Pierwszoligowe derby Wielkopolski nie powstydziłyby się najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie mogło być inaczej, skoro w meczu Ostrovii z Lechmą Startem wzięło udział w sumie pięciu obecnych lub byłych uczestników cyklu Grand Prix. - To było coś niewyobrażalnego. Wręcz niewiarygodny żużel. Nie znajduję słów, by opisać niedzielny mecz w Ostrowie. Ostatni wyścig w wykonaniu Antonio Lindbaecka i Bjarne Pedersena to był żużel na najwyższym światowym poziomie - powiedział dla SportoweFakty.pl Magnus Zetterstroem .
Zazwyczaj doświadczony Szwed znakomicie spisywał się na ostrowskim torze. W swojej karierze wywalczył przecież m.in. Łańcuch Herbowy Ostrowa. W derby Wielkopolski "Zorro" nie był jednak pierwszoplanową postacią Lechmy Startu Gniezno. - Być może tor był przygotowany trochę inaczej niż zazwyczaj w Ostrowie. Wydaje mi się, że było bardziej twardo niż w przeszłości, gdy tu startowałem. Ze swojego występu nie mogę być zadowolony, ale nie ważne, czy zdobyłem 5 czy 10 punktów. Najważniejsze, że mój zespół wygrał i to się tak naprawdę dla mnie najbardziej liczy - podkreślał żużlowiec Lechmy Startu.
Beniaminek z Ostrowa, który przed sezonem nie był o ogóle pewny startu w pierwszej lidze, zawiesił niesamowicie wysoko poprzeczkę naszpikowanej byłymi i obecnymi gwiazdami Grand Prix drużynie Lechmy Startu. - Spotkanie było niesamowicie ciężkie. Walka była ostra, ale fair. Gospodarze naprawdę byli świetnie dysponowani. Żadnego punktu nie oddali bez walki. Jestem ogromnie szczęśliwy, że w ostatnim wyścigu przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją stronę - kończy "Zorro".