Zarzutów pilscy fani nie mogą mieć do trójki seniorów oraz młodzieżowców, którzy są jeszcze bardzo niedoświadczeni. - Pretensje można mieć do Maxa Dilgera i Mariusza Frankowa, którzy dziś pojechali nieco słabiej. Myślałem, że Max będzie wzmocnieniem, dlatego wstawiłem go do składu zamiast Cypriana (Szymko-przyp.red.). Okazało się to w dniu dzisiejszym pomyłką. Nie znaczy to jednak, że nie skorzystam z tego zawodnika w kolejnych meczach. W następnym z pewnością nie pojedzie, bo ma start w lidze angielskiej w tym czasie. Jestem zadowolony, fajnie, że zawody się odbyły, było kilka ciekawych biegów. Oczywiście w pewnym momencie byliśmy blisko objęcia prowadzenie, właściwie to dwa razy, gdy defektował motocykl Puszakowskiemu. Mariusz bowiem w biegu, kiedy przyjechał drugi, stracił pierwszą pozycję również na skutek defektu. Nie do końca wiedział co się dzieje z tym sprzętem. Dopiero przed ostatnim biegiem usunął tę usterkę. Wynik mógłby być nieco inny gdyby nie te problemy. Gratuluję gospodarzom zwycięstwa. Byli lepsi, stanowili wyrównany team i o to chodzi w żużlu. Najważniejsze, że czternastu zawodników w obu zespołach nie odniosło kontuzji. Za tydzień wszyscy spotykamy się w rewanżu. Postaram się chłopaków odpowiednio zmobilizować i zmotywować. Mam nadzieję, że tym razem zwyciężą. Najważniejsze w żużlu jest to, żeby kibice mieli na co patrzeć. Dla nas kluczowy jest wynik sportowy, ale jeszcze istotniejszy ten finansowy. Po sezonie nie chcemy zalegać nikomu nawet złotówki. To jest nasz główny cel - mówi trener Piotr Szymko.
Pilan czeka niebawem prawdziwy maraton spotkań przed własną publicznością. Po serii kosztownych wyjazdów działacze Victorii liczą z pewnością na duże wpływy z biletów, by zbilansować koszty. - Mamy te pięć meczów u siebie, będziemy chcieli w każdym z nich zwyciężyć oraz zdobywać bonusy. Myślę, że nie przegrywaliśmy wysoko na wyjazdach poza meczem w Rybniku. Ma pan rację mówiąc, że pięć meczów pod rząd na wyjeździe to olbrzymie obciążenie finansowe. Mam nadzieję jednak, że pilscy kibice zrozumieli tę sytuację. Nie mogliśmy jechać u siebie z Rybnikiem, pomijam mecz z Rawiczem, bo warunek rawiczan był taki, aby pojechać u nich, zgodziliśmy się na to. Stało się jak się stało, nie ma co wracać do tego nieodbytego meczu. Myślę, że odpowiedni trybunał zajmie się tą sprawą. To, co zawaliliśmy w Rawiczu będziemy się starali odrobić w kolejnych meczach. Licencję dostaliśmy bodajże 2 kwietnia, a jest termin 30 dni, jeśli chodzi o pozwolenie na rozgrywanie imprez masowych. Nie chcieliśmy wpuszczać przez ten miesiąc naszych kibiców w ograniczonej liczbie. Musieliśmy odczekać i zamienić się z Rybnikiem gospodarzem. Teraz jedziemy już u siebie i myślę, że do play-offów uplasujemy się na niezłej pozycji w tabeli - dodaje związany od kilku lat z Piłą szkoleniowiec.
Fani z Piły zastanawiali się, dlaczego w biegu czternastym nie zastosowano rezerwy taktycznej (Mariusz Franków - za niego Piotr Świst). Kwestię tę wyjaśnia trener: - Rozmawiałem z Piotrkiem przed czternastym biegiem i powiedział mi, że po dwukrotnym odjechaniu wyścigu trzynastego, który był powtarzany, nie ma siły na start w kolejnym biegu. Podjęliśmy decyzję, że Piotr pojedzie w ostatnim biegu. Franków zadeklarował, że pojedzie na swoim najlepszym poziomie w czternastym wyścigu, więc dałem mu szansę. Rzeczywiście można było zrobić tak, że Piotr pojechałby w biegu czternastym, a gdyby to nie przyniosło skutku, to w piętnastym pojechałby junior. Taka opcja była brana pod uwagę, jednak zdecydowaliśmy całym zespołem, że postąpimy tak jak to wyżej powiedziałem. Jak się później okazało, to nie uratowałoby sytuacji.