W pierwszej inauguracyjnej Grand Prix w Lesznie z dziką kartą pojechał Jarosław Hampel, który w 2008 roku dotarł do wielkiego finału, gdzie zajął czwarte miejsce i ukończył zawody z dorobkiem 16 punktów. Już wówczas "Mały" potwierdził, że starty w gronie najlepszych żużlowców świata go nie przerażają, a wdarcie się do światowej czołówki jest tylko kwestią czasu.
W 2009 roku Jarosław Hampel pewnie ponownie wystartowałby w wielkim finale Grand Prix Europy. W półfinale jednak trafił do wyścigu z piekielnie silną obsadą z Gregiem Hancockiem i Tomaszem Gollobem . Żużlowiec Unii po porywającej walce przegrał ostatecznie z Amerykaninem i swoim rodakiem, kończąc zawody na piątej pozycji z dorobkiem 9 punktów.
W 2010 roku Jarosław Hampel był już pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Zaszczytu występu przed leszczyńską publicznością dostąpił Janusz Kołodziej, który spisał się wyśmienicie, awansując do wielkiego finału. W decydującym wyścigu "Koldi" został jednak wykluczony za spowodowanie upadku Emila Sajfutdinowa. Ogólnie jednak po raz kolejny żużlowiec z dziką kartą w Grand Prix Europy w Lesznie pokazał się z bardzo dobrej strony.
Najsłabiej spośród żużlowców startujących w Lesznie z dziką kartą wypadł przed rokiem Damian Baliński, który z dorobkiem 4 punktów zajął dopiero czternaste miejsce. W tym roku dzika karta przyznana została brązowemu medaliście IMŚJ, Przemysławowi Pawlickiemu. Młody żużlowiec Unii Leszno będzie miał okazję poczuć, jak wygląda rywalizacja najlepszych żużlowców świata i miejmy nadzieję, że być może powtórzy wyczyny Jarosława Hampela czy Janusza Kołodzieja, którzy z dziką kartą dojeżdżali aż do wielkiego finału Grand Prix Europy na "Smoku".