Michał Kowalski: Wygraliście na trudnym terenie w Bydgoszczy. Możecie być chyba zadowoleni z takiego wyniku?
Kacper Gomólski: Pokonaliśmy drużynę, która na własnym torze jest bardzo dobra. Mieliśmy kilku liderów, jechała praktycznie cała drużyna. Zawiodłem jedynie ja i Kuba. No cóż, dużo pracy przed nami i mam nadzieję, że będzie lepiej.
Twój dorobek punktowy mógł być o wiele lepszy, ale traciłeś pozycje na dystansie…
- Po pierwszym nieudanym biegu zmieniłem motocykl i było już o wiele lepiej. Gdybym dowiózł do mety lokaty wywalczone na starcie, byłoby więcej punktów. Niestety, tak jak powiedziałeś, traciłem pozycje na dystansie. Wiadomo, jechałem z bardziej doświadczonymi zawodnikami, ale to się nie liczy. Ja celuję wysoko, więc muszę walczyć z nimi, a nie tylko z juniorami. Szkoda, ale popracuję nad tym i postaram się to poprawić.
Za tobą kilka pierwszych spotkań w ENEA Ekstralidze. Jakie wrażenia?
- Pierwszy mecz dobry, ale później już spuściłem z tonu. Dużo pracy przede mną, bo to zupełnie inny poziom. Jeżdżę w najlepszej lidze świata, przeciwko najlepszym żużlowcom świata. Muszę się jeszcze sporo uczyć. To dopiero czwarta kolejka, więc wierzę w lepszą przyszłość.
Coś cię zaskoczyło w tych rozgrywkach, w porównaniu do I ligi?
- Szczerze mówiąc to nie oceniam tego w ten sposób. Mam się od kogo uczyć. Jest w drużynie Greg, jest Maciek, Janusz i do tego trener Cieślak. Mam się na kim wzorować. Dużo mi pomagają, a ja muszę teraz zrobić z tej nauki użytek i zacząć punktować nie tylko u siebie, ale też na wyjeździe. Powiem jednak, iż lepiej jeździ mi się na obcych torach, niż w Tarnowie, bo rzadko miałem wcześniej okazję tam startować.
Czyli tarnowski tor sprawia ci jeszcze problemy?
- Tak, sprawia mi jeszcze pewne problemy. Może nie geometria, ale dopasowanie jest największym kłopotem. Wiadomo, w Gnieźnie tor krótki i twardy, a w Tarnowie już długi i przyczepny.
Jeździsz w zespole z aktualnym mistrzem świata. Dużo ci daje jego obecność?
- Oczywiście, chociażby w niedzielę sporo mi pomagał. Dzieliliśmy się poglądami na temat toru w Bydgoszczy. Niestety, ja mimo to zawiodłem, ale będzie lepiej.
Po wynikach pierwszych ligowych kolejek można wysnuć wniosek, że każdy może wygrać z każdym…
- Na pewno tak. Zremisowaliśmy w Zielonej Górze, wygraliśmy w Bydgoszczy z bardzo ambitną ekipą Polonii, także wszystko może się zdarzyć. Ale myślę, że tak właśnie powinno być, liga musi być wyrównana i oby tak było do końca.
Twój macierzysty klub z Gniezna zmontował niesamowicie mocny skład jak na rozgrywki pierwszoligowe. Przyznasz chyba jednak, że na razie zawodzą?
- Tak i dziwi mnie to. Naprawdę dużo pieniędzy zainwestowano przed sezonem w tę drużynę. Na razie zawodzą, więc na pewno klub jest trochę rozczarowany. Tata zawsze mi mówił, że nazwiska nie jeżdżą i wszystko wychodzi na torze. Skompletowali bardzo mocny skład, a męczą się. Przegrali w Daugavplis, ledwo wygrali z KMŻ Lublin i Orłem Łódź. Teraz remis z GTŻ-em. Będzie im ciężko, ale myślę, że odbudują się i w końcu awansują.