- Zaskoczyło mnie in plus to, że Tomasz Gollob, podniósł się z kolan po wyjątkowo nieudanych dwóch pierwszych biegach. Natomiast zastanawia i jednocześnie zaskakuje in minus postawa Grega Hancocka, który poza pierwszym biegiem strasznie się męczył i nie przypominał zawodnika, który wygrywał w Nowej Zelandii - powiedział dla SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki.
Były prezes Stali Gorzów odniósł się do sytuacji z ostatniego biegu, po którym kibice wygwizdali Tomasza Golloba. - Oglądałem wielokrotnie powtórki i jestem zaskoczony reakcją kibiców. Leszczyński kibice się zagubili. Była to absolutnie sportowa walka i ja się dziwię, że Tomasz Gollob przepraszał Jarka, bo nie miał za co go przepraszać. Była to sportowa, twarda walka. Myślę, że złość kibiców wzięła się stąd, że Gollob wyprzedził Hampela tuż przed metą. Ale dlaczego nie miał go wyprzedzić? Nie wypada gwizdać na zawodnika, który dla Polski zdobywał tytuł mistrza świata. I nie mówię tego dlatego, że jestem zakochany w Tomaszu Gollobie. Mówię to dlatego, że Gollob jest dla naszego sportu taką samą ikoną jak Adam Małysz w skokach narciarskich. Proszę zauważyć. Jest Kamil Stoch, który jest w pierwszej piątce najlepszych zawodników. Czy mówi się o nim tak samo, jak o Małyszu? Nie. Tak samo jest z Tomaszem Gollobem. Kibice zatęsknią jeszcze za nim. Te gwizdy krzywdzą go jako człowieka. Jestem zaskoczony postawą kibiców - wyjaśnił Komarnicki.
Komarnicki ujawnił treść jednej ze swoich rozmów z Tomaszem Gollobem, z której wynika, że nigdy zawodnicy nie umawiali się ze sobą w cyklu Grand Prix co do tego, jak pojechać w konkretnym biegu. - Miałem kiedyś okazję rozmawiać cały wieczór z Tomaszem Gollobem na ten temat. Nigdy nie było między zawodnikami żadnych "układanek". Jeżeli już, to w momencie gdy Tomek pojawił się na początku lat dziewięćdziesiątych, to była koalicja przeciwko niemu. Gdy go zapytałem, czy takie układanki istniały, to powiedział krótko: proszę pana w Grand Prix nie ma kumpli. W Grand Prix nie ma narodowości. Każdy walczy o swój indywidualny sukces - zakończył Władysław Komarnicki.