Limo Lindgrena, czyli pszeglond rzórzlowej prasy
W sportowych, czy ściśle żużlowych mediach ostatnio najważniejszym newsem, a nawet problemem było to, kto podbił oko Fredce Lindgrenowi po meczu ze Stalą Gorzów. Naprawdę, nie ma ważniejszych problemów w speedwayu? Szczególnie aktywne śledztwo w tej frapującej i niezwykle istotnej sprawie wszczęła gazeta z Lubuskiego. Posiłkowała się przedrukiem z niemieckich mediów. Najpierw tu i ówdzie pojawiły się spekulacje, że Lindgren zarobił w japę od… gorzowskich kibiców, z którymi rzekomo wdał się w dyskusję. To kompletna bzdura, ale wyglądało, jakby ktoś w mediach na siłę i z radochą okrutną chciał w to wrobić fanów Stali G. Że niby tacy chuligani z nich. No, święci to oni nie są, lecz bez przesady proszę! Potem fantazjowano, iż Szwed obity został przez kiboli Sparty, bo kiepsko jechał, potem że twarz mu przefasonowali hools piłkarskiego Śląska. Wszystko to brednie. Nie ma już kosy między Śląskiem, a Spartą. Obie grupy ramię w ramię biorą udział w różnych wrocławskich pochodach patriotycznych.
To ja wam i pewnym żądnym sensacji dziennikarzom powiem jak było. Lindgren z Gorzowem pojechał bardzo średnio jak na grandpriksowicza, bo zdobył tylko 7 punktów plus 2 bonusy. No to coach Piotr Baron nie wytrzymał i go zdzielił przez łeb. Jak Fredka pokazał numer butów, to będąca w parku maszyn podenerwowana pani prezes Krysia sprzedała mu jeszcze laczka z laczka. Ja mu też swoje dołożyłem, żeby sobie nie myślał. Akurat przechodził stareńki kibic podpierający się laską. Zobaczył co się dzieje i wysapał ze złości: - Ja ci pokażę Woffinden (tylko 5 pkt plus bonus)!!!
I przeciągnął go przez plery swoją laską. - Panie starszy, to Lindgren, a nie Woffinden! - wyprostowałem dziadka.
- O żesz ty! - wnerwił się staruszek, że się tak pomylił i z tego rozczarowania przywalił Fredce jeszcze raz.
Ta moja powyższa opowieść jest dokładnie tak samo prawdziwa, jak te które ukazały się w mediach. Czyli same brednie!
Co więc się Szwedowi stało? Niektórzy słusznie twierdzą, iż Wrocław to drogie miasto do życia, ale jednocześnie można tu za darmo dostać… w mordę. Nawet w Rynku, czyli w samym centrumie (zwłaszcza, że u nas takich miłych lokali jak np. "Moskwa" w Toruniu, gdzie można się rozerwać, jest całe mnóstwo). Ale nie zajmujmy się tu spekulacjami i plotkami. Hm, oficjalnie powiem przeto tak: Lindgren pechowo poślizgnął się i upadł (np. na schodach), a spadochrony teraz produkują liche… I tej wersji będę się trzymał.
Skoro już mniej więcej wyjaśniliśmy sobie, co się stało Fredce z jego facjatą, to chyba już możemy spokojnie wznowić rozgrywki Ekstraligi i rozegrać turniej GP w Pradze?
Ulotnił się z Dymkiem po Kryjomu?
Kolejną medialną sensacją ostatnich dni było info, że Czewa pogoniła z funkcji menedżera Jarosław Dymka, a postawiła na sławnego Sławomira Kyjoma. Trop: bo Kryjom pokazał się kilka razy pod Jasną Górą. Włókniarz jednak wydał dementi, że Dymek nie miał być posunięty i zostaje na swoim stolcu, a Kryjom przyjeżdża do Czewy tylko jako menago bombowego Harrisa. No to się oba chłopaki dobrali! I zamiast Dymka, z tamtejszej drużyny poleciał Harris, a miejscowi kibole odetchnęli. Za "Bombowego" przeciw Stali Gorzów pojechał już Bjerre wypożyczony z Wrocka ponoć za 150 tysięcy złociszy (tę sumę też znam z mediów).
Kryjom - podług prasy - ponoć także wisiał nad głową Polonii Bydgoszcz, do której był przymierzany jako jeden z kandydatów na następcę Kanclerza. Tyfusy (kibole) były przerażone taką ewentualnością. Rozumiem, też byłbym. Ich klubowy prezes - generał "Lotnik kryj się" jednak podjął inną dramatyczną decyzję. Zatrudnił Roberta Sawinę. "Sawka" to mniej więcej taki sam trenerski "talent" jak toruński Kowalik. Niestety, Palucha, Barona czy Jankowskiego z ich obu raczej już nie będzie.
Ostatnio na treningu Sparty telefon od dziennikarza odebrał przy mnie utalentowany coach WTS-u Piotr Baron. Żurnalista wypytywał go, czy Malitowski w niedzielę podczas meczu wrocławian ze Stalą Rzeszów rzeczywiście zechce się na torze zemścić na Michalskim za to, że ten wcześniej złamał mu obojczyk! Takie pytanie jest po prostu chore! Baron ma nadzieję, że Malitowski ucieknie ze startu Michalskiemu i drugiemu juniorowi Marmy… i tyle będą się widzieli. Powiem szczerze, że jako staremu dziennikarzowi wstyd mi było przed Baronem za tego "kolegę", który zadawał takie głupie i prowokacyjne pytania. Bo do czego to miało zmierzać?
Gwoździem do trumny było pytanko, czy w niedzielę padnie remis. Pewnie - w tzw. podtekście - chodziło o wieloletnią przyjaźń Barona z trenerem gości Darkiem "Rybką" Śledziem.
- Jeszcze nie wiem, czy będzie remis. Najpierw muszę się z Darkiem spotkać na kawie i to ustalić. Proszę więc zadzwonić po wynik później - ze złośliwymi iskierkami w oczach Baron wkręcał owego żurnalistę i ciągnął z niego łacha. Mnie jednak do śmiechu jakoś nie było i nie dlatego, że przez przypadek podsłuchałem ten „wywiad”.
Kiedyś w centralnej prasie czytałem już, że dojdzie do fuzji Sparty, najpierw z Polonią Bydgoszcz, a rok później, że z Ostrowem. Dziennikarz, który to wówczas pisał był najlepiej poinformowany w Polsce, bo o takich rzekomych fuzjach nie słyszeli żużlowi działacze we Wrocku, Bydzi i w Ostrowie! Tylko pani Krysia musiała się potem tłumaczyć przed sponsorami i władzami miasta, że nie zamierza wyprowadzać speedwaya z Wrocławia!
Jak widać, z mediami żużlowymi wciąż bywa tak, jak z legendarnym Radiem Erewań, które kiedyś podało, że na Placu Czerwonym w Moskwie rozdają samochody. Okazało się, że nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach dworca kolejowego i nie rozdają, tylko kradną.
A to jeszcze nie tzw. sezon ogórkowy. Ten dopiero się zbliża. Strach się już bać!
Ward na wadze!
Uwaga: waga to w grypserze sąd, rozprawa. Pal licho limo Lindgrena. Pal licho rozrywkowe wyskoki różnych zachodnich żużlowców. To pestka w porówaniu z tym, w co wpakował się Darcy Ward. Oto, co czytamy w mediach (jeśli im wierzyć):
"W poniedziałek Warda czeka sądowa rozprawa w Anglii. Ma tam poważne kłopoty. Według prokuratury, latem ub. roku Ward wraz z innym nastolatkiem -wiadomo, że chodzi o innego australijskiego młodego żużlowca - miał dopuścić się napaści seksualnej w hotelu w Poole. Prokuratorzy twierdzą, że obaj żużlowcy spotkali się w pokoju hotelowym z młodą dziewczyną. Była pijana. Po tym, jak wypiła jeszcze więcej alkoholu, straciła - jak sama twierdzi - świadomość. Nie pamięta dokładnie, co się działo w pokoju. Według angielskiej prokurator Kerry Maylin, doszło do tzw. napaści seksualnej. Napastnicy mieli używać… tubki z kosmetykiem do makijażu oraz butelki wódki. Kiedy angielska policja w sierpniu ub. roku zatrzymała obu Australijczyków, twierdzili oni, że doszło do aktów seksualnych, ale za zgodą nastolatki. Teraz nie przyznają się do winy. O ewentualnej winie Warda rozstrzygnie 12-osobowa ława przysięgłych".
Poczekajmy na wyrok sądu, lecz jeśli utalentowany Darcy rzeczywiście okaże się w to umoczony, nawet, jeżeli się tylko przyglądał (a tak w mediach pierwotnie twierdził), to ja nie chcę takiego żużlowego mistrza świata! Tak samo nie chcę mistrza świata w osobie Holdera, który wycierał swoje buty w szalik Falubazu. Takich rzeczy się nie zapomina i nie wybacza. Champion speedwaya powinien być też prawdziwym, odpowiedzialnym ambasadorem tego sportu, jakim np. jest teraz Hancock. Bo ten sport ma uchodzić za ciepły, rodzinny!
Nie wiem, czy to brak wychowania, zbyt szybka samodzielność i kasa w młodym wieku, ale wielu, jeśli nie większość, młodych zachodnich żużlowców to jakaś dzicz i totalny prymitywizm. Tylko wtajemniczeni wiedzą, jak po chamsku i dziko potrafią się zachowywać. Wystarczy trochę whiskey i coś do nosa…
Wyjce znów przeganiają żużlowców
Ze dwa - trzy lata temu ważni ludzie z wrocławskiego Ratusza bajdurzyli, że Stadion Olimpijski do 2012 roku będzie przebudowany oraz zadaszony i że stanie się najpiękniejszą oraz najnowocześniejszą żużlową areną na świecie. Taaa, obiecanki, macanki, a głupiemu stoi (nadzieja, która jak wiadomo, jest matką głupich). Przyszło piłkarskie Euro i wyrównało. Na Pilczycach we Wrocku powstał nowy futbolowy bardzo, bardzo drogi Stadion Miejski. O Olimpijskim zapomniano. W tej chwili to brudna, obskurna, zaniedbana ruina. Wstyd tam rozgrywać mecze żużlowej Ekstraligi. Ostatnio w sprawie tego skansenu członkowie prężnego i zaangażowanego kibicowskiego stowarzyszenia "Spartanie" spotkali się z jakimś kolejnym ściemniaczem z Ratusza, którego dodatkowo możliwości decyzyjne są bliskie moich. Czyli zerowe. Tym razem, zdaje się, nie było nawet jakichś szałowych obiecanek-macanek. W sumie załamka!
Miasto zaś swoje robi: kolejny raz na kilka tygodni (koniec maja i część czerwca) zabiera żużlowcom Sparty ich Stadion Olimpijski, żeby tam w plenerze mogły sobie pośpiewać operowe wyjce. Jakby w takim wielkim mieście nie było innych fajnych miejsc dla śpiewaków i ich publiczności. Chłopaki ze Sparty zaś potrenują w tym czasie ponoć w… Gnieźnie, niczym jacyś bezdomni.
I taki to właśnie jest klimat dla speedwaya w stolicy Dolnego Śląska. Proporcje: milion złociszy dla Sparty, 12 milionów dla futbolowego Śląska (połowę obiecał oddać Solorz - "obiecał").
Na Prahę, na Prahę!
Media, w tym ja, sporo pisały też o leszczyńskiej zadymie między naszymi dwoma najlepszymi żużlowcami Jarkiem Hampelem i Tomkiem Gollobem. Skończyło się na tym, że "Mały" dyplomatycznie oświadczył, iż żadnego konfliktu między nimi nie ma, a emocje zawsze się pojawiają, gdy człowiek agresywnie walczy na motocyklu o tytuł indywidualnego misia świata. Dobra, niech im będzie. To który z nich wygra więc dziś w Pradze? …Hancock? A może najlepszy obecnie jeździe polskiej Ekstraligi Nicki Pedersen?
"Gallopik" już zwyciężał na Markecie, ale bywał tam też ostatni. W łomocie, jaki niedawno Stal Gorzów sprawiła Włókniarzowi w Czewie, jazda Tomka nie bardzo mi się podobała. Był wolny w kilku wyścigach. Więc może Jaro dziś wygra? Dotąd mu się tam to nie udało, ale na praskim podium już bywał. Ciekaw jestem, czy Sajfutdinow znów zaryzykuje i postawi na silniki z nową głowicą, wykoncypowaną przez tunera Hollowaya? Na razie one nie żrą, ale może wreszcie po dopracowaniu zaskoczą? No i na ile stały w uczuciach, będzie Holder, tzn, czy utrzyma wysoką formę z GP w Lesznie? I co na to obecnie najszybszy żużlowiec globu, czyli Adrenalina Jonsson?
Eeee tam, po co gdybać, poczekajmy do wieczora, to sami się przekonamy. U Pepików plocha draha zawsze twarda, więc chyba będzie tylko start i sporo nudnych procesji. A jak start, to nasz "Mały" czołgista (do taśmy) od razu ma fory!
A teraz żużlowy (i nie tylko) mini antysłownik czesko-polski, taki niezbędnik:
Speedway - plocha draha.
Wyścig - jizda (nie rymować!).
Widz na stadionie - divak.
Gollob lub Pedersen - Plohodrazni Mordulec.
Hampel - Milaczek lub Startowy Podpier….lacz.
Hancock - Dziaduś Milaczek lub "Magic Janowski, jo sem twój plochodraznyj tatinek!".
Crump - Drevni kocur (inaczej: veverka. Czyli wiewiórka).
Holder - Klokan (kangur).
Koparka (traktor do prac na torze) - ripadlo.
Zepsuta koparka - poruha na ripadle (autentyk!!!).
Parking - parkowiszcze.
Poślizg - smyk.
Uwaga pociąg! - pozor vlak!
Dom - barak.
Świeży - czerstwy.
Maj - kvecen.
Śmierdzi - pachne.
Jajecznica - michana vajicka.
Piwo - pivo (czyli na szczęście tak samo jak u nas)
Odbyt - dział zbytu.
Oszust - podvodnik.
Głupek – Blb.
Uwaga! Za żadne skarby nie mówić przy kobietach „szukat”, bo wam zrobią Lindgrena!
Ekstraliga dwóch prędkości
Dobra, szybko wracajmy z Pragi na polskie ligowe tory. Ostatnio pisałem, że w naszej Ekstralidze prawie każdy to kozak na własnej parafii (czyli na swoim torze). No niby coś w tym jest, lecz nie do końca. Bardziej sprawdza się przedsezonowy typ ekspertów, że będziemy mieli Ekstraligę dwóch prędkości podzieloną na pięć lepszych (choć nie genialnych przecież) drużyn i na piątkę gorszych. I na razie mniej więcej się to zgadza. Myślę bowiem, że przereklamowana Bydzia szybko wyskoczy z tej pierwszej piątki na rzecz Unibaksu, który jest w kryzysie, lecz niebawem podniesie się z kolan i pofrunie wysoko jako te "Anioły". Ale jak na razie tylko właśnie Bodzia uporała się u siebie z drużyną z górnej ligowej półki, czyli z Falubazem, no i Marma zdołała na swoim "nowym" torze zremisować z Unią Leszno. Marma jednak (mimo Kuciapy i Richardsona) typowana była na szóste miejsce w Ekstralidze, czyli tuż, tuż za liderami!
Smutne było to, co zrobiła Stal Gorzów z (też przereklamowanym) Włókniarzem w Częstochowie. Ja byłem wstrząśnięty, nie zmieszany. To była jakaś masakra. Złośliwi od razu zapodali w necie, że Stachyra wygryzie Gałę i zostanie toromistrzem w Gorzowie. Ale nie o to tu chyba chodzi. Stal zarówno we Wrocku, jak i w Czewie od początku była lepiej spasowana do toru niż gospodarze. Czyżby na dobre jej wyszło to zamiłowanie ostatnimi czasy Palucha i Gały do bardziej przyczepnej nawierzchni na Jancarzu? To przynosi efekty także na wyjazdach?
Jest jeszcze za wcześnie, żeby się w takie typowanki bawić, ale gdyby ktoś mi przyłożył pistolet do głowy i koniecznie kazał wywróżyć ostateczną kolejność Ekstralipy ‘2012, to podług mnie (na dziś!) wyglądałoby to tak: 1. Gorzów, 2. Tarnów, 3. Zielonka, 4. Leszno, 5. Toruń, 6. Rzeszów, 7. Bydzia lub Czewa, 9. Wrocek, 10. Gdańsk.
Przy czym Sparta coś za mało u siebie ostatnio wygrała z Wybrzeżem (Ułamek ponoć się struł i leciał na kroplówce).
Po jutrzejszych szlagierowych meczach ten ranking szans może się nieco zmienić (ale nadal będę się upierał przy podziale na dwie wspomniane piątki: lepszą i gorszą).
Jakie są więc moje ciemne typy na jutro? Apator spokojnie wygra u siebie z Polonią w derbach retro (fajny program zawodów tam szykują!). Nie będzie to jednak niedzielny mecz na szczycie, a dopiero trzeci pod względem wagi i zainteresowania speedwayowej Polandii. Tauron (nie lubię go, bo przysyła mi do domu słone rachunki za energię, a odkąd zainstalował się na mojej ulicy, to często… gaśnie na niej światło i jest ciemno jak w…) na swoim torze pokona inną Unię i inne "Byki", czyli Leszno, ale - przynajmniej momentami - w Tarnowie może być na styku. Gorzów w najbardziej gorących derbach zdecydowanie poradzi sobie z Falubazem, lecz w rewanżu na Wrocławskiej wcale tak nie musi być. Sparta powinna wygrać z Rzeszowem, bo nie ma wyjścia, zaś Wybrzeże niekoniecznie da radę nad swojej plaży Griszce Łagucie i jego kumplom. Tu jednak wynik może pójść w każdą stronę (no bo jednak miejscowi mają te półtora zawodnika tj. N. Pedersena i Jonassona). Gdyby Czewa poległa w Gdańsku, to uznam, że rzeczywiście jest duuuuużo słabsza niż chcieliby to niektórzy eksperci oraz jej kibice.
Ale jutrzejsza kolejeczka wydaje się nawet fajowa, przeto po praskich grandpriksowych emocjach życzę wielu ligowych wrażeń! Ahoj z tym!
Pocztówka z Grudziądza
Cieszę się, że Grudziądz tak dzielnie powalczył w pierwszej lidze z (Anty)Dream Teamem z Gniezna. Ciekawe, kiedy ten Start wreszcie wystartuje do jakiejś sensownej jazdy. Na razie Bjarne Pedersen przeprasza kibiców, że żyje. Ty Dun nie przepraszaj, tylko zasuwaj!
Kiedyś kumpel wysłał mi na mejla filmik z jakimś kompletnie uwalonym (pijanym) grudziądzkim kibicem żużla, który co chwilę wywracał się na drogę i bluzgał na Tonia Lindbaecka. Że niby grudziądzka "łajt pałer" i te kretyńskie klimaty.
- Ten kibic, to jakiś pojedynczy pijany głupek - pomyślałem sobie. Teraz jednak w moje serce wkradło się zwątpienie, że to odosobniony przypadek. Bo oto czytam na stronie oficjalnego serwisu kibiców grudziądzkiego speedwaya pn. "Giekaemowcy":
"Do pierwszej stolicy Polski docieramy około godziny przed meczem - nasze autokary i fury - jakieś 200 osób. Już wjeżdżając na pobliski parking korzystamy z braku czujności mundurowych i z pierwszego autokaru wysypuje się ok. 20-30 osób, którym udaje się między budynkami wbić pod stadion. Wjazd pod kasy i okoliczny sklepik, gdzie zawsze przed meczem spijają piwo miejscowi. Większość ucieka lub chowa się właśnie w sklepie, ci co nie zdążyli dostają klapsy. Do przodu 3 szale i koszulka Startu. Później już wpada policja, również AT, ale na szczęście obyło się bez jakichkolwiek konsekwencji. Do głównej grupy dołączają spóźnialscy, zajmujemy cały sektor plus bufor, łącznie około 420 osób plus 10 zakazowiczów (psy kierują ich do autokaru i tam trzymają, nie pozwalając im z niego wyjść). Na prezentacji skromna oprawa naszych ultrasów: sektorówka-pasiak oraz transparent "Grudziądzanie". Sektor szczelnie oflagowany 5 płótnami. Doping na naprawdę bardzo wysokim poziomie, z bardzo krótkimi przestojami. Nie obyło się bez wymiany uprzejmości z miejscowymi, jak i pozdrowień dla naszego "ulubionego" zawodnika o nieeuropejskim kolorze skóry, który w tym roku jeździ w Starcie".
No to może ten Grudziądz niech już nie awansuje do Ekstraligi, bo wiochy już tam i tak nadto!
Bartłomiej Czekański
PS Koko spoko, a z kolei u mnie dziś na wiosce (tzn. we Wrocku) na Juvenaliach śpiewają Boysi i Milano. Czyli disco (polo) na klepisko. Trochę obciach żacy, nie?