojechał Rune Holta, a Krzysztof Jabłoński i Łukasz Jankowski w słabym stylu wrócili do ENEA Ekstraligi. Kibiców żółto-biało-zielonych cieszyć może jedynie dobra postawa juniorów.

Również w Gdańsku zdecydowanie zwycięstwo odniósł beniaminek. Lotos Wybrzeże prowadził z PGE Marmą Rzeszów nawet 22 punktami, jednak żużlowcy z Podkarpacia pod koniec złapali wiatr w żagle, zmniejszając przewagę do rywala. Świetnie pojechał Nicki Pedersen, dobrze punktowali też inni seniorzy, w tym jadący z kontuzją ręki Thomas H. Jonasson. Wreszcie widać postęp wśród gdańskich juniorów, którzy gdyby nie defekt jadącego na pewnej drugiej pozycji Krystiana Pieszczka, pokonaliby wszystkich seniorów PGE Marmy. Drużyna rzeszowska w tym momencie prezentuje się natomiast słabo, szczególnie mizernie wygląda para Okoniewski -  Richardson, która zdobyła mniej punktów niż młodzieżowcy z Gdańska.

Częstochowska niespodzianka

Najniższe zwycięstwo odniosła nieoczekiwanie będąca zdecydowanym faworytem Unia Leszno . Leszczynianie wygrali z Dospelem Włókniarz Częstochowa przede wszystkim dzięki świetnej postawie juniorów, gdyż zdobyli oni w trójkę 32 punkty, przy zaledwie trzech oczkach młodych częstochowian. Nie punktował mający w poniedziałek pecha Kamil Adamczewski i nieoczekiwanie Damian Baliński . We Włókniarzu, podobnie jak przed rokiem liderami byli Grigorij Łaguta i Daniel Nermark. Wydawało się natomiast, że korzystniej spiszą się Chris Harris i Grzegorz Zengota.

Nazwiska nie jeżdżą

Wielu żużlowców z wysokim KSM-em zostało sprowadzonych do swoich drużyn po to, aby kończyli mecze z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Kompletnie zawiedli Damian Baliński (0 punktów w 3 biegach), Rune Holta (1 punkt w 4 biegach), Fredrik Lindgren (3 punkty w 4 biegach) i Ryan Sullivan (4 punkty w 5 biegach). Zdecydowanie więcej oczekuje się także od Adriana Miedzińskiego (7 punktów w 6 biegach), Piotra Protasiewicza (6 punktów w 6 biegach), Rafała Okoniewskiego (3 punkty w 4 biegach) i Lee Richardsona (4 punkty w 5 biegach). Wszyscy ci zawodnicy w następnych kolejkach będą musieli pokazać, że był to tylko falstart, gdyż oczekuje się od nich zdecydowanie więcej. Niektórzy żużlowcy pokazali w przeszłości, że renomę budowaną przez lata łatwo stracić podczas jednego nieudanego sezonu i już nigdy nie wrócili do dawnej świetności. Czy podobny los czeka kogoś z wyżej wymienionych zawodników?

Juniorzy w natarciu

Kibice mogą się cieszyć z postawy juniorów. Patrząc na statystyki, w ubiegłym sezonie tylko 8 młodzieżowców (na 28, którzy pojechali w lidze) miało średnią biegową równą 1,00 lub wyższą, a drugi w klasyfikacji polskich zawodników do lat 21 - Bartosz Zmarzlik legitymował się średnią równą 1,464 na bieg. W I kolejce ENEA Ekstraligi, na 22 juniorów ponad punkt na bieg zdobyło aż 15 polskich młodzieżowców! To najmłodsi decydują aktualnie o sile Unii Leszno, gdzie aż trzech z nich zdobyło ponad dziesięć punktów. Świetnie pojechali też Szymon Woźniak, Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski i Krystian Pieszczek. Wydaje się więc, że przepis o dwóch polskich młodzieżowcach w zespole zdaje coraz lepszy egzamin i dzięki niemu już wkrótce szeroką ławą mogą oni wejść do seniorskiego speedwaya.

Źródło artykułu: