Jason Crump nie bez kozery nazywany jest "Królem Markety". Australijczyk wygrywał w Pradze trzy razy z rzędu w latach 2002-2004. Od tego czasu "Crumpie" nie potrafi zwyciężyć w stolicy Czech, choć kilka razy startował w wielkim finale, a nawet stawał na podium. Nie udało mu się wygrać także w sobotni wieczór, choć to właśnie on wydawał się być najszybszym na praskiej Markecie. - Byłem naprawdę bardzo bliski kolejnego triumfu w Pradze. W finale Nicki Pedersen z drugiego pola popisał się jednak lepszym startem ode mnie. Na dystansie próbowałem go wyprzedzić, ale po przegranym wyjściu spod taśmy niewiele mogłem zrobić - przyznał Australijczyk.
Po serii zasadniczej Crump miał na koncie trzynaście punktów. Cały turniej w Pradze zakończył z dorobkiem 20 "oczek" - najwięcej spośród wszystkich żużlowców, choć przecież nie wygrał zawodów. - Zbierałem te punkty i zbierałem, aż zebrało się naprawdę sporo. Po 20 wyścigach byłem bardzo zadowolony 13 punktów. Wygrałem półfinał i dołożyłem kolejne 3 "oczka". Pewnie, że w wielkim finale chciałem wygrać i zainkasować 6 następnych punktów. Nicki był jednak szybszy, ale 4 "oczka" to także dobry wynik - powiedział Australijczyk.
Jason Crump trochę niespodziewanie został nowym liderem klasyfikacji przejściowej cyklu. Z dorobkiem 44 punktów o jeden wyprzedza Grega Hancocka i Tomasza Golloba. - Kiedy spojrzałem na klasyfikację nie mogłem uwierzyć, że to ja prowadzę. Pewnie zaskoczonych było więcej osób, że to właśnie ja mam teraz najwięcej punktów. Dla mnie to jest bonus, z którym wyjeżdżam z Pragi bardzo usatysfakcjonowany - zakończył były trzykrotny mistrz świata.